Aktualności >>> O czarodziejskiej motyczce i sposobach promocji miasta >>>

 .: Jeden ze sposobów na łatanie budżetu

Refleksje radnej z motyczką i "czerwoną kartką"

Sposób na łatanie budżetu, budowanie społeczeństwa obywatelskiego i promocję miasta. Wyznania jakiejś radnej z motyczką i "czerwoną kartką".

Światowe media obiegła wiadomość o burmistrzu z miotłą, z włoskiej miejscowości Calalzo di Cadore >>>, który razem z asesorem, osobiście zamiatają latem ulice, we wszystkie weekendy, bo większość pracowników zakładu komunalnego jest na wakacjach a w miejskiej kasie nie ma pieniędzy na godziny nadliczbowe dla ewentualnych zastępców.

Wielki świat, a tu "Bisztynek zapomniane miasteczko" i jakaś radna nie z miotłą ale z motyczką razem z kobietkami z KKA (który to klub sama założyła) biega po Bisztynku i niestrudzenie poszukuje "brzydkich miejsc", by za dotknięciem "czarodziejskiej motyczki" zamienić je w "miejsca ładne". O dziwo czary-mary udały się, bo w otoczeniu parkingu, przy Diabelskim Kamieniu wyrosły szpalery liliowców, rudbekii, floksów, piwonii, konwalii..., na poboczach jezdni (też przy DK) pojawiły się buki, ozdobne świerki i mały kwiatowy klombik. W sumie to w różnych punktach miasta wyczarowało się 100 ozdobnych drzewek. Teraz rośnie ich tylko 90, bo 10 świerków zniknęło w niewiadomych okolicznościach (dziwne, bo miejscowa policja penetruje teren DK przynajmniej 3 razy dziennie) ale to nic nie szkodzi, pewnie i tak zdobią nasze miasteczko, tylko zmieniły miejsce.

Ta z motyczką szybko połapała się, że "czarodziejskie sztuczki" to intratny interes. Wyłudzając od Nadleśnictwa Bartoszyce 60 drzewek a od prywatnej osoby 40, z radością zauważyła, że zarobiła 700 złotych (100 x 7 zł). Naiwni mieszkańcy miasta i gminy podpuszczeni przez klubowiczki oddali ze swoich ogrodów 200 sadzonek kwiatów i znów zarobek, tym razem 1200 zł (200 x 6 zł). W ten oto sposób tylko w ciągu jednego roku wydatki na zieleń miejską z budżetu miasta zmniejszyły się o 1700 złotych.

Trzy kwiatowe klomby, punktowe nasadzenia kwiatów, gazony przy witaczu (wszystko przy "powiatówce", ul. Kolejowej) to kolejne czary-mary do których tym razem wciągnięto pana M.D. Z ekipą. (M.D. To ten od "klanu".) Podobno nowi włodarze, nie wiadomo jeszcze który, zrobią go dróżnikiem, albo dostanie wsparcie w postaci 3 nowych etatów. Ale kto tam wie, może go pogonią. Gdyby tak się stało to wielka strata dla miasta, bo to jeden z porządniejszych urzędników, życzliwy i otwarty na współpracę nawet z chmarą nawiedzonych i rozkapryszonych kobitek z KKA.

Tu pojawi się też przestroga dla działaczy społecznych. Nie bądźcie nadaktywni, nie zakłócajcie ciszy urzędniczych gabinetów, nie wyciągajcie pieniędzy z kasy miasta i prywatnych kieszeni. Liczcie się z "konsekwencjami" swojej działalności. W innym przypadku czeka was dodatkowe społeczne zajęcie a mianowicie pisanie "biznesplanów". Ambitne urzędnicze główki pracują pilnie i konstruktywnie nad sposobem obrzydzenia wam społecznikostwa. Może być inaczej. Jakiś roześmiany komitet wyborczy (być może z powodu tego uśmiechu przegrał z kretesem) namawiał przyszłe władze do utworzenia budżetu obywatelskiego. Gdyby nowy włodarz w swojej szczodrości utworzył taki budżet to społecznicy odetchnęliby z ulgą. Mając dostęp do "finansowego eldorado" przestaliby wreszcie dręczyć urzędników, wyłudzać kasę od skarbnika urzędu i lokalnego biznesu.

Jeszcze jeden wtręt a przy okazji sprostowanie: "dzieło" przebudowy ul. Kolejowej to niewątpliwy sukces, tylko dlaczego bisztyneckie mini-czaty uparcie donoszą, ż ma on (ten sukces) tylko jednego ojca? Coś się za tym kryje, bo nikt nie prostuje tych fałszywych doniesień. Potocznie mówi się, że sukces może mieć wielu ojców i w przypadku przebudowy Kolejowej było właśnie tak.

Pojawiły się też inne występki. Ta od motyczki rzuciła zły urok na dwudziestkę porządnych ludzi i razem nimi śpiewa w jakiejś Mozaice. Może ich nawet zahipnotyzowała bo dalej śpiewają a przecież jak głosiła wieść gminna i życzliwi Mozaika miała się rozpaść jeszcze przed powstaniem. Atu nie! Koncertuje tu i tam, ponoć ostatnio popisywali się nawet w powiecie! Mozaikowe zarozumialce myślą, że w ten sposób prmują gminę Bisztynek. Totalna bzdura! Każdy głupek wie, że najskuteczniejszą formą promocji miasta (dobrej i złej) jest klęska żywiołowa albo wysmażenie jakiejś medialnej afery. Chyba nikt nie zaprzeczy, że dzięki wspomnianym formom zapomniane miasteczko znalazło się na czołówkach doniesień prasowych, wiadomości radiowych i telewizyjnych.

Społeczna intruzka wraz z klubowiczkami podszywając się pod społeczną akcję "Kwiatek, czy tam coś..." czepiły się spokojnej, ale bardzo zaniedbanej uliczki B. Do tego szachrajstwa wciągnęły sponsorów, architekt krajobrazu, ważnych i mniej ważnych urzędników a na dodatek mieszkańców uliczki. Intruzka wymyśliła jakiś plan estetyzacji tejże uliczki. Sami widzicie co z tego wyszło.

Jedyne co spodobało się mieszkańcom to osłony n donice i bordowe kany. Właśnie z tego powodu mieszkanka z ul. K. (przy kościele) dręczy prezeskę i stolarza Z.J., by jej też takie osłony zrobić a klubowiczki prosi, żeby podzieliły się z nią bordowymi kanami. Czort wie o co jej chodzi. Być może podstępnie chce pomysł estetyzacji z ulicy B. przenieść na ulicę K. Jeżeli tak, to szykuje się kolejna, ale już lokalna afera! Bądźmy jednak dobrej myśli, bo w składzie nowej rady znalazły się służby mundurowe i osoby o wyjątkowych zdolnościach mediacyjnych i na pewno zadbają o to, by Bisztynek nie zasłynął z kolejnej afery.

Może i właściciel tejże strony wreszcie się uspokoi i będzie pisał o rzeczach miłych i przyjemnych a nie, jak do tej pory, nękał władze samorządowe "jakimiś głupotami", informował o społecznych działaniach itp. Właśnie to za jego przyczyną Radio Bartoszyce i Radio Olsztyn (pewnie węsząc aferkę) zainteresowało się "Kwiatkiem...". Pytali tą od motyczki skąd sadzonki drzewek i kwiatów, kto wspierał finansowo, czy mieszkańcy są za czy przeciw takim działaniom, jak na to patrzą władze samorządowe i jakie plany na przyszłość ma „Kwiatek...” Nie doszukawszy się znamion przestępczości w "kwiatkowej działalności", na antenach ww. rozgłośni, chyba tylko przez kurtuazję pochwalono akcję a na dodatek, z niewiadomych powodów, namawiano słuchaczy do naśladowania poczynań społeczności bisztyneckiej. Może dziennikarze w swojej naiwności myśleli, że jest to sposób na promocję zapomnianego miasteczka?

Żeby nie męczyć czytających te bzdury domysłami kto to napisał, dlaczego to zrobił, podpowiadam, że odpowiedź na dręczące pytanie znajduje się w nagłówku tekstu. Dla tych, którzy mimo podpowiedzi mają kłopot z identyfikacją piszącej podpowiadam inaczej. Jest to osoba stanowiąca matematyczną (a nie mentalną) 1/15 składu jakiejś byłej "kliki", która z niewiadomych powodów uzurpowała sobie prawo nazywania się RM.

Tymczasem pozdrawiam tych, którzy wytrwali w czytaniu. Życzę umiarkowanego rozsądku i dużo fantazji w dniu 30 listopada a to dlatego by ten historyczny (a może histeryczny?) dla Bisztynka dzień kojarzył się nam tylko z odpowiedzialnym wypełnieniem obowiązku obywatelskiego. A może pójdźmy z przykładem naszych kandydatów na burmistrza którym kampania otworzyła oczy i zróbmy to samo, ale dopiero 1 grudnia (poniedziałek) a wtedy z pewnością obudzimy się w nowej, pięknej, świetlanej rzeczywistości.

P.S. Piszącym na mini-czacie gratuluję pięknego stylu, szczerości wypowiedzi a przede wszystkim "uczciwego" opisywania naszej bisztyneckiej rzeczywistości. Bądźcie nadal kontunuatorami pięknej myśli wypowiedzianej (40 lat temu) przez znakomitego aktora Jana Kobuszewskiego w skeczu „Ucz się Jasiu”, że "... chamstwu w życiu trzeba przeciwstawiać się siłom i godnościom osobistom."



Radna z "czerwoną kartką"
(imię i nazwisko oczywiście znane redakcji) - 24.11.2014 r.


Copyright: www.bisztynek24.pl 2014