Aktualności >>> Droga była niepotrzebna ? >>>

 .:Zaorali drogę w Nowej Wsi Reszelskiej

Zaorali gminną drogę

Gdy zatelefonowała do nas Jadwiga Kuźlik - radna RM w Bisztynku mieszkająca w Nowej Wsi reszelskiej - nie mogliśmy uwierzyć w jej relację. Przedsiębiorca rolny, mający w pobliżu Nowej Wsi Reszelskiej pola uprawne, zaorał około 300 metrów gminnej, gruntowej drogi. - Według mnie to przestępstwo, tym bardziej, że przedsiębiorca nie miał żadnych zezwoleń na takie prace - mówi Jadwiga Kuźlik.

- Kocham moją miejscowość - mówi Jadwiga Kuźlik. - Niestety czuję się osamotniona w pewnego radzaju walce o to, by była bardziej popularna. Od dwóch lat "walczę" o to, by z Bisztynka wyznaczyć ścieżkę rowerową prowadzącą do nas i dalej do Sątop. Wiem, że tą trasą, trasą dawnego szlaku kolejowego, przechodzą liczni turyści. Podziwiali sposób jej wyznaczenia, budowle techniczne na jej trasie i przyrodę wokół. Niestety w połowie października zniweczono te atrakcje.

Jadwiga Kuźlik z przejęciem opowiada nam o tym jak pracownicy przedsiębiorcy rolnego, 16 października, najzwyczajniej w świecie, zaorali około 300 metrów drogi gruntowej w pobliżu miejscowości.

- Dokumentowaliśmy to wspólnie z Januszem Wiśniewskim na fotografiach. - Czuliśmy, że coś jest "nie tak". Nie chodzi tylko o tę drogę, którą - tak się składa - budował mój ojciec. Niejako "przy okazji" zniszczono zabytkowe - według mnie - przyczółki wiaduktu kolejowego, na dawnej trasie pociągów. To jest miejsce historyczne. Po wiaduktem przechodziły tory wąskotorówki prowadzącej do cegielni istniejącej jeszcze po wojnie. Górą widuktu od 1905 roku jeździły pociągi z Bisztynka - dodaje.

- Pracownicy przedsiębiorcy w ciągu kilkunastu dni pozbawili pola uprawne wszystkich kęp i zakrzaczeń, które były kiedyś siedliskami gospodarzy. Teraz zwierzyna i ptactwo nie ma sie po prostu gdzie zatrzymać. Według mojej wiedzy na wycinkę tych "zakrzaczeń" nikt nie wydał żadnych pozwoleń - opowiada radna. - Sprawdzałam to w Urzędzie Miejskim w Bisztynku. - Taka postawa przedsiębiorcy świadczy tylko o pogoni za kasą. Ludzie którzy tak postępują pozbawieni są poczucia piękna i estetyki. Nie potrafią docenić piękna naszej przyrody. Bardzo mnie to boli. Od wielu lat mówi się o ochronie zabytków i przyrody, a z czym mamy tu do czynienia??? - pyta retorycznie Jadwiga Kuźlik.

Jadwiga Kuźlik powiadomiła o spostrzeżeniach Urząd Miejski w Bisztynku. Ten zareagował natychmiast. Na miejsce "likwidacji drogi" przybył burmistrz Jan Wójcik i dwaj jego urzędnicy. - To zwyczajna granda - mówił burmistrz. - Nie rozumiem takiego postępowania. Żadnego pozwolenia na likwidację drogi gminnej nie wydawałem. Wkurza mnie ta samowola - dodaje.

Burmistrz wykonuje kilka telefonów i żąda przybycia na miejsce przedsiębiorcy, którego pracownicy wykonują prace. Przedsiębiorca mówi, że przyjedzie tam jego podwładny. Ten z kolei oświadcza, że jest na wyjeździe służbowym. - Na pewno nie będziemy tu czekali pół dnia, aż ktoś sie łaskawie pojawi i nam to wyjaśni - mówi zdenerwowany burmistrz.

W trakcie urzędowej kontroli zdewastowanych miejsc urzędnicy odnajdują wyorany z ziemi kamień graniczny oznaczający drogę gminną. Jest przemieszczony o kilkanaście metrów. Drogi nie ma. Jeden z kamieni znajdujemy nienaruszony w pobliżu posesji należącej do innego właściciela. Świadczy o tym jak dawniej przebiegała droga. Wraz z komisją "wizytujemy" dawny wiadukt kolejowy w pobliżu. Jest zniszczony. Dwa olbrzymie ociosane granitowe głazy stanowiące niegdyś konstrukcję jednego z przyczółków zostały wyrwane. Jeden z nich leży na dawnym nasypie, drugi... zniknął. Kilkanaście metrów obok leżą tzw. karpy pozostałe po karczowaniu zadrzewień. Leżą na terenie nie należącym do przedsiębiorcy. Co on na to?

- Ta droga była nikomu niepotrzebna - mówi, odmawiając ujawnienia swych danych. - Pytałem dyrektora sąsiadującej ze mną spółki rolniczej, czy ta droga jest mu potrzebna, bo prowadzi do pól spółki. Odpowiedział, że nie, bo do swych pól dojeżdża od strony Bisztynka. (Potwierdza to Jan Jaciw - dyrektor spółki "Paluzy"). - Jak się komuś chce przeszkadzać to zawsze się ktoś znajdzie - mówi rozżalony przedsiębiorca W. - na wieść o skardze radnej. - Na zaoranie drogi rzeczywiście nie miałem pozwolenia. Uznałem jednak, że zaoranie jej nikomu nie będzie szkodzić. Pomyliłem się, chociaż nie rozumiem argumentów Jadwigi Kuźlik. Obiecuję, że ją odtworzę w najbliższym czasie. Jeśli chodzi o wiadukt to oświadczam wyraźnie, że nie mam z tym nic wspólnego. Widziałem kilka dni temu, że ktoś go zdewastował i ukradł jeden z granitowych kamieni. Ja jednak takiego polecenia nie wydałem i nie mogę odpowiadać za to, co ktoś innych zrobił. Niech wyjaśni to policja i prokuratura - mówi przedsiębiorca. - Te tzw. karpy, które tymczasowo leżą na gruntach gminnych zostaną usunięte w ciagu kilku dni mówi W. Na wycięcie przynajmniej części z nich miałem pozwolenia. Często były one wydane jeszcze na rzecz poprzednich właścicieli gruntów o których mówimy.

Deklarację przedsiębiorcy przekazaliśmy burmistrzowi Wójcikowi. - Ja już uruchomiłem odpowiednią procedurę - mówi Wójcik. - Nie obchodzą mnie deklaracje. Składamy zawiadomienie do prokuratury. Niech ona to wyjaśni. Mogę przymknąć oko na pewne rzeczy, ale nie na samowolną likwidację drogi gminnej i obiektów, które są dziedzictwem tych terenów. Tym bardziej, że nie jest to pierwszy taki postępek tego przedsiębiorcy. (W lutym 2007 roku temu zdemontował płyty betonowe w pobliżu Nowej Wsi z drogi powiatowej - pisaliśmy o tym na stronie - przeczytaj i przypomij sobie >>>)

- Miałam takie marzenie, by trasą dawnego szlaku kolejowego wyznaczyś ścieżkę rowerową - mówi Jadwiga Kuźlik. - Teraz wydaje mi się, że to bez sensu. Pogoń za pieniądzem robi z ludzi dziwne istoty. Po co wyznaczać teraz taką ścieżkę skoro wkrótce szlag trafi wszystkie drzewa, krzewy i to co można tu jeszcze obejrzeć. Cieszę się, że po mojej interwencji zaregował burmistrz. Poczekamy na efekty.



Dodano 29.10.2008 r.
Od czasu naszej publikacji sytuacja nieco się zmieniła. Przedsiębiorca, który kategorycznie zaprzeczał, iż wiadukt to "nie jego robota", w dniu następnym po interwencji urzędników, zdołał doprowadzić do odbudowania wiaduktu. Znalazł się nawet kamień, który wówczas zniknął. Zaorana droga - jak na razie - nie została odtworzona. Pewnie czeka na postępowanie administracyjne. Będziemy przyglądać się temu postępowaniu. Dlaczego ? Okazało się, że grunt bezpośrednio przylegający do zaoranej drogi należy do pani... zastępczyni burmistrza Bisztynka. Pozostałe, o których piszemy - do pani wiceburmistrz i siostry przedsiębiorcy. Sprawdziła to Jadwiga Kuźlik w dniu wczorajszym w odpowiednich rejestrach Starostwa Powiatowego.

Dodano 05.12.2008 r.
W sprawie zniszczenia drogi oraz wyorania słupków granicznych toczy się dochodzenie prowadzone przez Policję. Sprawa trafiła do Policji z Prokuratury w Biskupcu dokąd trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa skierowane przez Burmistrza Bisztynka. Obecnie postępowanie toczy się "w sprawie" co oznacza, że nikomu nie przedstawiono zarzutów. Przesłuchiwani są świadkowie. Śledczy nie chcą się wypowiadać na temet możliwości postawienia zarzutów komukolwiek.

Andrzej Grabowski - 22.10.2008 r.

Copyright: www.bisztynek.strona.pl 2008