W Bisztynku odbyło się dziś spotkanie władz z mieszkańcami w sprawie ewentualnej budowy biogazowni w miasteczku. Na spotkanie nie przybyli przedstawiciele inwestora, czyli spółki Bio-Gaz Bisztynek z siedzibą w Gdańsku mimo, że o spotkaniu zostali zawiadomieni z odpowiednim wyprzedzeniem. Panowie ze spółki są na wakacjach.
Spotkanie rozpoczął burmistrz Bisztynka Jan Wójcik witając licznie zebranych mieszkańców. Już na początku oświadczył, że postępowanie inwestora w tej sprawie jest lekceważące, skoro nie mógł znaleźć czasu na spotkanie z mieszkańcami miejscowości, w której chce wybudować biogazownię. Podkreślił, że spotkanie ma charakter konsultacji społecznych, stąd protokołowanie jego przebiegu i lista obecności zebranych.
Postępowanie administracyjne w sprawie ewentualnej budowy biogazowni zreferował, dość szczegółowo, Władysław Lewandowski z Urzędu Miejskiego w Bisztynku. Czytelnikom niezorientowanym podajemy kilka faktów. Z pomysłem budowy biogazowni o mocy 1MW wystąpiła spółka Bio-Gaz Bisztynek w dniu 15 grudnia 2010 r. Spółka powstała tj. została zarejestrowana w dniu 10 grudnia 2010 r. Podmiot ten złożył stosowny wniosek w UM w Bisztynku wraz ze wstępną informacją o jaką inwestycję chodzi. Taki wniosek złożyć może każdy podmiot gospodarczy i osoba indywidualna, a powoduje to wszczęcie określonej procedury administracyjnej. Dodajmy, że ów wniosek dotyczył wydania przez burmistrza decyzji środowiskowej dotyczącej tej inwestycji. Decyzja taka może być wydana po uzyskaniu oceny oddziaływania inwestycji na środowisko lub bez takiej oceny (zależnie od charakteru samej inwestycji). Ostatecznie burmistrz zażądał wykonania takiej oceny i raportu oddziaływania inwestycji na środowisko mimo, iż dysponował opinią, pochodzącą ze starostwa powiatowego w Bartoszycach, iż taka ocena nie jest w tym przypadku konieczna i potrzebna.
Raport oddziaływania na środowisko został wykonany na zlecenie inwestora i przedstawiony burmistrzowi. Został tez opublikowany na stronach BIP wraz z ogłoszeniem, że każdy zainteresowany może wnieść do niego uwagi. Tak się też stało.
W zgodnej opinii mieszkańców zebranych na sali, przedstawicieli stowarzyszenia zajmującego się zrównoważonym rozwojem energii odnawialnej, ale także... urzędników, raport został sporządzony wyjątkowo niedbale i nierzetelnie. Zawierał błędy rzeczowe (np. linia kolejowa w Bisztynku, bliskość zabytkowej cukrowni, dowóz komponentów z zakładów gorzelnianych w promieniu 20 kilometrów, których w takim promieniu nie ma, itp.) ale też merytoryczne. Opinia osób, które się z nim dokładnie zapoznały była jednoznaczna. Raport nadaje się do niszczarki i jako taki nie może stanowić podstawy wydania decyzji środowiskowej.
Ponieważ to zdanie podzielał zarówno Władysław Lewandowski z UM w Bisztynku, jak i burmistrz zażądano - w postępowaniu administracyjnym - uzupełnienia i poprawienia raportu, w terminie do 20 lipca. W tym terminie uzupełniony raport od inwestora nie wpłynął.
Tyle w skrócie o toczącym się postępowaniu administracyjnym - przypomnijmy - w sprawie wydania pozytywnej lub negatywnej decyzji środowiskowej, a nie w sprawie pozwolenia na budowę. Decyzję o pozwoleniu na budowę wydaje starostwo, ale po pozytywnej dla inwestora decyzji środowiskowej. Bez takiej pozwolenia na budowę wydać nie można - z mocy prawa.
Warto też podkreślić, że sami urzędnicy zapoznający się z raportem nabrali wątpliwości, czy wskaźniki w nim zawarte, a dotyczące poziomu hałasu, fetoru, emisji zanieczyszczeń dotyczą lokalizacji w Bisztynku, czy innej, gdyż w dokumencie wielokrotnie opisywano inny teren niż ten, na którym ewentualnie miała stanąć biogazownia. Raport - w mojej i nie tylko mojej ocenie - został sporządzony metodą "kopiuj, wklej" z innych podobnych dokumentów dotyczących zupełnie innych terenów w naszym kraju.
Potem przyszedł czas na zadawanie pytań i rozwiewanie wątpliwości. Niektóre z pytań pominiemy milczeniem, gdyż świadczyły o kompletnym niezrozumieniu tematu i bytowaniu w innej rzeczywistości.
Najbardziej merytoryczne stanowisko wyraziła Julita Wasiak ze Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Energii Odnawialnej, które włączyło się do postępowania administracyjnego. Julita Wasiak, przez wiele lat była pracownikiem naukowym Politechniki Warszawskiej i zajmowała się problematyką m.in. biogazowni. Raport przedstawiony przez inwestora skwitowała tak jak opisaliśmy to już wyżej. Zaplanowaną budowę takiego obiektu w Bisztynku, w miejscu, gdzie nie ma ferm hodowli zwierząt, określiła jako bombę ekologiczną. Zapowiedziała też, że w przypadku gdyby burmistrz wydał pozytywną decyzję środowiskową, stowarzyszenie które reprezentuje, odwoła się od niej do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Olsztynie.
Burmistrz zadeklarował, że w związku z lekceważącym stosunkiem inwestora do mieszkańców, a przede wszystkim dlatego, że nie dostarczono dokumetów w terminie, wyda decyzję odmowną, do czego przyczyniła się też jednoznaczna opinia kilkudziesięciu osób zebranych na sali. Sprawa wydaje się więc być załatwiona zgodnie z życzeniem olbrzymiej chyba większości mieszkańców Bisztynka, choć postępowania administracyjnego to nie kończy. Inwestor może odwołać sie od decyzji odmownej (teoretycznie także pozytywnej). Burmistrz złożył jednak publiczną deklarację jak postąpi. I na tym spotkanie się zakończyło.
MOIM ZDANIEM W spotkaniu wzięło udział dość dużo mieszkańców Bisztynka i jest to zjawisko pozytywne i mnie osobiście cieszące. Przyznam, że - nie tylko ja - spodziewałem się znacznie mniejszej frekwencji.
Niestety na spotkanie przybyły też osoby, które nie bardzo wiedziały o czym tam się mówi. I w tym też nic złego by nie było, gdyby osoby te słuchały, a nie się wypowiadały lub zadawały pytania. Zacznijmy od początku.
Pytanie o samą spółkę, jej kapitał założycielski i udziałowców zadane winno być przedstawicielom spółki, a nie władzom gminy. Gmina bowiem ma obowiązek przeprowadzić postępowanie niezależnie od tych danych, nawet wówczas, gdy z odpowiednim wnioskiem wystąpi osoba prywatna.
A jeśli chodziło o plotkę, że burmistrz jest udziałowcem tej spółki to należało takie właśnie pytanie zadać. Burmistrz zresztą odpowiedział na nie, domyślając się o co tak naprawdę chodzi pytającemu. Oświadczył, że udziałowcem nie jest, a z inwestorami nigdy nawet nie rozmawiał.
Przy okazji pragnę wyjaśnić, że kapitał w wysokości 5.000 złotych konieczny jest do założenia spółki i dlatego nazywa się kapitałem założycielskim. Nie jest to kapitał, który ma służyć zrealizowaniu inwestycji. Mniej więcej 90% powstających spółek z ograniczoną odpowiedzialnością deklaruje minimalny, a więc 5. tysięczny kapitał zołożycielski, a realizuje inwestycje wielomilionowe i ma się finansowo dobrze.
Tak więc - Panie Janku - zakładanie spółki z o.o. z takim kapitałem nie jest zbrodnią i w samym takim fakcie nie należy doszukiwać się podstępu. Jeszcze inaczej. Jest czystą niedorzecznością deklarować kapitał wyższy niż wymagane prawem 5 tysięcy.
Zgadzam się natomiast z wypowiedzią radnego Ryszarda Zduniuka, a dotyczącą braku przygotowania burmistrza do spotkania. Pytanie o to, kto w listopadzie 2010 roku wystąpił o wypis z planu zagospodarowania przestrzennego pozostało bez odpowiedzi. Tyle, że nie obwiniałbym za to burmistrza, a odpowiedzialnego za postępowanie administracyjne urzędnika. W każdym razie pytanie "wisi w powietrzu", choć - tak naprawdę - jest bez specjalnego znaczenia. Mógł to wszak zrobić (złożyć wniosek o wypis) facet, który po miesiącu założył spółkę.
Zgadzam się też z uwagą radnego powiatowego Marka Dominiaka, który zwrócił uwagę, że całe napięcie wśród mieszkańców wynikało z braku komunikacji i informacji skierowanej do mieszkańców. Informacja o planach inwestora powinna być ujawniona znacznie wcześniej niż w marcu 2011 r. i nie przez internet, a przez urząd, z odpowiednim wyjaśnieniem jak się sprawy mają i na jakim są etapie.
I na koniec. Warto podczas spotkań słuchać materiału przygotowanego przez urzędników. To nie był wykład, a wyjaśnienie - Panie Tomku. Jakby to bzdurnie nie wyglądało urzędy administracji wszelakiej są zmuszone do prowadzenia rozwlekłych postępowań administracyjnych, zmierzających do wydania decyzji. Nie można potencjalnemu inwestorowi odmówić przez telefon mówiąc mu "nie, bo nie!". Gdyby tak się - mimo wszystko stało - dopiero byśmy mieli używanie na burmistrzu, że bezprawnie się na coś nie zgodził. Nieprawdaż?
Dodano 22.lipca 2011 r.
Wyjaśniliśmy dziś zarzut radnego Ryszarda Zduniuka dotyczący wypisu z planu zagospodarowania przestrzennego, kóry został wykonany w dniu 10.11.2011 r. a zatem na miesiąc przed założeniem spółki Bio-Gaz Bisztynek. Tak rzeczywiście było. Sprawdziliśmy dokumenty.
W dniu 10.11.2010 r. o wykonanie takiego wypisu zwrócił się mieszkaniec Olsztyna, reprezentujący inną spółkę. Złożył stosowny wniosek, opłacił należne 50 złotych i tego samego dnia taki wypis otrzymał, jak każdy, kto składa wniosek i wnosi opłatę. Tak uzyskany wypis znalazł się potem we wniosku spółki Bio-Gaz Bisztynek z siedzibą w Gdańsku o wydanie decyzji środowiskowej. W tej sytuacji zarzut radnego sugerujący nieprawidłowe działanie administracji samorządowej po prostu legł w gruzach.
Przy okazji sprawdzania dokumentów rozmawialiśmy tez z burmistrzem. Jan Wójcik powiedział nam, że nie jest w stanie pamiętać dat i danych osób, które o takie wypisy się zwracają, gdyż są setki takich wniosków. Trudno natychmiast odpowiedzieć, zgodnie z prawdą, kto 10 listopada, ubiegłego roku się o to zwracał. Ale to bardzo łatwo sprawdzić i radny mógł to zrobić wcześniej, przed spotkaniem - dodał burmistrz.
Wniosek o wypis z planu >>> Dowód wniesienia opłaty >>> Pismo przewodnie do "wypisu" z datą 10.11.2010 r. >>>
Andrzej Grabowski admin@bisztynek24.pl
21.07.2011 r.
|