"Rzeczywiście przypadek Englinga może rodzić sceptycyzm, ponieważ
nie należy on do świętych męczenników, duchownych itp., a jednak
ma z nimi wszystkimi coś wspólnego.
Jego nieprzeciętność i aktualność polega przede wszystkim na
tym, że był zwykłym chłopcem ze wsi z wielkimi ideałami, które z
trudem, ale i konsekwencją (+ pomocą łaski) realizował.
Od kilku lat dane mi jest zajmować się jego osobą i domem rodzinnym oraz -
siłą rzeczy - sprawdzaniem, na ile może on być współcześnie atrakcyjny
jako wzorzec osobowy dla młodych i nie tylko. Moje doświadczenia są coraz
bardziej pozytywne i zmierzają do zorganizowania warsztatów rozwojowych,
inspirowanych postacią Józefa..." -(z listu Alicji Kostka do mnie.)
Deutsch >>>
Urodzony 05.01.1898 r. w Prositach. Zmarł 04.10.1918 r. w Cambrai/Francja.
Od 14 roku życia uczęszczał do Pallotyńskiej Szkoły w Schönstatt koło Koblencji.
W wieku lat 18 został powołany do wojska i poszedł na front I Wojny Światowej.
Wcześniej odkrył w sobie olbrzymią siłę wiary i poszukiwał w swoim otoczeniu
możliwości zwycięstwa dla Chrystusa. W czasie pomiędzy atakami i szturmami,
znajdował czas na pisanie dziennika, który później został odnaleziony.
Wreszcie jednak znalazł śmierć w bitwie koło Cambrei we Francji i tam został
pogrzebany. Jednak jego grób nie został odnaleziony do dziś. Jest do tej pory
uważany za wybitnego, młodego Sługę Bożego zakonu Pallotynów.
Inicjatywa, aby przeprowadzić proces beatyfikacji Josef'a Engling'a, należała
do doktora Joachima Schmiedl'a. Pojawiła się już w roku 1930. Rok 1936 był
rokiem Josefa Engling'a w Ruchu-Schönstatt. Po drugiej wojnie światowej
zgodzono się prowadzić rozprawę diecezjalną i w roku 1952 ją rozpoczęto.
Postulator, dr Aleksander Menningen przez dwanaście lat gromadził wszelkie
akta i przesłał je do Rzymu. Tam w dniu 10 października 1964 r. Kongregacja
Nauki i Wiary dokonała otwarcia tych akt. Jakiś czas później Pallotyński
Ruch-Schönstatt został oddzielony od tego procesu. Proces nie mógł
przełamać lodów. Akta zostały prztłumaczone na obowiązujący w procesie
język włoski. Nadal jednak proces nie może iść szybszym krokiem.
Biografię Josefa Englinga w opracowaniu Pani Alicji Kostki możecie przeczytać niżej.
| |
Józef Engling urodził się 5 stycznia 1898 roku w Prositach na Warmii. Wychował się
w wielodzietnej rodzinie rzemieślniczej. Jego ojciec zajmował się krawiectwem i żył skromnie,
choć nie biednie.
W dzieciństwie Józef był chłopcem wątłym i chorowitym. Skutkiem ciężko przebytej choroby
było lekkie, lecz widoczne skrzywienie klatki piersiowej. Mimo, że później rozwinął się w
silnego i dobrze zbudowanego młodzieńca, to jego sylwetka pozostała już nieco pochylona,
przez co sprawiała wrażenie nieporadnej. Engling miał także wadę wymowy - sporą trudność
sprawiały mu głoski : R, L oraz S. Wszystkie te braki cielesne przysporzyły mu wiele cierpień
zwłaszcza w późniejszym okresie życia.
Jeśli chodzi o usposobienie, Józef był prostodusznym, wrażliwym i niezwykle skupionym
chłopcem o bogatym życiu wewnętrznym. Szczególną miłością darzył wszystko to, co rodzinne.
Wrodzony pęd do działania sprawiał, że chłopak całym sercem umiał angażować się w każdą
wykonywaną pracę. Chętnie pomagał swoim rodzicom zarówno w domu, jak i na polu.
W 1910 r. Józef przystąpił do pierwszej Komunii Świętej. Wydarzenie to pozostawiło głęboki
ślad w jego duszy, niezwykle wrażliwej na wszystko, co religijne. Już wtedy dwunastoletni
chłopiec prowadził swój dzienniczek duchowy, którego zapiski wskazują na wyjątkowo
samodzielne sądy i delikatną, dojrzałą pobożność, jak na kogoś w tak młodym wieku.
Kiedy Engling miał 14 lat, zdecydował się zostać księdzem. We wrześniu 1912 r. przybył w
tym celu do nowo odnowionego gimnazjum pallotyńskiego w Szönstaat koło Vallendar
nad Renem (Niemcy). Młody chłopak ze wsi nie okazał się być jednak wybitnym talentem, choć
posiadał uzdolnienia wyższe od przeciętnych. W szkole dał się poznać przede wszystkim jako
dobry kolega. Był wzorem dla swych rówieśników i wkrótce stał się ich duchowym przywódcą.
Dzięki wielu wskazówkom otrzymanym w tym czasie od swojego ojca duchowego, Józef zaczął
świadomie pracować nad kształtowaniem własnego charakteru.
Znaczącym wydarzeniem w życiu młodego Englinga był udział w założeniu Kongregacji
Mariańskiej, która to później rozwinęła się w Ruch Apostolski z Szönstaat. Miało to miejsce
18 października 1914 r. Wtedy to właśnie ojciec duchowy gimnazjum - ks. Kentenich przedstawił
pamiętny wykład, który przeszedł do historii Szönstaat jako "Akt Założycielski". Ojciec
duchowy wspólnie z młodymi współzałożycielami Kongregacji zawarł w tym dniu tzw. "przymierze
miłości" z Maryją, które dzięki Opatrzności Bożej stało się zarodkiem dzisiejszej Rodziny
Szensztackiej. Engling bardzo głęboko w swoim sercu przeżywał "Akt Założycielski" Szönstaat,
jakim było owo historyczne przymierze miłości z Matką Bożą. Był on także mocno związany
duchowo z samym założycielem Ruchu - ks. Kentenichem. Traktował go jak swojego ojca i z
zapałem wprowadzał w życie wszystkie jego zalecenia. Bardzo wcześnie - praktycznie już
w 18 roku życia - stal się ucieleśnieniem wszystkich idei Szönstaat.
W roku szkolnym 1915/1916 Engling został prefektem Kongregacji Mniejszej, do której należeli
uczniowie średnich klas pallotyńskiego gimnazjum. Młoda Kongregacja przeżyła pod jego
kierownictwem wysoki rozkwit, mimo wielu pojawiających się trudności - był to przecież czas wojny.
W tym to właśnie okresie kształtował się również ideał osobisty samego Józefa. "Chcę stać się
wszystkim dla wszystkich - mawiał - pragnę być szczególną własnością Maryi". To zdanie stało
się później główną treścią jego życia. Pełna czułości miłość do Matki Jezusa przynaglała go nie
tylko do ciągłej pracy nad własnym charakterem, ale także do bezinteresownej służby apostolskiej.
Sporo czasu spędzał na modlitwie.
W teologii Kościoła znane jest pojęcie "skarbca łask", które spływają na ludzi
za pośrednictwem Maryi i świętych. Członkowie Szönstaatu poprzez wierne
wypełnianie codziennych obowiązków pragnęli również przyczynić się do
wzbogacenia tego skarbca. Zaczęli nazywać go "kapitałem łask", aby wyrazić to,
że wkłady do niego złożone będą procentować pod ręką Maryi. Józef Engling za
namową Ojca Założyciela prowadził specjalny dzienniczek, który zawierał jego
duchowy plan dnia. Zapisywał w nim wszystkie odbyte praktyki modlitewne.
Były one szczególnym darem złożonym na ręce Matki Chrystusa i jego osobistym
wkładem do tego "kapitału łask".
W listopadzie 1916r. Engling otrzymał rozkaz stawienia się pod broń.
Z siedemnastoma innymi jeszcze uczniami gimnazjum przybył, więc do Hagenau
w Elsass, gdzie miało odbyć się kształcenie militarne. Widoczna wada postawy
nie kwalifikowała go niestety do tego, aby mógł się znaleźć w kompanii reprezentacyjnej.
Znalazł się w koszarach w towarzystwie wyjątkowo grubiańskich żołnierzy. Wielu
przykrości doznał także ze strony swojego okrutnego przełożonego. Jego życie stało się,
więc nagle trudne i pełne cierpienia. Mimo to starał się trwać mocno przy swoich
dążeniach samowychowawczych i równie żarliwie pielęgnować życie religijne. Prowadził
nadal swój duchowy plan dnia, starając się być wiernym Maryi w koszarach dokładnie
tak samo, jak w zaciszu internatu. Stał się dzięki temu prawdziwą podporą i oparciem
dla swoich kolegów, którzy nie mniej cierpieli z powodu trudów życia żołnierskiego,
do którego nie byli przecież przyzwyczajeni.
Na początku czerwca 1917 roku Józef Engling wyjechał na pole walki. Jego pułk został
skierowany na front wschodni. Nie doszło tam wprawdzie do żadnych poważniejszych
działań wojennych, jednak miesiące pobytu na wschodzie były dla wszystkich żołnierzy
bardzo uciążliwe. Męczyły ich długie i trudne marsze, często dokuczał głód. Jednak
młody Józef nawet w tak trudnych warunkach nie poddawał się. Za wszelką cenę pragnął
dążyć do świętości. Zgromadził wokół siebie kilku kolegów, z którymi rozmawiał na tematy
religijne i apostolskie. Utrzymywał z nimi stały, listowny kontakt, pozostając duchowym
przewodnikiem tej grupy aż do swojej śmierci.
Z początkiem roku 1918 jego pułk został przeniesiony pod twierdzę Verdun - na zlaną
krwią ziemię zachodnią. Engling, który sprawdził się już jako niezawodny żołnierz
frontowy, przeszedł do oddziału zwiadowczego. Brał udział w wielu niebezpiecznych
przedsięwzięciach wojennych. Z dnia na dzień stawał się również coraz większym
człowiekiem modlitwy. W jego planie dnia znajdowało się wiele różnych praktyk duchowych:
dwie godziny czuwań, różaniec, czytanie duchowe, wzbudzenie dobrej intencji, wieczorny
rachunek sumienia i żal za grzechy, a przede wszystkim zaś duchowy udział we Mszy
i Komunii Świętej. Do tego dochodziło jeszcze postanowienie szczegółowe, przy pomocy,
którego prowadził walkę ze słabościami swojego charakteru lub starał się jeszcze bardziej
uszlachetniać jego dobre strony.
Engling zdawał codziennie przed sobą pisemny rachunek z tego bogatego - pod względem
religijnym - planu dnia. Jak pokazują jego zapiski, te pisemne kontrole prowadził sumiennie
z niewielkimi wyjątkami poprzez cały czas życia wojskowego. Należy tu jeszcze dodać,
że w 1918 r. młody żołnierz kilkakrotnie przeprowadził w okopach dzień poświęcony odnowie
duchowej, a raz na jakiś czas, o ile to było możliwe, starał się nawet odbyć rekolekcje.
W połowie kwietnia 1918 r. dywizja, w której służył, staczała bitwę między Ypern a Bethune.
Jego pułk musiał iść, więc częściej w ogień walki, na skutek, czego ponosił dotkliwe straty.
W tych właśnie warunkach wzrastała jego miłość do Maryi, wznosząc się na wyżyny heroizmu.
Młodego żołnierza wypełniała wiara w posłannictwo Szönstaatu do tego stopnia, że dla
urzeczywistnienia jego celów dobrowolnie, w pisemnym poświęceniu ofiarował swoje życie
Matce Trzykroć Przedziwnej. Kiedy otaczały go okropności wojny, a wielu jego kolegów padało
w ogniu granatów, jego postanowienie szczegółowe brzmiało: w ciągu dnia ponawiać ofertę
swego życia przed Matką Bożą. Tak często, jak tylko mógł, ściągał z pola walki rannych,
odkopywał zasypanych, grzebał zabitych. Gdy nikt inny nie mógł się na to zdobyć, on w ogniu
granatów szedł dobrowolnie po jedzenie. Spokój duchowy, dzięki któremu przetrzymywał
dzielnie najtrudniejsze niebezpieczeństwa i ćwiczył się w koleżeństwie świadczy o tym, że to
oddanie życia traktował bardzo poważnie.
Ostatnie miesiące jego życia przypadły na okres walki defensywnej. W dniach, kiedy
żołnierze przebywali na froncie w nieludzkich wręcz warunkach, Engling pozostał nadal wierny
zarówno swoim kolegom, dla których zawsze był niezawodnym przyjacielem, jak i swoim
obowiązkom. Realizował nadal swój stały plan dnia: czy to w czasie długich marszów - w stanie
skrajnego wyczerpania, czy w trakcie działań wojennych. W tym właśnie czasie Józef wzbił się
na wyżyny rozwoju duchowego. Doszedł do tego, że niemal ciągle adorował Trójjedynego Boga
mieszkającego w jego sercu. Na krótko przed śmiercią jego życie duchowe osiągnęło taką głębię,
że młody żołnierz stale odczuwał bliskość swojego Pana, całkowicie był już z Nim zjednoczony.
Wieczorem 4 października 1918 roku w pobliżu Cambrai trafił go granat. Jego całkowite
poświęcenie się Maryi zostało w ten sposób przypieczętowane bohaterską śmiercią.
Miejsce spoczynku Józefa Englinga do dzisiejszego dnia pozostaje nieznane.
Wszyscy towarzysze Englinga twierdzili, że był to człowiek niezwykle rozmodlony, oddany
całkowicie Bogu i bliźnim. Jego pamiętniki, listy i notatki potwierdziły jedynie tę opinię
i udowodniły, że Józef prowadził niezwykle cnotliwe i heroiczne życie. Wielu ludzi już wtedy
uważało go za świętego. 4 października 1952r. w Trewirze (południowe Niemcy) rozpoczęto
jego proces beatyfikacyjny, który zakończył się na etapie diecezjalnym latem 1964r.
i został przekazany do Rzymu. Teraz już pozostaje jedynie oczekiwanie na rychłą beatyfikację
tego Sługi Bożego.
- na podst. materiału przekazanego przez p. Alicję Kostka
Andrzej Grabowski - 01.07.2008 r.
|