Kolejny rok z rzędu, gdy zbliża się 14 października - Dzień Edukacji Narodowej coraz poważniej zastanawiam się co z tym świętem? A precyzując swoje przemyślenia co z tym świętem w Szkole Podstawowej w Bisztynku? Skupiam się tylko na tej szkole, bo w niej uczy się moje dziecko.
Wiele rzeczy w tej szkole jest dla mnie niezrozumiałych, jak skomplikowane funkcje matematyczne. Z tą tylko różnicą, że matmę nie każdy kuma a w dorosłym życiu tangensy i cotangensy nie wszystkim są do szczęścia potrzebne.
Gdy chodziłam do Szkoły Podstawowej w Bisztynku, Dzień Edukacji Narodowej był naprawdę świętem, które w mniejszym, czy w większym stopniu był odczuwalny przez całą społeczność szkolną, a przede wszystkim uczniów. Był to dzień "na luzaku", nauczyciele nie pytali, nie było klasówek, ani sprawdzianów. Lekcje były bardzo przyjemne, nawet dla tych odporniejszych na wiedzę. W całej szkole czuć było świąteczny nastrój.
Wszyscy uczniowie ubrani na galowo. Chłopcy w granatowych lub czarnych spodniach i białych koszulach, dziewczynki w spódniczkach i pięknych śnieżnobiałych bluzkach. Niedopuszczalne było, aby elementem stroju galowego były dżinsy! Wszędzie widać było uczniów biegających z kwiatami do swoich ulubionych nauczycieli. No i był uroczysty apel ze Sztandarem, Hymnem i Pieśnią Szkoły.
Sala gimnastyczna ta sama co obecnie, z tą tylko różnicą, że uczniów było zdecydowanie więcej, w porywach 800 osób, a nawet więcej. I wszyscy mieściliśmy się na tej sali. Staliśmy równiutko, czwórkami (a jak ktoś przypadkiem miał inny pomysł na ustawienie się to zaraz Pan Edek dokładnie wytłumaczył dla oporniejszych jak należy stać!). I wszyscy bez wyjątku słuchaliśmy, czasem nudnych dla nas, przemówień, gratulacji i podziękowań skierowanych do pracowników oświaty.
Gdy kończył się apel biegliśmy z kwiatami do swoich Wychowawców, Woźnych, Kucharek. Nawet Pan Woźny był odświętnie ubrany i się uśmiechał. Ale najlepsze było po apelu nie było już lekcji i można było wcześniej iść do domu, takie legalne wagary, bo jest przecież święto !!!
A obecnie jak ten dzień wygląda?
Otóż dzień 14 października jest dniem wolnym od zajęć edukacyjnych. W praktyce oznacza to, że w piątek szkoła będzie świecić pustkami; uczniów tam na pewno nie będzie. Ok, jest święto! Potrafię to w mniejszym lub większym stopniu zrozumieć.
Nie rozumiem jednak, dlaczego uroczysty apel organizowany jest 13 października, a uczestnictwo w nim, z małymi wyjątkami, nie jest obowiązkowe. Obowiązkowo na apelu muszą być wszystkie dzieci dojeżdżające, a miejscowe mają legalne wagary. Oczywiście mogą przyjść, jak już mocno chcą ale konia z rzędem temu, kto mi wskaże dziecko, które z tego skorzysta z własnej nieprzymuszonej woli!!!
Zastanawiam się czy to kara, czy nagroda? Dla kogo kara? Dla tych co idą do domu, czy dla tych co zostają na apelu? A patrząc z drugiej strony - może to nagroda?
Jak rodzice mają nauczyć własne dzieci szacunku do szkoły a w późniejszym okresie szacunku do instytucji, symboli narodowych, kiedy sama szkoła umywa od tego ręce?
Rodzic może tłumaczyć dziecku to wszystko ale w takich, jak opisane wyżej realiach, dla małego dziecka to raczej abstrakcja. Gdzie mamy swym dzieciom wskazywać autorytety, jak nie w najbliższym środowisku szkolnym?
Dlaczego o tym piszę? Bo moje oburzenie już mi zaczyna przeszkadzać. Jak mam odpowiedzieć dziecku na proste pytanie: "Dlaczego mam iść do szkoły na galowo, skoro nie muszę iść na apel? To bez sensu."
Faktycznie sensu w tym i w takiej organizacji Dnia Edukacji Narodowej chyba nie należy się doszukiwać. Pozostawiam to do przemyślenia wszystkim zainteresowanym.
Bez względu na realia, wszystkim Pracownikom Oświaty w dniu ich święta składam najserdeczniejsze życzenia. Niech realizacja Waszych obowiązków zawodowych będzie przyjemnością i pasją zakończoną pasmem sukcesów!
Rodzic (imię i nazwisko znane redakcji) - 13.10.2016 r.
Aktualizacja z 13.10.2016 r. godz. 20:15
Na reakcję na powyższą publikację, ze strony jednej z mam nie czekaliśmy długo. Oto co do nas napisała:
Dziękuję za opublikowanie tego listu, z którym w pełni się zgadzam. Podejrzewam jednak, że niezbyt wielu odważy się go skomentować z obawy przed konsekwencjami. Wolne 14-go października bulwersuje mnie tym bardziej, że na tablicy ogłoszeń szkoły widnieje kartka, że wolne od zajęć dydaktyczno-wychowawczych są 31 października, 2 maja i 16 czerwca. O 14 października nie ma żadnych informacji.
Gdy zapytałam syna dlaczego ma nie iść do szkoły to odpowiedział, że jest święto (???). Czy w związku z tym ja też mam nie iść do pracy?
Dowiedziałam się, że w Bartoszycach dzieci idą do szkoły i będzie święto. W gminie podobnej do naszej odbędzie się uroczyste pasowanie na ucznia i wręczenie nagród dyrektora szkoły i lekcji nie będzie. Podobno Karta Nauczyciela jest jedna a jakoś dziwnie przez naszą szkołę interpretowana.
Mama (imię i nazwisko znane redakcji)
|