Wycieczkę do Sępopola nazwaliśmy "pierwszym poważniejszym wyzwaniem", bo wiodła - jak dotąd - najdłuższą trasą ze wszystkich wycieczek "rOwerOwej gminy Bisztynek". Mierzyła 53,69 km a udział w niej wzięło 11 osób i to wyłącznie tych, z pokolenia starszej młodzieży.
Na początku były same obawy. - Ciekawe, czy damy radę? - zastanawiały się panie, które zdecydowały się na udział w wycieczce. Potem, głównie Grażyna wypytywała o to ile jeszcze kilometrów do tego Sępopola jest. W drodze powrotnej także pytała, ale już o Bisztynek.
Radość z pokonania połowy trasy, w Sępopolu, oznajmiła telefonując do córek. A, że ma dwie to telefonowała z dwóch telefonów jednocześnie, co zostało uwiecznione na zdjęciu przy "witaczu" tego miasteczka.
Janina, z kolei, wysyłała sms-y wzbudzając podziw ich adresatów.
Pojechaliśmy przez Paluzy. Tam na chwilę zatrzymaliśmy się, aby kibicować trampkazom Reduty. Akurat rozpoczynała się druga połowa meczu. W naszej obecności nasi trampkarze strzelili gola i objęli prowadzenie 3:2. Jak się mecz zakończył? Oto korepondencja w tej sprawie:
"Dzięki za chwilowy doping na meczu w Paluzach. Ostatecznie trampkarze młodsi Reduty wygrali z OKS Stomil Olsztyn 4:2 (2:2). Bramki dla Reduty strzelili: Paweł Kamiński (2), Filip Lewandowski, Dawid Busz. Pozdrawiam - trener trampkarzy Jerzy Subocz. P.S. Może, kiedyś wybiorę się z Wami..."
Aby nie wnerwiać kierowców na drodze wojewódzkiej Bartoszyce -
Kętrzyn do
Łabędnika z Bajdyt pojechaliśmy przez Bieliny, drogą z betonowych płyt. Widać z niej piękną panoramę tej miejscowości. We wsi obejrzeliśmy stary pałac a potem ruszyliśmy dalej. Dalej, aż do Sępopola przez Sokolicę i Wiatrowec prowadzi świetna droga oznakowana równiez jako zielony szlak rowerowy. Jedzie się tam wspaniale.
Nie sposób nie zatrzymać się w Sokolicy przy dekoracjach wykonanych przez mieszkańców, wśród których dominują... ukwiecone rowery. Nie sposób też, nie zatrzymać się przy makach polnych rosnących na dużych połaciach tuż za Sokolicą.
W Sępopolu zwiedziliśmy gotycki kościół oraz... fontannę. Tę zwiedziliśmy niezwykle dokładnie :-) Przy okazji okazało się, że trzeba będzie wśród uczestników przeprowadzić kurs na kartę rowerową, bo wielu rowerzystów pojechało sobe spokojnie pod prąd ulicy jednokierunkowej tłumacząc później, że zakazu nie widzieli. Kilka tłumaczeń nadawałoby się do programu "Uwaga pirat".
Woda w fontannie schłodziła nam niektóre części ciała. Posililiśmy się na przystani, nad Łyną, przy stadionie w Sępopolu. Z radością skonstatowaliśmy, że w Sępopolu nikt nie rozwala ławek, grilla i wiaty dla utrudzonych wędrowców i samych mieszkańców, bo z terenu przy przystani może korzystać każdy, swobodnie i kiedy chce :-)
W drodze powrotnej wcisnęliśmy się na "Dni Rodziny" trwające właśnie na terenie szkoły w Sokolicy. Była tam możliwość zmierzenia ciśnienia krwi. Skoro była możliwość to zmierzyliśmy. Pomiarem zajmowała się pani sołtys a jednocześnie - jak nam powiedziano - pielęgniarka. Gratulowaliśmy jej wystroju wsi we wspomniane wcześniej rowery, malowane kany, żaby z opon, facetów z beczek, postaci "jak żywe"
siedzące na krzesełkach.
Ostatecznie, około 18:00 dotarlismy w pełnym składzie do Bisztynka. I choć jeszcze w Łędlawkach Grażyna pytała "ile jeszcze kilometrów?" to ostatecznie nie wyglądała na specjalnie przemęczoną. Mało tego! Snuła plany równie długich, kolejnych wycieczek. Zresztą nie tylko ona. W tych planach pojawił się Reszel, Mnichowo, Jeziorany i takie okolice. Pojedziemy i tam, ale następna wycieczka będzie chyba nieco krótsza. Nie w każdym tygodniu musimy bowiem jeździć po 50 kilometrów.
Na koniec banalne stwierdzenie, że niech żałują ci którzy nie pojechali do Sępopola :-)
(* - pierwsza liczba to numer wycieczki sezonu 2014, druga to liczba wszystkich wycieczek od początku istnienia tej inicjatywy.)
Andrzej Grabowski - 09.06.2014 r.
|