W sali gimnazjum w Bisztynku odbyła się debata publiczna na temat projektu zmian w Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy i miasta Bisztynek. Projekt opracowany na podstawie uchwały Rady Miejskiej sprzed około 2 lat zawiera kontrowersyjne propozycje zmian dotyczące możliwości budowania w naszej gminie siłowni wiatrowych oraz... propozycje wpisania do ewidencji zabytków bardzo wielu obiektów, także już nieistniejących.
"Studium" dla każdej gminy jest jednym z najważniejszych dokumentów, bo to na jego podstawie (ale nie tylko, o czym niżej) w gminie sytuowane mogą być wszelkie inwestycje, określa on obszary ochronne, planuje ewentualny rozwój zabudowy itd.
Jednym zdaniem, jest to dokument ważny więc stosunkowo niska frekwencja na sali nieco nas zaskoczyła, tym bardziej, że dodatkowo, kilka przybyłych osób nie było mieszkańcami naszej gminy a reprezentowały np. koalicję stowarzyszeń - oględnie mówiąc - przeciwną budowaniu elektrowni wiatrowych na Warmii i Mazurach. I choć sami twierdzili, że nie są przeciwnikami takich budów to wnioski i postulaty prezentowane przez nich takie budowy w praktyce wykluczały.
Takim postulatem było np. ustalenie minimalnej 2-kilometrowej odległości siłowni od zabudowań mieszkalnych (pan z Olecka). Przy istniejącej na Warmii zabudowie zwartej miejscowości, oddalonej od siebie mniej więcej o 5 kilometrów i zabudowie rozproszonej, kolonijnej typowej dla naszego regionu postulat taki musi uniemożliwić takie budowy.
Projekt "Studium" a raczej zmian w dotychczasowym, w którym budowy farm i siłowni wiatrowych były wykluczone, prezentował szef zespołu opracowującego zmiany dr Dariusz Łaguna, posiłkując się prezentacjami głównie map z naniesionymi na nich zmianami w przeznaczeniu i ewentualnym wykorzystaniu określonych terenów.
Już na początku wyjaśnił, w prostych zdaniach, dość skomplikowaną materię prawną związaną ze "Studium" i skutkami jego ewentualnego uchwalenia (po projektowanych zmianach) przez Radę Miejską. Mówił też o procedurze zmierzającej do uchwalenia zmian.
W terminie do 31 stycznia 2014 r. mieszkańcy gminy zainteresowani złożeniem uwag do projektu zmian mogą złożyć pisemne uwagi i wnioski dotyczące tych zmian. Jednym zdaniem; mogą sprzeciwić się wyznaczeniu konkretnego obszaru pod ewentualną budowę siłowni. Co dzieje się z takim wnioskiem, uwagą, sprzeciwem? Rozpatruje go burmistrz, który może zgodzić się z wnioskami zawartymi w "sprzeciwie" lub te uwagi odrzucić. Niezależnie od tego, suwerenną decyzję w sprawie takiego wniosku, podejmie też Rada Miejska. Wniosek uwzględniony trafi do planistów, którzy będą musieli go uwzględnić w projekcie zmian. Możliwa jest sytuacja, że burmistrz wniosek odrzuca, a Rada Miejska go przyjmuje i wówczas trafia on do planistów.
Dr Dariusz Łaguna wyjaśnił też zebranym, co oznacza na mapie gminy granica obszaru pod ewentualne budowy siłowni. Nie jest to bowiem granica na której może stanąć "wiatrak"" a granica występowania uciążliwości związanych z działaniem siłowni. Na granicach "pomarańczowo zakratkowanych obszarów" wyznaczonych na mapie uciążliwości, opisane w prawie polskim, mają już nie występować. Powoduje to, że odległość 500 metrów "od istniejącej zabudowy mieszkalnej" nie oznacza zgody na postawienie siłowni w takiej odległości od czyjegoś domu. Oznacza to, że siłownia będzie musiała być zlokalizowana w odległości takiej, by opisane w prawie polskim uciążliwości (hałas) nie występowały w odległości 500 metrów od tego domu.
Dodatkowo odległość ta ulega zwiększeniu (w projekcie zmian "studium") poprzez odmierzenie jej, nie od istniejącej zwartej zabudowy mieszkalnej, ale od linii uwzględniającej rozwój poszczególnych miejscowości. Linie te, w projekcie zmian, wyznaczono w odległości 100 do 200 metrów od istniejącej zwartej zabudowy miejscowości.
Mało tego. Projekt zmian "Studium" nie wskazuje konkretnych lokalizacji siłowni wiatrowych. Takie lokalizacje wraz z raportami oddziaływania na środowisko i np. prognozami finansowymi, mogą być wskazane dopiero w trakcie opracowywania szczegółowych planów zagospodarowania przestrzennego, wymaganych do rozpoczęcia inwestycji "wiatrowych" i - co ważne - możliwych do oprotestowania, wnioskowania, składania uwag, w procedurze podobnej do tej związanej ze "Studium" łącznie z dyskusją publiczną.
Wypowiedź planisty - dra Łaguny - sprawiła, że rozpoczęła się "dyskusja" a ściślej mówiąc. indywidualne wystąpienia a nawet próby wykładów paraakademickich, głównie przeciwników budowy siłowni wiatrowych z okolic Lądka oraz przedstawiciela koalicji stowarzyszeń, mieszkańca Olecka.
Wystąpienia dotyczyły przede wszystkim szkodliwości oddziaływania siłowni na zdrowie i życie ludzi, ale też naruszenia świętego prawa własności poprzez posadowienie takich konstrukcji na sąsiednich działkach.
Ten ostatni argument brzmiał przekonująco, bo mimo wszystkich obostrzeń prawnych i proceduralnych może zdarzyć się, że negatywne oddziaływanie siłowni wiatrowej będzie obejmowało np. część działki należącej do podmiotu, który na własnej nieruchomości takich siłowni nie ma i nie chce ich mieć.
Budowa siłowni ogranicza też prawo własności w inny sposób. Obszar na którym zbudowane są siłownie jest wyłączony z możliwości budowania tam domów mieszkalnych. Co prawda dopiero w momencie uchwalenia szczegółowego planu zagospodarowania przestrzennego (który na etapie planowania można oprotestować i się jemu sprzeciwiać!), ale jednak. (Podkreślmy: planu zagospodarowania a nie wcześniej "Studium").
Argument, że budowa siłowni i farm wiatrowych zahamuje rozwój gminy na 30 lat (okres eksploatacji takich siłowni) kompletnie nas nie przekonuje, bo już w tej chwili nie można mówić o jakimkolwiek rozwoju gminy, choćby w związku z 7% ubytkiem ludności jaki wystąpił w latach 2000-2013. Ubytkiem, który jest jednym z największych w naszym regionie.
Naruszenie świętego prawa własności ma tez inny aspekt, ustawicznie pomijany przez przeciwników. Nie uchwalenie bowiem zmian w "Studium" uniemożliwi stawianie "wiatraków" tym podmiotom, kóre na własnej ziemi, nieruchomości chcą je postawić przy spełnieniu wszelkich wymagań prawnych i wszelkich obostrzeń środowiskowych!
Przeciwnicy siłowni wiatrowych "wykryli" też, przy okazji, rzecz straszną i porażającą, z której wyciągnęli wniosek: "teraz już wszystko jasne". Otóż syn burmistrza był jednym ze składających wniosek o rozpatrzenie możliwości posadowienia siłowni na jego nieruchomości rolnej. Podobno na jednej z sesji RM burmistrz odpowiedział "nie" na pytanie "czy składał pan wniosek o wiatrak na swoim terenie?" A tu, syn burmistrza jednak składał! Dodajmy, że w planie zmian "Studium" obszar pokrywający się z polami syna burmistrza oraz niego samego został wyłączony z możliwości stawiania tam siłowni. Przyjmując spiskową teorię dziejów z jakimś niedowierzaniem musielibyśmy przyjąć konstatację, że burmistrz nie potrafił z planistami załatwić tak prostej rzeczy jak wyznaczenie obszaru zgody na budowę na polu jego syna.
Już na początku spotkania zarzucono też władzom gminy, że informacja o dyskusji publicznej nie została należycie rozpropagowana. Dodajmy, że została zamieszczona w Internecie (w dwóch miejscach, bo na BIP i u nas - na wyraźną prośbę urzędników, wraz ze zmianą miejsca spotkania), na łamach Gazety Olsztyńskiej, za pomocą ogłoszeń na tablicach ogłoszeń (w mieście i kilku wsiach widzieliśmy je na własne oczy) oraz została przekazana radnym, a w kilku przypadkach radni ustnie przekazali je sołtysom. Nie bardzo sobie wyobrażam inny jeszcze sposób powiadamiania mieszkańców o ważnych wydarzeniach nie mających charakteru klęski żywiołowej. Dokładniej - moja wyobraźnia obejmuje oczywiście wysłanie listów poleconych do każdego dorosłego mieszkańca oraz jazdę samochodem propagandowym z tubą nagłaśniającą, ale to tylko moja wyobraźnia.
Jeden z zarzucających brak informacji kpił z ogłoszeń zamieszczonych w Internecie, bo rolnicy "babrzą się po kolana w gównie i na pewno mają czasu na przeglądanie Internetu". W ten sposób dążył do wykazania, że burmistrz i władze gminy taką opinię maja o rolnikach i byli przekonani, że rolnicy z Internetu nie dowiedzą się o spotkaniu, bo chcieli to spotkanie wszelakim sposobami ukryć i owiać tajemnicą. Ponieważ jest to nasz ulubiony przeciwnik siłowni wiatrowych, grożący nam kiedyś "załatwieniem" (w domyśle "zamknięciem") naszego portalu wspominamy o tym. Teraz zagroził zamknięciem Biuletynu Informacyjnego wydawanego przez gminę jako gazety propagandowej z czym się nawet osobiście zgadzamy, ale to zupełnie inna "para kaloszy".
Pomijając te osobiste wycieczki należy napisać, że spotkanie nie przyniosło żadnych konstruktywnych rozwiązań. Nie sformułowano żadnych rozsądnych wniosków, bo z jednej strony występowała większość zebranych będąca przeciwnikami siłowni w naszej (?) gminie a z drugiej mniejszość apelująca o dyskusję nad studium a nie o szkodliwości dla zdrowia ludzi i walorów krajobrazowych.
Efekt spotkania może mieć walor wymierny, bo jedna z mieszkanek Księżna zdecydowała się po nim złożyć wniosek o budowę farmy na jej prywatnym terenie. Jeśli tę obietnicę spełni możliwa jest kolejna zmiana projektu zmian, bo obszar jej nieruchomości, zmiany umożliwiającej takie budowy nie przewiduje. Podobny wniosek ma złożyć tez mieszkaniec Łędławek, który zdegustowany poziomem "dyskusji" opuścił spotkanie przedwcześnie i demonstracyjnie.
Batalia o "być, albo nie być" siłowni wiatrowych dopiero się rozpoczyna. Jak pisaliśmy, do 31 stycznia można składać pisemne uwagi do projektu, sprzeciwy, wnioski itd. Możliwa jest też droga sądowa dotycząca "Studium" na którą, bez wątpienia, wkroczą przeciwnicy tych urządzeń, do czego zresztą mają pełne prawo.
Nie do pominięcia jest też możliwość, że "wiatraki" nie staną na wyznaczanych projektem "Studium" obszarach z zupełnie innych powodów. Takich możliwości mogą nie dopuścić plany zagospodarowania przestrzennego tworzone na poszczególnych obszarach lub ich częściach. Zdaniem bowiem dr Łaguny, plan zakazujący takiej budowy na obszarze wyznaczonym w studium, które "pozwala" umiejscowić takie konstrukcje nie będzie sprzeczny z tym studium. Jakby to alogicznie nie brzmiało, należy zrozumieć, ze dopiero na etapie budowy miejscowego i szczegółowego planu zagospodarowania przestrzennego wyraża się ewentualną zgodę na posadowienie siłowni o konkretnej mocy, bada się jej wpływ na środowisko (przed budową), wyznacza dokładne (1:1000) strefy ochronne i parę pomniejszych acz ważnych szczegółów jak odległości od konkretnych budynków, linii lasu, dróg publicznych, stref ochrony przyrody...
Na koniec opiszemy mniej bulwersujący, ale też ważny aspekt zmian w "Studium". Z niejakim przerażeniem zauważyliśmy, że zmiany postulują wpisanie ponad 300 obiektów (domów, budynków, elementów infrastruktury itp.) do gminnej ewidencji zabytków. Wpisanie do tej ewidencji konkretnego obiektu powoduje istotne ograniczenia związane z np. inwestycjami na tym obiekcie. Bez zgody służb konserwatorskich nie będzie można bowiem wykonać wielu prac zmieniających np. kolor elewacji, dobudować zewnętrznego komina itd.
Dr Łaguna wyjaśnił i tę kwestię. Ta ilość obiektów wynika z żądań służb konserwatorskich. W projekcie "Studium" wpisano wszystkie obiekty wymienione w wojewódzkiej ewidencji zabytków obowiązującej do 2010 roku, nawet obiekty już nie istniejące (browar, komin na Nowym Osiedlu, czy wiatrak "Holender" w Łędławkach).
Dopiero na etapie tworzenia gminnej ewidencji zabytków (jeszcze jej nie ma) obiekty zostaną lub nie zostaną uznane za zbytki i wykreślone zostaną obiekty fizycznie nie istniejące oraz te które poprzez przebudowy, rozbudowy, remonty utraciły walor zabytku.
W ocenie dra Łaguny, w gminnej ewidencji zabytków ostatecznie powinno znaleźć się nie więcej niż ok. 80 obiektów w Bisztynku. Procedura wpisania obiektu do tej ewidencji przewiduje możliwość złożenia sprzeciwu przez właściciela takiego obiektu, nie jest więc tak, że coś dzieje się bez udziału właściciela.
I tym optymistycznym akcentem kończymy z wnioskiem nasuwającym się samoistnie. "Wiatraki", jeśli staną w naszej gminie, urozmaicą nam krajobraz (lub zeszpecą - jak uważa wielu) dopiero za kilka lat, choćby z uwagi na tryb procedowania w ich sprawie i przewidywaną falę uwa, wniosków oraz/i procesów w sądzie administracyjnym, chyba że wcześniej państwo nasze jedyne uchwali przepisy jasno wskazujące jak i gdzie takie obiekty stawiać można lub nie można. Na to bym jednak nie liczył.
Andrzej Grabowski - 13.12.2013 r.
|