Znajomy dopadł mnie kilka dni temu i z oburzeniem wyraził swe zdanie na temat tego, że piszę nie o tym, co potrzeba, tylko bzdurach jakichś. - A nawet nie wiesz, że X (tu pada nazwisko) sprzedał działkę, na której powstanie "olbrzymi" zakład produkujący brykiety! - prawie wykrzyczał.
- Wiem! - odrzekłem - że inwestor podjął kroki prawem przewidziane, aby taki zakład zbudować, ale na czyjej działce? - nie wiem i mnie to nie obchodzi - dodałem ze spokojem.
Informacja o tym "wisi na BIP-ie" od końca stycznia - mówię. Można to sprawdzić klikając tu >>> Rozmówca wyhamował i zajął się ogólnymi inwektywami pod adresem urzędników państwowych, samorządowych i jacy tam jeszcze tylko urzędnicy są. W ten prosty sposób nie dowiedziałem się, czy chodzi mu o to by fabryka powstała, czy jest jej przeciwny? Czy ma pretensje do X-a, czy też pretensji nie ma?
Ponieważ jednak wymienił - mój krytyk - nazwisko znanego mi dobrze mieszkańca, zwróciłem się do niego z prowokacyjno-dziennikarskim pytaniem, czy nie byłby skłonny pożyczyć mi 10 tysięcy złotych, bo wiem, że ma, bo działkę sprzedał.
Oczy mało mu nie wypadły z oczodołów, na wieść o cenie jaką dostał za tę działkę, bo i ta padła w rozmowie z krytykiem. Oczy wyglądały tak >>> Objaśniłem mu, widząc jego gałki oczne, co i jak. Zrozumiał i stwierdził, że nic jeszcze nie sprzedał i w ogóle nie wiadomo, czy sprzeda, bo nie wiadomo, czy firma będzie - za jakiś czas - działkę chciała kupić.
Od 30 stycznia na stronach BIP widnieje zawiadomienie burmistrza Bisztynka >>>, że na wniosek pewnej firmy z Warszawy zostało wszczęte postępowanie administracyjne "w sprawie o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację przedsięwzięcia polegającego na budowie zakładu produkcji biomasy - peletów ze słomy" w Bisztynku. A pelet ze słomy wygląda tak >>>
Postępowanie w tej sprawie wymagało powiadomienia właścicieli sąsiednich działek o zamiarze zbudowania zakładu. I zostali pisemnie powiadomieni. - Uznali, że skoro dostają pisma to działka tego X-a musi być sprzedana - mówił mój krytyk.
Tłumaczyłem krytykowi, że nie musiała być sprzedana, tak jak nie była sprzedana działka pod ewentualną biogazownię - jakiś czas temu. Zreflektował się i przyznał mi rację. Wszak miał być sąsiadem tej biogazowni i wówczas on takie same pisma otrzymywał. No tak - powiedział. - Dlaczegóż inwestor miałby najpierw kupować działkę na której później władze samorządowe, ze względu na przepisy o ochronie środowiska, nie pozwolą mu nic zbudować? Logiczne - przyznał mi rację krytyk.
A poważniej. Udało nam się dowiedzieć, że postępowanie w sprawie środowiskowych uwarunkowań (...) właśnie się kończy. Odpowiednie, wojewódzie i powiatowe instytucje odpowiedzialne za ochronę środowiska wydały pozytywne dla inwestora decyzje. Uznały też, że nie jest tu wymagany raport oddziaływania inwestycji na środowisko. Najprawdopodobniej pozytywną decyzję burmistrza inwestor otrzyma w ciągu kilku dni. Potem będzie musiał się postarać o pozwolenia na budowę zakładu, a wcześniej... kupić działkę.
Ponieważ nie znam się na zakładach produkujących brykiety ze słomy, ale wiem, że w okolicach Lądka są tacy, którzy na pewno się na tym znają - tak jak na wszystkim, co oddziaływuje na środowisko - więc nie wyrażam prywatnego zdania na temat tego, czy zakład jest potrzebny, czy nie. Takie "bzdety" jak miejsca pracy dla tubylców pewnie nikogo nie interesują.
Drugi z moich wnerwionych (nie bardzo wiem na co?) rozmówców nakazał mi poinformowanie mieszkańców o tej, planowanej inwestycji. W jego ocenie, olbrzymim niebezpieczeństwem dla mieszkańców będą TIR-y (mówił, że 30 dziennie, a jeszcze nie ma zakładu, a już wyliczył?) wożące słomę i wyroby gotowe do i z zakładu, a droga do zakładu to ulica Kolejowa przy której szkoły są i małe dzieci tam chodzą. Tak jakby obecnie tamtędy TIR-y nie jeździły, do już istniejących składów i zakładów.
W związku z kategorycznym zobowiązaniem, informuję mieszkańców, że zakład może powstanie. Może go zbudują. Może będą jeździły TIR-y, tak jak już jeździły, jeżdżą i zapewnie będą jeździły. Spełniam tylko obowiązek pisania o rzeczach właściwych, a nie bzdurach jakichś.
|