Jeden z dzielnicowych z Bisztynka zatrzymał nietrzeźwego kierowcę śmieciarki. O pijanym kierowcy poinformowali go mieszkańcy wsi w której odbierał odpady komunalne. Stracił już prawo jazdy i został zwolniony z pracy. Wkrótce stanie też przed sądem.
| - We wtorek 23 września około godziny 12 oficer dyżurny bartoszyckiej policji otrzymał telefoniczne zgłoszenie o nietrzeźwym kierującym poruszającym się śmieciarką po terenie gminy Bisztynek.
Na miejsce natychmiast pojechał dzielnicowy miejscowego posterunku. Podczas przejazdu funkcjonariusz zauważył i zatrzymał do kontroli wskazany pojazd - mówi Beata Patecka, oficer prasowa KPP w Bartoszycach |
- Po sprawdzeniu stanu trzeźwości kierowcy okazało się, że ma on ponad 1,6 promila alkoholu w organizmie. Policjant zabezpieczył pojazd i przekazał go osobie wskazanej przez kierującego - mówi Patecka.
Kierowcą samochodu ciężarowego do przewozu odpadów był 46-letni Ireneusz S. pracownik spółki gminnej odbierającej i składującej odpady komunalne.
- Ireneusz S. został natychmiast zwolniony z pracy. Śmieciarką kierował jedynie w zastępstwie za kierowcę przebywającego na urlopie. Ireneusz S. pracował jako pracownik fizyczny, ale ponieważ miał uprawnienia do kierowania takim pojazdem, wyznaczyłem go w zastępstwie na to stanowisko. Okazało się, że to był poważny błąd - mówi prezes spółki Ryszard Ćwik.
- Ireneusz S. będzie mógł ewentualnie do nas wrócić do pracy, ale po odbyciu terapii. Okazuje się, że ma on poważny problem z alkoholem. Musi coś sam ze sobą zrobić i wtedy damy mu, być może, kolejną szansę - mówi Ćwik.
Ireneusz S. za swoje naganne zachowanie odpowie przed sądem. Grozi mu kara do 2 lat więzienia i zakaz prowadzenia pojazdów do lat 10.
Zdaniem autora: Tak jak w przypadku Marcina C. >>>, który w bezczelny sposób naruszał sądowy zakaz kierowania pojazdami, tak i w przypadku kierowcy śmieciarki zareagowali mieszkańcy. W pierwszym przypadku policjanci dostali informację, że facet, który spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym lekceważy obowiązujący go wyrok, w drugim przypadku informacja o pijanym kierowcy potężnego pojazdu - być może - zapobiegła tragedii na drodze i tragedii jakiejś osoby czy rodziny.
Te przypadki dowodzą, że mentalność mieszkańców zmienia się. Zamiast cichego przyzwolenia pojawia się jakże pożądana reakcja. To dobrze, bo drogi to nie własność pijanego kierowcy, czy kierowcy, który już ma na koncie śmierć człowieka i sądowy zakaz. Drogi, w znakomitej większości, to drogi publiczne, czyli... nasze a zatem i moje. A ja nie chcę, aby jeździli nimi ci, którzy jeździć nie powinni.
Materiał znajdziesz także na portalu:
Andrzej Grabowski - 25.09.2014 r.
|