Aktualności >>> Na ludzką miarę >>>

 .: Lubię wiatraki, ale na ludzką miarę

Reklamujemy:


ZDZISŁAW MILACH O WIATRAKACH

Wiatraki. Jestem pasjonatem wiatraków. Sam zrobiłem ich kilkanaście. Właściwie pierwsze to były latające skrzydła. Zaprojektowałem je i wykonałem z pomocą paru ludzi co też lubią wiatr, żagle ruch i ekspresję krajobrazu. Stanęły w środku stawków wśród fontann, na osiedlu gdzie onegdaj mieszkałem. Niestety długo nie postały bo dla miejscowych chuliganów były prowokacją.

Teraz wiatraki furczą w moim obejściu. Furczą mnie, furczą bocianom i gołębiom, furczą też nad budą "Lizusa". Furczą - a może furkają - w każdym razie lubię je, bo lubię wiatraki. Furkoczą, zapewne dają głos paru decybeli, ale na pewno nie głośniejsze są niż klekot bociana, klangor żurawi czy pianie koguta.A mnie poza tym pokazują siłę i kierunek wiatru - wystarczy zerknąć za okno. Robiłem je z miłością i zapałem, cieszyły mnie i intrygowały gości zawijających do mojego portu. Naprawiałem je po szalejących wichurach i odmalowywałem żeby bawiły mnie swoimi kolorami i urozmaicały przez cały rok dość monotonną zieleń sadu - latem, i jego kontrastową, czarno -białą szatę - zimą. Został mi jeszcze model skrzydła projektowanego na stawki w Warszawie, a teraz pracuje ono w sadzie ku mojej radości i satysfakcji.

A oto pojawia się niespodzianka. Moje ukochane wiatraki. Ale nie jakieś chuderlawe miniaturki które giną w zieleni sadu. O nie - to są olbrzymy, monstra. Prawdziwe giganty, i dla ludzi, gigantów nowej ery stworzone.

Nie dla mnie, który raczej preferuje rzeczy skromne, delikatne na moją ludzką, skromną miarę i przeze mnie krojone.

Ja na stare lata, po wieloletnich doświadczeniach życia w metropoliach, uciekłem do naturalnego pejzażu. Do zieleni pól i lasów. Do złota jesiennych brzóz i klonów. Do gorejących zagajników bukowych. Do ściernisk osnutych dymami ognisk. Do mgieł jesiennych co perlą się na pajęczynach. I wśród tego naturalnego piękna odżyłem, z nową energią zabrałem się do pracy. Bo jak mówi Norwid -"...Piękno jest by zachęcało do pracy...". I ja bez niego żyć teraz nie mogę. I tworzyć nie mógłbym. Bo uważam, że moim obowiązkiem wobec świata i ludzi jest, jako artysty to piękno uwieczniać, przekazywać, rozpowszechniać, po prostu pomóc je dostrzec. Bo uważam że człowiek ma naturalną potrzebę obcowania z pięknem. Szkoda, że ta potrzeba jest zabijana przez tak zwaną prozę życia. Przez pogoń za pieniądzem, za sukcesem, za nowym telewizorem czy samochodem. Ludzie zapominają, tracą wrażliwość i potrzebę istnienia naturalnego piękna w otaczającym nas świecie.

Właśnie ja - bez fałszywej skromności - staram się tą wrażliwość przywrócić. Chociażby przez to, że podarowałem miejscowemu gimnazjum dużo grafik, linorytów - których głównym motywem jest pejzaż miejscowy. I jest to stała ekspozycja, z którą młodzi ludzie obcują na co dzień. I niejednokrotnie nie zdają sobie z tego sprawy, że obcując z tym, jakaś cząstka ich duszy uwrażliwi się na sztukę, na piękno.

Cały czas mówię o sztuce, o pięknie, o wrażliwości mówiąc o wiatrakach. Nie mówię o decybelach, o prądach szkodliwych. Mówię o wrażeniach wizualnych. O kaleczeniu krajobrazu o wycinaniu grusz ulęgałek, jesionów i wierzb przydrożnych. Bo trzeba będzie je wyciąć, by trzydziestotonowe ciężarówki i dźwigi mogły dojechać na miejsce budowy.

Mój sąsiad, który tutaj się urodził i tu zapewne umrze, chodzi ze "spalinówą" - czyli piłą spalinową, i kombinuje, które by drzewo jeszcze wyciąć. Ja, obcy "warszawiak" jak mówi się pogardliwie - nie jestem nota bene warszawiakiem, urodziłem się w Kłodzku, potem przez wiele lat mieszkałem w Zielonej Górze, do Warszawy wyemigrowałem za pracą. Tam też byłem obcy. Otóż ja do tej pory na naszej działce posadziłem lipy, buki, świerki i w jedną wierzbę płaczącą. Ja - pogardzany "warszawiak", "obcy" - jadąc rowerem do Troszkowa zdejmuję z przydrożnych krzaków dzikiej róży torby foliowe i zbieram puszki po piwie, które to śmieci, beztroscy miejscowi, można powiedzieć z "dziada, pradziada" - beztrosko wyrzucają na swoją drogę, do swojego lasu, na swoją ziemię.

Dlatego to ja nie chcę mieć tych monstrów przy też mojej drodze, w moim lesie i na mojej ziemi. Żeby była jasność, nie jestem przeciwny wiatrakom jako źródłu czystej dla środowiska energii. Rozumiem doskonale tego potrzebę i wręcz konieczność. Od cywilizacji nie ucieknie się, ale można tworzyć ją bardziej ludzką - po prostu na naszą miarę. W audycji Radia Olsztyn na ten temat, jeden ze słuchaczy powiedział, że w Holandii budowali wiatraki już pięćset lat temu i nikomu to nie przeszkadzało. Tylko, że nie pomyślał o tym że były to wiatraki właśnie na "ludzką miarę", a nie kosmiczne monstra. Jeszcze raz to podkreślam budujmy, twórzmy rzeczy na naszą miarę, w skali która nie będzie w dysharmonii ze środowiskiem naturalnym.

Jeden z dyskutantów na spotkaniu u Burmistrza (debata publiczna o której pisaliśmy - przyp. red.)powiedział, że i tak to nasze środowisko jest zdewastowane. No, brawo, jest zdewastowane to dołóżmy jeszcze naszą cegiełkę do tej dewastacji. Będą nasze w wnuki dumne z nas.

Jeszcze na koniec jedna kwestia. Na tymże spotkaniu jeden z dyskutantów powiedział, że chcemy aby Bisztynek nadal był zakazaną dziurą poza programem rozwojowym. Jestem jak najdalej od tego. Bisztynek stał się dla mnie miastem rodzinnym, moim miastem. Chyba działając na rzecz chociażby Gimnazjum miejscowego dałem tego dowód. Ale uważam, że dawanie ludziom pieniędzy, za nic, czyli nie za pracę tylko za posiadanie kawałka ziemi, nie jest rozwiązaniem problemu bezrobocia i gnuśności niektórych mieszkańców powiatu.

Nie "dawaniem ryby, ale dawaniem wędki do złowienia tej ryby" rozwiążemy problem. Podarowaliśmy komputer córce sąsiada, uczennicy szkoły podstawowej, ponieważ dostałem od mojej córki jej komputer. I co się okazało? Po miesiącu dowiedzieliśmy się, że komputer został zniszczony. Dałem do dyspozycji chłopakowi, synowi sąsiada rower, po dwóch tygodniach odzyskałem rower, ale w stanie rozkładu. Stąd prosty wniosek, ludzie nie będą szanować dóbr, czy pieniędzy które dostali za "frajer". Natomiast trzeba im zapewnić pracę, jak chociażby przy budowie "Aqaparku", którego jednak powodzenie zależy również od tego czy okoliczny pejzaż będzie sprzyjał przybyciu turystów.

Entuzjasta wiatraków na ludzką miarę.

Zdzisław MILACH - artysta
Lądek 24 tel 89 718 80 10 - 25.11.2009 r.

Zapraszamy do wypełnienia poniższej ankiety. Wymagamy podania adresu e-mail w celu uniknięcia wielokrotnego wypełniania ankiety. Adresy będa losowo sprawdzane i w przypadku podawania "wziętych z sufitu" wyniki takiego respondenta będą kasowane.

Dane osobowe (adres e-mail) zebrane w ten sposób podlegają ochronie prawnej i będa gromadzone jedynie na potrzeby tej ankiety, a po jej zakończeniu zostaną skasowane.

Ankieta trwać będzie przez 10 dni tj. do dnia 5 grudnia 2009 r. do godziny 12.00.

I już pojawiły się wpisy z nie istniejących adresów Wpis z adresu agdde.@po.pl został z tych przyczyn usunięty i nie ma wpływu na wynik ankiety :-) Nie radzę próbować tego w przyszłości :-) Mamy czas i na bieżąco kontrolujemy to co się dzieje z ankietą.

Copyright: www.bisztynek.strona.pl 2009