Aktualności >>> Troszkowsko-Dąbrowska droga do rolnika >>>

 .: Droga której nie ma

Komornik nie dojedzie

- Chciałbym trochę nagadać na burmistrza - zaczął swoją relację Andrzej Jarząbek z Dąbrowy. - Chodzi mi o drogę gminną, która powinna prowadzić m.in. do mego gospodarstwa. Drogę, której nie ma od wielu lat. O jej wykonanie, nie mogę doprosić się również od wielu lat - twierdził Andrzej Jarząbek.

Skomplikowaną opowieść o tym, który odcinek drogi biegnie według planów, a który polem Jarząbka, a który nie jest drogą gminną tylko wykonaną samodzielnie przez Jarząbka, najlepiej było sprawdzić na miejscu. Tuż za Troszkowem skręciliśmy w lewo, w polną, gminną drogę utrzymaną "jako tako". Na tyle, że zwykłą osobówką dało się tamtędy jechać. Dopiero, gdy droga skręciła ponownie w lewo, w kierunku siedliska Jarząbków, przestała być nawet "jako taka". Bez wysokiego zawieszenia i napędu 4x4 nie radzimy tamtędy podróżować.

Zauważyliśmy, że obok wjazdu w "to coś" są ślady przejazdów po łące. Próbujemy pojechać utartym już szlakiem. Po 10 metrach auto więźnie w błocie.

Maszerujemy do rolnika piechotą. Po drodze wykonujemy zdjęcia drogi którą idziemy. Koleiny, kałuże, doły. Znakomita droga, ale... na cross country. W gospodarstwie zauważamy szyld: "Punkt kopulacyjny; ogier Mandat (...); ogier Balet (...)".

Wiekowa pani w mieszkaniu po lewej stronie domu mówi nam, że do Jarząbka to "trzeba po prawo". Andrzej Jarząbek wita i pyta: jak droga? W odpowiedzi informujemy go, że samochód jest unieruchomiony w błocie, na jego łące.

- Ta droga, którą pan szedł, to nie jest droga gminna - mówi Andrzej Jarząbek. - To droga, którą wykonałem sam, aby móc w ogóle dojechać do swego domu. Oczywiście mam samochody z napędem na obie osie. Inaczej bym nie dojechał. Drogę gminną zaraz pokażę - dodał.

Pokazał mi jeszcze pismo podpisane przez burmistrza Wójcika z 27.11.2008 r. w którym czytamy: "(...) w miarę posiadanych środków w bieżącym roku przedmiotowa droga została nawieziona żwirem w miejscach wymagających natychmiastowej naprawy. Zgodnie z Pana deklaracją zawartą w podaniu (...) wiosną 2009 r. podejmiemy działanie zmierzające do całkowitej naprawy tego odcinka drogi (...)" Zobacz pismo o którym piszemy >>> Pokazał mi też swoje podania o umorzenie podatku rolnego za 2011 rok. Kwotę "oszczędności" z tego umorzenia chce Jarząbek przeznaczyć na naprawę drogi dojazdowej do jego posesji, bo obietnica z 2008 roku spełniona nie została. Jedno z podań nosi datę 2 lutego 2012 r. - Do dziś nie mam odpowiedzi na tę prośbę o umorzenie - twierdzi Jarząbek.

Gospodarz ma dwa ogiery rozpłodowe zimnej krwi. Stąd ów "punkt kopulacyjny". Zanim pójdziemy obejrzeć drogę gminną chwali się nimi. Potężne ogiery. - Co z tego, skoro nikt tu do mnie nie może przywieźć klaczy, bo nie dojedzie. Tylko niektórzy decydują się na przyprowadzenie przyszłej matki źrebięcia. Teraz wszyscy, chcą samochodem dojechać. A jak nie dojadą, to ja tracę pieniądze - mówi rolnik.

Droga gminna praktycznie nie istnieje. Jej cześć, obok siedliska rolnika wygląda na pastwisko. Trudno zauważyć, że to kiedyś była droga.

W stronę mego unieruchomionego auta, dawna droga gminna, prowadzi również przez pastwisko, a następnie przez pokaźne rozlewisko, zakrzaczenia i zadrzewienia rosnące w wodzie, potemm równolegle do rowu z wodą, by wreszcie wrócić na te "cross country" - gminne. Dopytuję, czy na pewno się Jarząbek nie myli, bo trudno uwierzyć w to co widzę. - Łatwo to sprawdzić na mapach, a zresztą są, na różowo oznaczone, granice lasów. Droga gminna wyznaczona jest w planach tuż obok tych różowych oznaczeń - upiera się Jarząbek. - To co widać obok, na łące to efekt "naprawy" wykonanej dawno temu przez gminę, ale nie w tym miejscu, w którym droga biegnie zgodnie z planami, tylko po mojej łące.

- Już nie chodzi mi o odtworzenie tej planowej drogi. To byłyby ogromne koszty, a to, że jej nie ma, to efekt około 20. lat zaniedbań. Nie winię za to tylko aktualnego burmistrza, ale winię go za to, że nie spełnia swych obietnic, a nawet nie chce mnie wspomóc umorzeniem podatku, który chcę przeznaczyć na samodzielną naprawę drogi, po której jeżdżę. Po podaniu, które złożyłem jeszcze w ubiegłym roku dostałem odpowiedź, że jak mi się spali gospodarstwo, albo mnie powódź zaleje to mi umorzą podatek. I tak nie zapłaciłem za 2011 rok. Teraz czekam na komornika. Tylko ciekawe jak do mnie dojedzie? - zastanawia się Andrzej Jarząbek.

- Nie dojedzie tu też straż pożarna, ani karetka, a mieszkam z wiekową już matką. Co będzie jeśli poważnie zachoruje?!

Zastanawiam się też na drogą sądową. Obowiązkiem gminy jest zapewnienie przejezdności dróg gminnych. Tego obowiązku gmina Bisztynek nie spełnia od wielu lat. Skorzystam, być może, z tzw. wykonania zastępczego. Drogę naprawię za własne pieniądze, a noty obciążeniowe wyślę do gminy. Pewnie nie zapłacą od razu, ale wtedy spotkamy się w sądzie - zapowiada rolnik.

Burmistrz Bisztynka Jan Wójcik zna sytuację. - Naprawa tej drogi to inwestycja. Nie mogę bez zgody Rady Miejskiej podejmować decyzji o inwestycjach - mówi Wójcik. - W kwietniu objazd dróg i ich przegląd będzie wykonywała komisja rolna Rady Miejskiej. To komisja wskaże mi drogi, które - jej zdaniem - należy w pierwszej kolejności poddać naprawom bieżącym. Jeśli droga do pana Jarząbka zostanie wskazana, to na pewno jej remont zostanie wykonany. Proszę mieć na uwadze, że w gminie mamy około 100 kilometrów dróg gminnych w podobnym lub nawet gorszym stanie. Codziennie jest u mnie jakiś rolnik, kóry prosi o naprawę drogi prowadzącego do niego. Chciałem ten problem rozwiązać kompleksowo poprzez likwidację w roku 2013 funduszy sołeckich. Środki z tych funduszy, w kwocie około 200 tys. złotych, miały być w całości przeznaczone na naprawy dróg gminnych. Niestety Rada Miejska postanowiła inaczej - mówi burmistrz Bisztynka.

- Jeśli chodzi o umorzenie podatku to nie mogę się na to zgodzić. Umorzenie powoduje dwukrotną stratę w dochodach gminy. To brak wpływu z podatku i obcięcie o tę kwotę subwencji wyrównawczej. Tak stanowią przepisy nowej ustawy o finansach gminnych - przekonuje Wójcik. - Prawdę mówiąc lepiej - z punktu widzenia gminy - jest zapłacić rachunek za wykonaną pracę, w kwocie równej podatkowi, niż ten podatek umorzyć.

Odpowiedź burmistrza przekazujemy Andrzejowi Jarząbkowi. - On mnie tak już zwodzi kilka lat - mówi rolnik. - Komisja rolna jeszcze nigdy nie była na tej drodze. Zresztą o czym my tu mówimy - doadaje rolnik. - Ja prosiłem gminę o dostarczenie mi 7 wywrotek żwiru, wskazałem skąd ten żwir wziąć, a resztę chcę wykonać we własnym zakresie. Czy to za dużo dla gminy? - pyta retorycznie.

Umawiamy się jeszcze, że niezależnie od siebie powiadomimy o problemie radnych z komisji rolnej, tak, ay w ramach przeglądu dróg przyjechali także na tę o której napisaliśmy.






Okolica na większej mapie

  Andrzej Grabowski - 27.03.2012 r.

Copyright: www.bisztynek24.pl 2012