Na odcinku drogi nr 57 między Wozławkami a Bisztynkiem jest około 3 kilometrów prostej skłaniającej wielu kierowców do rozwijania tu dużych prędkości. Prosta kończy się jednak niebezpiecznymi zakrętami. W sobotę ok. 8:30, kierowca forda wylądował nim 150 metrów od drogi, bo najwidoczniej nie dostrzegł zakętów. Nic dziwnego. Miał 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Kierowca forda mondeo, Łukasz K. mieszkaniec gminy Bisztynek, który w sobotę (30 sierpnia) około godz. 8:30 wylądował 150 metrów od drogi którą jechał może mowić o szczęściu. Rozbił samochód, ale jemu nic się nie stało.
Jadąc z Wozławek do Bisztynka, drogą krajową nr 57 z całą pewnścią nie przejmował się ograniczeniami prędkości jakie na tym odcinku występują. Tuż przed Bisztynkiem, przed dwoma niebezpiecznymi zakrętami, z których pierwszy jest w prawo, stoją znaki ograniczające prędkości do 60 km/h a później 40 km/h. Kierujący fordem najwidoczniej nie zdołał zauważyć ostrego zakrętu w prawo, bo pojechał prosto.
Użyte w tekście słowo "wylądował" w pełni oddaje to, co stało się, gdy ford opuścił drogę zbudowaną w tym miejscu na dwumetrowej wysokości nasypie.
Jak wynika ze śladów na polu sąsiadującym z drogą, jego samochód najpierw przeleciał w powietrzu około 15 metrów, potem jechał po polu i ostatecznie zatrzymał się, po uderzeniu w drzewo i dachowaniu, przy dawnym nasypie kolejowym, w odległości około 150 metrów od drogi.
Przyczyny lekceważenia wszelkich zasad panujących na drodze stały się jasne bardzo szybko. Policjaci ruchu drogowego przebadali kierowcę na zawartość alkoholu. Łukasz K. miał ponad 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu (1,31 mg/dm3). Trafił do szpitala, choć sam opuścił swój samochód i nie miał żadnych widocznych obrażeń ciała. Skarżył się jedynie na to, że "kręci mu się w głowie".
Sprawą jego lotu samochodem zajmie się teraz policja i prokurator. Kierowca oczywiście już stracił prawo jazdy.
Andrzej Grabowski - 30.08.2014 r.
Materiał znajdziesz także na portalu:
|