W gminie Bisztynek toczy się prawdziwy bój o budowę (lub nie) siłowni wiatrowych. Przybiera on formę z która się nie godzę. Tę formę prezentują obie strony sporu o wiataki. Mało kto zauważył jednak, że wykonywanie obowiązkowych czynności związanych z tą inwestycją przynosi oczekiwane efekty. Jednem zdaniem: prawo działa, bo ilość "wiatraków" mających zakłócać nasz krajobraz i prowadzić do śmiertelnych nerwic ogółu mieszkańców zmalała z 48 do 11.
Słowa o zakłócaniau krajobrazu i śmiertelnych nerwicach proszę traktować jako ironię i sarkazm. Dodaję to zdanie, bo wiem, że czasem ciężko mnie zrozumieć.
Na stronie internetowej Wolne Jeziorany >>> ukazał się materiał pisany i wideo ze spotkania z mieszkańcami gminy (i nie tylko) w sprawie projektu studium zagospodarowania przestrzennego.
Miałem nie promować tego materiału, ale ponieważ tylko krowa nie zmienia zdania, zdanie zmieniłem. Zainteresowanych odsyłam więc do tej strony i do zapoznania się z zamieszczonym tam materiałem filmowym oraz tekstem, który - niestety - oszczędnie dozuje prawdę. Nie jest to jednak miejsce na polemikę z tekstem podpisanym "Redakcja" zamiast - zgodnie z dobrą praktyką dziennikarską - imieniem i nazwiskiem (imionami i nazwiskami).
Zdanie zmieniłem ponieważ wczoraj rozmawiałem z dwioma rozsądnymi przeciwnikami siłowni wiatrowych, mieszkańcami Sułowa. Zdanie zmieniłem, bo obie te osoby nie stosują zwykłych pyskówek i potrafią przyjmować argumenty, argumentując też wedle swego przekonania. Spokojnie i kulturalnie.
Zdanie zmieniłem też dlatego, iż drogą elektroniczną otrzymałem materiał promocyjny i edukacyjny z firmy usiłującej te siłownie wiatrowe postawić, posadowić, zbudować.
Zacznijmy zatem od ogólnego stwierdzenia, że odpowiednie przepisy prawa, zwłaszcza dotyczące uwzględniania lub nieuwzględniania uwag mieszkańców do projektu studium zagospodarowania przestrzennego, działa. Twierdzę tak z tej prostej przyczyny, iż projekt pierwszy zmian w studium mówił o 48 siłowniach wiatrowych, a projekt drugi o 11 siłowniach. To efekt uwzględnienia przez tak znienawidzonego Wójcika Jana uwag, wniosków i protestów mieszkańców.
Dochowując rzetelności dodam, że to także efekt ograniczenia inwestycji przez samego inwestora, bo już przy pierwszym projekcie zmian studium zauważył, że zapisy projektu uniemożliwią mu budowę 48 siłowni.
Dodam też, że moje własne uwagi do pierwszego projektu zmian w studium uwzględnione nie zostały o czym mnie pismem stosownym burmistrz poinformował.
Osoby z którymi wczoraj rozmawiałem poinformowały mnie, że przedstawicielowi inwestora uniemożliwiono wypowiedz podczas ostatniej "debaty", która odbyła się w sali gimnazjum. Moi rozmówcy skwitowali to słowem "szkoda".
Podkreślam ponownie, że obie te osoby były na spotkaniu i są zdeklarowanymi przeciwnikami posadowienia siłowni wiatrowych w naszej gminie.
Ponieważ nie umożliwiono temu przedstawicielowi wypowiedzi, być może nie wszyscy usłyszeli, że obecne zakusy inwestora mówią o zaledwie 11 "wiatrakach" posadowionych "mniej więcej" w miejscach pokazanych na mapkach poniżej a pochodzących z dokumentu, który inwestor zamierzał przedstawić.
"Mniej więcej", bo dokładne lokalizacje siłowni wedle współrzędnych geograficznych możemy poznać dopiero na dalszym etapie projektowania inwestycji. Na etapie budowy miejscowych planów zagospodarowania. Jedenastu planów, kóre tez można oprotestować i mieć do nich merytoryczne uwagi, które mogą tę inwestycję (w konkretnym miejscu określonych co do metra) zniweczyć, zablokować, uniemożliwić.
Inwestor nie miał też okazji złożyć szeregu obietnic dodatkowych profitów dla mieszkańców i samej gminy. Są to oczywiście obietnice. W rozmowie z przedstawicielem inwestora (telefonicznej) zwróciłem mu uwagę, iż jest to zestaw obietnic podobnych do wyborczych i do publikacji powinno raczej dojść po podpisaniu stosownej umowy lub podpisania porozumienia z władzami gminy. Wówczas obietnice miałby zupełnie inny walor.
Obecnie jest to oczywiście zestaw obietnic i oczywiście podlega on krytycznej ocenie. Publikacja jednak niektórych slajdów z prezentacji daje obraz a dodatkowo - zgodnie z prawem - stanowi ofertę "handlową". Nie jest więc obietnicą "sobie a muzom". Na publikację mam bowiem zgodę inwestora.
Całość prezentacji (dwóch) posiadam i chętnie prześlę każdemu chętnemu pocztą elektroniczną, bo nie mam tyle miejsca na serwerze, aby je umieścić na nim.
Wystarczy napisać na adres: admin@bisztynek24.pl i w tytule maila napisać "Invall prezentacje" a zwrotnym mailem prześlę materiały, które od inwestora otrzymałem.
Jak widać na grafikach poniżej składają się one z kilkudziesięciu slajdów wyjaśniających dość szczegółowo różne aspekty związane z budową takich siłowni a w tym pokazujące miejsca w Polsce, gdzie ten inwestor siłownie postawił. Prezentację są w plikach *pdf.
Podkreślam zwrot "ten inwestor" bo mój protest wzbudza "wrzucanie do jednego wora" wszystkich firm inwestujących w identyczne lub podobne projekty.
Warto zauważyć, że mapki (oparte o projekt zmian w studium) nie przewiduą stawiania wiatraków w okolicach Sątop i jeśli burmistrz Wójcik mówił co innego na spotkaniu oznacza to, że... mówił. Z drugiej strony składanie obietnic przez inwestora oznacza, że... obiecuje. I nic więcej.
Kończąc, dodam raz jeszcze, że zminimalizowanie inwestycji oznacza, że udział mieszkańców w jej sfinalizowaniu (lub nie) jest znaczący a prawo zwyczajnie działa. To prawo działa zresztą nadal, bo do drugiego, zmienionego projektu zmian studium też można składaż uwagi, protesty i wnioski. A poźniej? A poźniej ten sam proces dotyczyć będzie opracowywania jedenastu (lub mniej) miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego w konkretnych lokalizacjach (tam gdzie siłownie mają stanąć) koniecznych do uzyskania pozwoleń na budowę.
Andrzej Grabowski - 23.05.2013 r.
|