Rój pszczół, który osiadł na gałęzi jabłoni na jednej z posesji w Bisztynku usunął pszczelarz Edward Adamus. - Musiałem je uratować przed śmiercią głodową - mówił.
Prośbę o pomoc w usunięciu roju pszczół, który przedwczoraj osiadł na jabłoni, na jednej z posesji w Bisztynku usłyszeliśmy wczoraj w słuchawce telefonu.
Gospodyni chciała wezwać strażaków, ale wytłumaczyliśmy jej, że strażacy nie zajmują się usuwaniem owadów błonkoskrzydłych poza miejscami publicznymi i poza budynkami użyteczności publicznej.
Zatelefonowaliśmy do znajomego pszczelarza Edwarda Adamusa i ten podjął się zadania uratowania pszczół przed śmiercią głodową.
- Musiałem zdjąć ten rój, bo ze względu na pogodę one nigdzie by nie odleciały a z ula w momencie "wyrojenia się" zabierają ze sobą zapas pokarmu na 2-3 dni - mówił Edward Adamus.
- Byłem na miejscu już wczoraj, ale nie mogłem zabrać roju, bo nie miałem ze sobą odpowiedniej drabiny. Dziś się już przygotowałem - śmiał się Edward Adamus.
Całą akcję obserwowaliśmy. Pszczelarz wspiął się po drabinie i strząsnął rój do kartonowego pudełka. Potem odczekaliśmy kilka minut aż pszczoły, które tam nie wpadły wlecą do pudła.
Nie obyło się bez użądleń. Pszczelarz otrzymał ich kilka a po jednym gospodarz terenu i piszący te słowa.
Gospodyni wycofała się "na z góry upatrzone pozycje" i ... oglądała relację na żywo z całej akcji. Oto ta relacja.
Rój trafił do pasieki Edwarda Adamusa i zasiedli jeden z jego kilkudziesięciu uli.
Przypominamy, że do podobnych przypadków wzywamy przede wszystkim firmy zajmujące się usuwaniem gniazd i rojów owadów błonkoskrzydłych. Takich czynności nie podejmują strażacy.
Strażacy interweniują jedynie w przypadku, gdy rój lub gniazdo (os, szerszeni) znajdują się w miejscu publicznym lub budynku użyteczności publicznej (szkoła, urząd, dom kultury itp.)
W przypadku pszczół lepiej wezwać pszczelarza.
Andrzej Grabowski - 01.07.2017 r.
Materiał znajdziesz także na portalu:
|