Rowerowa gmina Bisztynek. Wycieczki czternasta: Pożegnanie wakacji i to jakie?!
Wycieczka czternasta cyklu "rOwerOwa gmina Bisztynek" to krótka wycieczka będąca jednocześnie pożegnaniem wakacji. Stąd zaproszenie adresowane do uczniów. Kilkoro z nich z niego skorzystało. Wakacje pożegnaliśmy i to w taki sposób, że nieobecni mają czego żałować. Wszystko dzięki Agnieszce Kobryń, która ugościła nas po królewsku a trochę póxniej zaprzęgła nas do roboty :)
Uczniów żegnających wakacje było z nami sześcioro, w tym najmłodszy Staś, który pożegnał właśnie najdłuższe, bo siedmioletnie wakacje. Teraz odpocznie dopiero na emeryturze. Na wycieczkę pojechał z nami uczeń Amadeusz z Połęcza k. Bartoszyc, którego mama Ewa usłyszała o wycieczce w Radio Bartoszyce. Tak więc, dzięki tej rozgłośni przybyło nam dwoje uczestników. Ewa postanowiła, po latach odwiedzić swą przyjaciółkę Agnieszkę Kobryń. Nie mogło być lepszej okazji...
W trasę liczącą 19,63 km pojechało ostatecznie 21 osób. Ewelina rowerem "nówką sztuką", dzięki czemu nie musiała już zawłaszczać roweru własnego rodzica. Poza Ewą i jej Amadeuszem, którego rozpierała energia i prowadził wciąż nasz peleton, po raz pierwszy w wycieczce rowerowej naszego cyklu udział wzięły Ola, Emilia i Julka.
Od razu też spotkały je (tak jak i pozostałych) przygody. Najpierw deszcz, który zaskoczył nas między Sułowem a "Dworkiem Romanowski". Na szczęście był krótki i mało intensywny. Na terenie "Dworku Romanowski" towarzystwo się rozeszło po stajniach, padokach, basenie i do restauracji. Tam przeczekaliśmy kolejny deszczyk. Zmobilizowała nas do zbiórki w dwuszeregu dopiero para młoda, która akurat brała udział w ślubnej sesji fotograficznej a że Panna Młoda była z Bisztynka to odśpiewaliśmy jej "Sto lat" i wzięliśmy udział w ich sesji.
Później trasa wiodła przez Winiec o którym większość uczestników wiedziała, że jest, ale nie wiedziała gdzie, następnie Trutnowo na granicy Warmii i Wozławki od ktorych drogą krajową nr 57 jechaliśmy ściśle według zasad okreslonych dla ruchu kolumn rowerowych, czyli ze stumetrową przerwą między dwiema grupami cyklistów.
Sołtys Agnieszka Kobryń i jej mąż Kazik oraz dwie panie stale z Agnieszką współpracujące czekali na nas z ogniskiem, miejscami do siedzenia, kompotami z jabłek i malin, bigosem, kawą, herbatą, stalowymi "widelcami" do pieczenia kiełbasek i uśmiechami. Potem były ciasta wśród których szczególnym powodzeniem cieszyły się "borowiki". A poźniej Agnieszka zaprzegła nas do roboty...
Zorganizowała konkurs nawlekania ziaren pszenicy na cienkie druciki. Tak nanizane "korale" posłużą do budowy wieńca dożynkowego, który zobaczycie na najbliższych "Gminnych Dożynkach" w Sątopach-Samulewie - 8 września. W ciągu 10 minut najwięcej ziaren nawlekła na drucik Ewa z Połęcza i wygrała nagrodę specjalną o korej istnieniu nie wiedział nikt z uczestników wycieczki.
Był to pokaźnych rozmiarów i z pokaźną ilością kalorii tort z napisem "ROWEROWA GMINA BISZTYNEK". Zwyciężczyni podzieliła go sprawiedliwie i po raz kolejny zupełnie bezsensowną okazała się wcześniejsza jazda rowerem. Oczywiście jeśli ktoś jechał dla spalenia kalorii, bo na posesji pani sołtys przybyło ich więcej niż spalilśmy podczas jazdy. Jedynie Stasiek i Amadeusz oraz Kacper spalili ich więcej, bo oni tych ziarenek nie nawlekali tylko grali cały czas w piłę na łące pobliskiej.
Agnieszce Kobryń oraz jej pomocnikom i pomocnicom składamy serdeczne podziekowania za wyjątkowe przyjęcie. Mamy nadzieję, że wkrótce będziecie z nami jeździć tym bardziej, że to tradycja rodzinna. Wyjaśniając Czytelnikom co to za tradycja dodam, że w pierwszej wycieczce rowerowej, zorganizowanej przez niejakiego Grabowskiego w roku 2005 udział brał m.in. Kacper Kobryń.