Dnia 5 listopada 2011 r. o godz. 12.00, w bazylice współkatedralnej św. Jakuba w Olsztynie, pod przewodnictwem ks. abpa Wojciecha Ziemby, metropolity warmińskiego, nastąpiło uroczyste zamknięcie diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego męczenników II wojny światowej, ofiar nazizmu niemieckiego i komunizmu: ks. Józefa Steinki i 36 Towarzyszy oraz ks. Bronisława Sochaczewskiego i 8 Towarzyszy. Obejmuje on zatem 46 osób - Sług Bożych, męczenników warmińskich.
Na naszą prośbę ks. dr Lucjan Świto przesłał nam informację o pięciu księżach męczennikach, ktorzy pracowali lub zginęli na terenie obecnej (i dawnej) gminy Bisztynek (Bischofstein). Są to: Adalbert Prothmann (Prosity), Franz Ludwig (Sątopy), Franz Zagermann (Unikowo), Johannes Marquardt (Paluzy) i Arthur Schulz (Bisztynek).
Dziś przedtawiamy Wam Sługę Bożego ks. Johannesa Marquardta (pol. Jan Marquardt).
Życiorys | Jan Marquardt urodził się 28 lipca 1888 r. w Kłajpedzie. Jego ojciec był urzędnikiem pocztowym. Studia filozoficzno-teologiczne ukończył w Wyższym Seminarium Duchownym "Hosianum" w Braniewie. Tonsurę i cztery święcenia niższe otrzymał 10 marca 1912 r., subdiakonat 4 sierpnia tego samego roku, a diakonat 22 grudnia z rąk biskupa pomocniczego diecezji warmińskiej Edwarda Herrmanna. Święcenia kapłańskie przyjął 26 stycznia 1913 r. we Fromborku. Jako wikariusz duszpasterzował w Kolnie.
Od 15 września 1914 r. przez krótki czas był tamkomendariuszem. Po kilku latach pracy duszpasterskiej w tej parafii, 25 września 1922 r. został wikariuszem w Lidzbarku Warmińskim. |
Po ponad siedmioletniej pracy duszpasterskiej w Lidzbarku Warmińskim, 12 grudnia 1929 r. został mianowany proboszczem w Paluzach. W listopadzie 1944 r. zmogła go choroba i rozpoczął leczenie. W czasie nieobecności w parafii opiekę duszpasterską nad wiernymi sprawował ks. Edward Palm z parafii w Gąbinie. Ks. J. Marquard zginął zamordowany przez żołnierzy radzieckich 29 stycznia 1945 r. na plebanii w Paluzach. Jego pogrzeb odbył się w maju 1945 r. Pochowano go na cmentarzu parafialnym w Paluzach.
Okoliczności śmierciW niedzielny poranek, 28 stycznia 1945 r. w parafii Paluzy było jeszcze stosunkowo spokojnie. Ks. Jan Marquardt odprawił z rana Mszę św., a po niej odwiedził chorych w Łędławkach, zaś w południe sprawował Mszę św. (zwaną sumą) dla licznie zgromadzonych wiernych.
Około godz. 14.00 dotarła wiadomość, że Rosjanie są już niedaleko Paluz. Wieś wypełniła się uciekinierami z pobliskich okolic. Na nabożeństwo popołudniowe nikt już do kościoła nie przyszedł. Nie odbył się także pogrzeb żołnierza. Ks. Marquard zachęcał swych parafian do opuszczenia Paluz, sam zaś stwierdził, że w parafii tak długo będzie, jak długo będą jego parafianie.
Pamiętał o słowach Jezusa, "Dobry pasterz życie oddaje za swoje owce, lecz najemnik i ten, który nie jest pasterzem, do którego nie należą owce, widząc wilka przychodzącego opuszcza owce swoje i ucieka, a wilk porywa owce i rozprasza je. A najemnik ucieka, ponieważ jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach (J 10, 11-13)". Wierny był tym słowom do końca swego życia.
Wieczorem odwiedzał swych parafian, zachęcając ich do ucieczki przed nadchodzącym frontem. O północy pozostali mieszkańcy Paluz otrzymali rozkaz do natychmiastowej ucieczki. Zaczął się chaos. Ks. Marquard, siostry katarzynki i wiele innych osób skryło się przed Rosjanami w piwnicy plebanii.
Siostra katarzynka A. Angella, świadek śmierci ks. Jana Marquardta, tak opisała to wydarzenie: "(...) Gdy Rosjanie weszli na plebanię zażądali najpierw, aby na górę wyszedł ksiądz. Zaraz potem musieliśmy również pójść. Odebrano nam zegarki. Księdza pytano również o inne wartościowe rzeczy. Po krótkiej naradzie Rosjan wszystkie osoby musiały się stawić na podwórku plebanii. (...) Podczas gdy na zewnątrz zostali rozstrzelani najbiedniejsi, dwóch innych Rosjan, którzy przeszukiwali plebanię, zażądało od nas sióstr klucza od szafy, w którym przechowywane były sprzęty kościelne. Ponieważ my siostry nie wiedziałyśmy niczego o kluczu, wezwałyśmy szybko księdza, (...) stał już na dworze gotowy umrzeć. Gdy ksiądz otworzył szafę, zażądali jeszcze innych wartościowych rzeczy, które im spokojnie przekazał. Zaraz potem wszedł inny Rosjanin, ustawił nas troje w sali, księdza w środku. Padł strzał, trafił księdza w prawą skroń i zabił". W tym samym czasie rozstrzelano wielu mieszkańców Paluz, a także uciekinierów.
Nieco inna relacja mówi, że ks. J. Marquardt oddał swe życie za zdenerwowanie swej gospodyni, która weszła w konflikt z pracownikami i robotnikami polskimi. Konflikt powstał na tle spalonego drewna przez robotników polskich, a należy dodać, że mrozy tej zimy były duże. Opał był przeznaczony do kuchni, zdenerwowana gospodyni zażądała wyjaśnień. Polacy o całym zajściu opowiedzieli Rosjanom, po ich przybyciu do Paluz.
Czerwonoarmiści zaraz rozstrzelali gospodynię przed domem na podwórzu, a ks. Marquarda uznali za jej męża. Pomyłka ta miała często miejsce; prawosławni duchowni byli żonaci. "Postawili go dlatego z obiema siostrami katarzynkami, które były w Paluzach, w pokoju pod ścianą. Trzech wycelowało i strzelało. Ksiądz i siostry upadły, siostry jednak tylko ze zrozumiałego strachu". Wszystkie trzy kule trafiły ks. Marquarda, zabijając go na miejscu.
Ciało rozstrzelanego ks. Jana Marquarda odnaleziono dopiero w pierwszych dniach maja 1945 r. w płytkim stawie na łące nieopodal Paluz. Znalezione ciało młody mężczyzna ułożył na płozie i zaprzęgiem konnym przywiózł do Paluz. Razem z nim szedł grabarz Wölki, jeden mężczyzna i cztery kobiety.
Widok rozstrzelanego ks. Jana Marquardta był przygnębiający. Z lewej strony potylicy miał dużą dziurę, był bez obuwia, obie stopy miał związane drutem. Był wysokiego wzrostu, a płoza nie była zbyt długa, toteż jego nagie stopy powłóczyły przez cały czas po ulicy.
Jedna z mieszkanek Paluz, świadek pogrzebu ks. J. Marquarda, wspomina to wydarzenie, "(...) Do tej pory nie opłakiwałam żadnej straty, lecz mając przed oczyma taki widok płakałam. Nasz ksiądz odprawiał zawsze tak piękne pogrzeby, ostatni dla mojej szwagierki, która została pochowana 22 stycznia 1945 r., a on sam był wleczony po ziemi jak nieżywy pies".
Pogrzeb ks. Jana Marquarda był bardzo skromny, odbywał się w obecności zaledwie kilku osób. Duchowny spoczął na cmentarzu parafialnym w Paluzach.
Sylwetka duchowaSługa Boży ks. Jan Marquard był duchownym Kościoła rzymskokatolickiego miłującym służbę Bogu i bliźnim. W swoim pamiętniku tak pisał o ks. Marquardzie jego przyjaciel ks. Bruno Schwark, (...) posiadał charyzmat do pracy duszpasterskiej z młodzieżą i umiłowanie bliźnich, miłował pracę z cierpiącymi ubóstwo duchowe i materialne. Po cichu czynił dużo dobrego i wiele dawał (...). Trzeźwy realista, wróg frazesów, sztuczności i nieprawdy, hałasu, umiał rozwiązywać w mig trudne sprawy poprzez ujmującą serdeczność bez frazesów z ogromną dobrocią".
Ks. Antoni Himmel, kolega z wikariatu w Lidzbarku Warmińskim, dodał: "(...) Po cichu zrobił bardzo dużo dobrego i wiele oddawał. Na plac sportowy dla Deutsche Jugendkraft (Katolicki Młodzieżowy Związek Sportowy) osobiście ofiarował prawdopodobnie kwoty czterocyfrowe. Wiele rodzin zawdzięcza mu niewiarygodną pomoc. Jego dobroduszność była bezgraniczna. Nie umiał odmówić żadnemu żebrakowi czy podróżnemu. Potrafił nawet oddać własną pościel potrzebującemu."
Ks. Jan Marquardt ceniony był także przez swego lidzbarskiego proboszcza ks. Franza Bucholza, za wiedzę i realizm. W ostatnich dniach swego życia, przyjmował wszystkich pukających na plebanię, zapewniał im nocleg, a także nakarmił. Przyjął pod swój dach pod koniec stycznia 1945 r. także duchownego Kościoła ewangelicko-unijnego z Górowa Iławeckiego, z którym spędził ostatnie dni życia w Paluzach. Dzielił się ze wszystkimi tym co miał, pomagając utrudzonym i potrzebującym.
Materiał nadesłany przez ks. dra Lucjana Świto
Grób ks. MarguardtaCmentarz w Paluzach obszedłem wczoraj (23.11.2011 r.) bardzo dokładnie - "grób po grobie". Niestety mogiły księdza Marquardta nie odnalazłem. Jak na każdym cmentarzu znajduje się tam wiele grobów bezimiennych i zapewne w jednym z nich spoczywa Ksiądz Męczennik. Jak się dowiedzieliśmy, mogiły tej poszukiwał także ks. Wojciech Puszcz - prooszcz parafii w Paluzach. Niestety również bezskutecznie.
Miejsce śmierci księdza Marquardta zostanie prawdopodobnie upamiętnione specjalną tablicą. A jakie to miejsce? Plebania w 1945 roku i wcześniej znajdowała się w dość okazałym domu w Paluzach. Obecnie mieszczą się tam biura spółki "Paluzy".
Opracował: Andrzej Grabowski - 24.11.2011 r.
|