Policja podjęła decyzję o ewakuacji mieszkańców czterech jednopiętrowych kamienic przy ul. Kajki po tym, jak dziś około 18:00 na strychu jednego z budynków kobieta znalazła amunicję. Decyzję o ewakuacji podjęto, gdyż strych przedwojennej kamienicy mógł kryć więcej niebezpiecznych niespodzianek.
Pani Krystyna Zawadzka mieszkająca w jednej z kamienic przy ul. Kajki w Bisztynku postanowiła posprzątać swój, dawno nieużywany strych. W trakcie tych prac znalazła kawałek mocno zardzewiałego metalu. Początkowo oczyszczała nawet to znalezisko z tej rdzy i wówczas zauważyła naboje tkwiące w metalowej taśmie. - Jak zobaczyłam te kulki to się przestraszyłam - mówiła Krystyna Zawadzka.
- Nie chciałam tego po prostu wyrzucić na śmietnik, bo uznałam, że to niebezpieczne więc zatelefonowałam na policję. Prawdę mówiąc myślałam, że po prostu to ode mnie wezmą i będzie po sprawie - opowiadała Krystyna Zawadzka podkreślając, że nie ma pojęcia skąd amunicja wzięła się na jej strychu.
Po ujawnieniu znaleziska policjanci z Bisztynka jednak nie zabrali po prostu amunicji tkwiącej w taśmie metalowej do karabinu maszynowego. Poprosili o przybycie policjanta specjalisty z zakresu rozpoznania minersko-pirotechnicznego. Dyżurny komendy w Bartoszycach obawiając się, że na strychu przedwojennej kamienicy mogą znajdować się inne przedmioty i materiały wybuchowe polecił przeprowadzenie ewakuacji połączonych ze sobą, zwartych czterech kamienic. Ewakuowano około 30. mieszkańców, którym - powiadomiona przez wojewódzki zespół zarządzania kryzysowego zastępczyni burmistrza Krystyna Zawistowska - zapewniła pobyt w ciepłych, dwóch autobusach będących w dyspozycji gminy oraz pomieszczeniach Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Ewakuowani z niecierplwością czekali na przyjazd policyjnego pirotechnika, bo to od jego decyzji i ewentualnych kolejnych znalezisk niebezpiecznych przedmiotów zależało, czy wrócą zaraz do domów, czy spędzą noc u rodzin lub znajomych, albo w przygotowywanych szybko miejscach w szkole lub przedszkolu.
Pirotechnik wraz z policjantami z Bisztynka przeszukali dokładnie strych na którym Krystyna Zawadzka znalazła amunicję. Na szczęście niczego więcej nie znaleźli. Amunicja została zabezpieczona. Nie stanowiła żadnego zagrożenia. Pochodziła z okresu II wojny światowej. Mieszkańcy mogli wrócić do swych domów.
Cała akcja twała około 2,5 godziny i wbrew opinii wielu gapiów nie była bezsensowana. Nigdy przecież nie wiadomo co mogą kryć dawno nie użytkowane strychy przedwojennych kamienic. Mogły tam być znacznie bardziej niebezpieczne przedmioty. Akcja pokazała też sprawność miejskich służb zarządzania kryzysowego. W bardzo szybkim czasie ewakuowanym zapewniono ciepłe miejsca do oczekiwania na rozwój i zakończenie akcji.
Andrzej Grabowski - 29.11.2013 r.
|