Miniczat czasem się przydaje. Verdi napisał tam, że nigdy nie był wewnątrz Bramy Lidzbarskiej. Ja też tam nigdy wcześniej nie byłem. Dlatego postanowiłem zwiedzić ten zabytek od wewnątrz.
Schody według mojej prywatnej, kompletnego laika w przedmiocie przepisów budowlanych, opinii nie są aż tak strome i straszne. Być może udałoby się je też nieco bardziej pochylić, aby nie były tak strome. Wewnątrz widzimy kilka pomieszczeń z "odkrywkami" konserwatorskimi. To te braki tynku przedstawione na zdjęciach. Uważamy jednak, że tych odkrywek wykonano zbyt mało i na zbyt małej powierzchni. Wykonywano je w poszukiwaniu przejścia na mury obronne, ale to przejście może być także w innym miejscu. Konserwator takich pomysłów już nie miał. Niestety. Zwiedzając Bramę doszliśmy do wniosku (niezbyt odkrywczego), że wnętrze było wielokrotnie przebudowane. Np. aby dostać się na poddasze trzeba wejść tam po pionowej, metalowej drabinie. Tymczasem tam właśnie (na poddaszu) znajdowały się kiedyś cele więzienne. Nie sądzę, by skazańców prowadzono do nich po drabinie. Zatem były tam najpewniej jeszcze jakieś schody.
Jest ewidentne, że budynek potrzebuje pilnego remontu. Myślę jednak, że podejmowanie "walki" z konserwatorem nie ma najmniejszego sensu. Rozumiem jego postawę, nie zezwalającą na "prucie średniowiecznych murów". Myślę, że do zaspokojenia jego żądań wystarczy pomyśleć o wyremontowaniu schodów wejściowych.
Oto efekty "zwiedzania" Bramy Lidzbarskiej.
Andrzej grabowski - 11.08.2010 r.
|