Stanisław Jachowicz miał rację. Miał świętą rację, gdy powiedział "Cudze chwalicie, swego nie znacie". Przekonałem się o tym dobitnie i boleśnie, gdy odwiedziłem kościół w Wozławkach.
Trzeba mi było aż warsztatów dla pretendentów do sieci Cittaslow, aby wreszcie odwiedzić kościół w Wozławkach, a raczej jego wnętrze. To jedyny kościół w naszej gminie wewnątrz którego nie byłem jeszcze nigdy, ale nawet gdybym był, pewnie nie dowiedziałbym się z samego oglądania tego, o czym opowiadał przewodnik oprowadzający po świątyni grupę uczestniczącą w warsztatach.
Oczywiście nie opowiedział nam wszystkiego, ale wystarczyło, że wymienił kilka nazwisk, podał kilka faktów historycznych i zaszczepił we mnie ciekawość. Postąpił zatem tak jak przewodnik turystyczny powinien działać.
Zacznę od uderzenia w niezwykle wysokie tony, ale nie przesadzam. Kościół w Wozławkach to prawdziwa perła w naszej gminie i na całej Warmii.
Cóż takiego niezwykłego jest w tej świątyni? Zacznijmy od zapomnianego kanonika warmińskiego i zapomnianego świętego.
Powszechnie, z kart historii, znamy zaledwie jednego kanonika warmińskiego, czyli Mikołaja Kopernika. Któż bowiem jest w stanie od razu wymienić innych kanoników (poza współczesnymi - a i tu pewnie byłyby kłopoty)? Czy słyszeliście o Gottfriedzie Heinrichu Zu Eulenburgu z Galin? Dość powszechna jest wiedza, że pałac i folwark w Galinach należał do rodziny Eulenburgów i to od czasów wojny trzynastoletniej, czyli od XV wieku, ale co wspólnego mają Eulenburgowie z Wozławkami?
Historia kanonika Gottfrieda Eulenburga (1670-1734) to historia miłości i cierpienia. Urodzony w 1670 roku w protestanckiej, szlacheckiej rodzinie Gottfried wiódł życie magnata. Ożenił się i spłodził potomka. Niestety, jego ukochana żona i dziecko zmarli. Po tej osobistej tragedii przeszedł na katolicyzm, czyli stał się konwertytą, bo tak nazywamy "wracających" do katolicyzmu protestantów. Ostatecznie został kanonikiem warmińskim, który postanowił przypomnieć wiernym postać zapomnianego, już wtedy, świętego Brunona z Kwerfurtu.
Święty został zapomniany już w średniowieczu między innymi dlatego, że nie istniały jego relikwie, wyjątkowo czczone w tym okresie. Nieznane jest miejsce męczeńskiej śmierci świętego Brunona i stąd też nie było możliwe "pozyskanie" relikwii tego świętego.
Kanonik Eulenburg nie mógł "przypominać" postaci świętego Brunona w protestackich wówczas, rodzinnych Galinach, bo - najogólniej mówiąc - protestantyzm nie uznaje kultu świętych. Wybrał więc ów kanonik wieś pobliską, katolickie Wozławki. Ufundował w Wozławkach kaplicę świętego Brunona, dobudowaną do bryły średniowiecznego kościoła pw. św. Antoniego Opata.
Do ozdobienia freskami zatrudnił wybitnego malarza warmińskiego Macieja Jana Meyera, który znany jest z wykonania fresków iluzjonistycznych (współgrających z architekturą i "udających" elementy architektoniczne) sklepień bazyliki w Świętej Lipce oraz w kaplicy Salwatora (Zbawiciela) zwanej kaplicą biskupa Szembeka w katedrze we Fromborku.
Ozdabianie kaplicy świętego Brunona w Wozławkach Meyer rozpoczął w 1727 roku.
Wykonał w barokowej kaplicy freski iluzjonistyczne ozdabiające kopułę i ściany. Nad ołtarzem namalował postać świętego Brunona.
Jest to wyjątkowe przedstawienie tego świętego. W ikonografii najczęściej ukazywany jest on w szatach biskupich, z krzyżem w uniesionej prawej ręce, często z pastorałem i ewangelią w lewej. Rzadziej, św. Brunon przedstawiany jest w szacie białej lub w scenie jego męczeńskiej śmierci. Znany jest też obraz postaci z odciętą głową i leżącą obok mitrą.
W Wozławkach, św. Brunon przedstawiny jest w białym habicie, w pozycji klęczącej w otoczeniu aniołów. Nie znaleźliśmy nigdzie więcej takiego wizerunku tego świętego.
Kanonik Eulenburg nie tylko dobudował do kościoła w Wozławkach barokową kaplicę, ale zadbał też o wnętrze gotyckiej świątyni. Prawdopodobnie za jego sprawą kościół wyposażony został w barokowe ołtarze: główny i dwa boczne, pochodzące z warsztatu Bernarda Schmidta w Reszlu (choć niektore źródła mówią o warsztacie Krzysztofa Peuckera w Reszlu). Pomalowano m.in. drewniane sklepienie halowej świątyni i umieszczono na nim herb rodowy Eulenburgów z datą 1700 i napisem G.H.F.Z. Eÿllenburg. Poniżej herbu w "zawijasie" zdobienia umieszczony jest napis "Rennovi 1753".
Herb rodu Eulenburgów znajduje się także na lewej ścianie kościoła, nad kamienną tablicą, datowaną na rok MDCCXXVIII, czyli 1778. Tablica ta zawiera podziękowanie i wspomnienie fundatora kaplicy św. Brunona, czyli kanonika warmińskiego którego opisano po łacinie następującymi słowami: Godefriedus Heinricus. l.B. ab Eÿllenburg canonicus Varmiensis Dominus Hæreditarius in Gallingen, czyli Gottfried Heinrich kanonik warmiński z Eulenburgów, pan i dziedzic Galin.
W kościele w Wozławkach do dziś można podziwiać fresk przedstawiający scenę wywyższenia Matki Bożej opatrzony napisem: "EXALTATA EST SANCTA DEI GENTRIX SUPER CHOROS ANGELORUM", co oznacza "Matka Boga wywyższona ponad chóry aniołów".
Nad wyjściem z kościoła, które prowadzi przez przedsionek kaplicy św. Brunona z Kwerfurtu zobaczyć moża wyjątkową scenę Ukrzyżowania. To niezwykle rzadkie dzieło łączące rzeźbę i malarstwo. Krzyż i postać Chrystusa są wyrzeźbiona, a postacie towarzyszące: Matka Boża, św. Jan i Maria Magdalena są namalowane na ścianie.
Niestety, zarówno freski Meyera w kaplicy, jak i malowidła wewnątrz kościoła są w bardzo złym stanie i wymagają natychmiastowych zabiegów konserwatorskich. Czy i kiedy się ich doczekają - nie wiemy. Trudno jest jednak poodzić się z myślą, że tak cenne zabytki ustawicznie niszczeją bez jakicholwiek zabiegów i przedsięwzięć ze strony choćby wojewódzkich służb konserwatorskich. Nie sądzę, aby na renowację fresków stać było niewielką parafię. Powodów do podjęcia decyzji znalazbym bardzo wiele, ale przytoczę jeden. To postać świętego Brunona z Kwerfurtu. Ów Brunon, męczennik i święty jest autorem pierwszego zachowanego dokumentu pisanego dotyczącego Polski. Chodzi tu o list do Henryka II (Epistola Brunonis ad Henricum regem), stanowiący próbę mediacji między królem niemieckim a Bolesławem Chrobrym. Święty Brunon jest też autorem Żywota świętego Wojciecha (Sancti Adalberti Pragensis episcopi et martyris vita altera) do dziś patrona Polski.
I więcej dziś o kościele w Wozławkach nie napiszę, choć można by jeszcze wiele opowiedzieć. Mam zamiar zwiedzić świątynię jeszcze wielokrotnie. Moje dotychczasowe zaniechanie uważam za karygodne iniemożliwe do usprawiedliwienia. Dobrze sie stało, że przypadek kazał mi tam pojechać. A może to nie przypadek? Nie opiszę Wam wszystkiego co tam zobaczę, a może i odkryję. Szanse na odkryca są, bo nie zwiedzaliśmy kościoła zbyt dokładnie. Tam trzeba - Drodzy Czytelnicy - pojechać lub pójść i zobaczyć własnymi oczyma. Warto.
Andrzej Grabowski - 06.10.2012 r.
|