Aktualności >>> Historyczno-ślusarska pasja Jana Zapolskiego >>>

 .: Człowiek z pasją: Jan Zapolski

Kierowca burmistrza wytwarza podróbki

Samochód, którym jeździ nie ma poduszek powietrznych. Służbowa skoda Urzędu Miasta, którą kieruje ma za to dwa jaśki, a raczej Jaśki. Te dwa Jaśki to: Jan Zapolski - kierowca i Jan Wójcik - burmistrz Bisztynka. Autorem tej anegdoty jest jeden z tych Jaśków. Znany z dystansu do samego siebie, humoru, dowcipu - Jan Zapolski, o którego ciekawej i rzadkiej pasji wie niewiele osób. Jan Zapolski rekonstruuje zniszczoną, historyczną białą broń.

Pasja wywołana przez kolegę
- Ta pasja dopadła mnie jakieś dwa lata temu, gdy od Jurka - kolegi z pracy - dostałem stary, mocno skorodowany bagnet. - On już się do niczego nie nadaje, ale jak chcesz, to masz - orzekł wtedy Jurek. Poniosła mne ambicja i uparłem się, aby ten bagnet przywrócić do dawnej świetności. Pracowałem nad nim około tygodnia i udało się. Do dziś jest w mojej kolekcji - opowiadał Jan Zapolski.

- Byłem oczywiście dumny z tej mojej podróbki i zacząłem poszukiwać kolejnych, zniszczonych bagnetów. Trafiły do mnie od znajomych, od rodziny. Często były zniszczone przez korozję, albo kogoś kto je wielokrotnie ostrzył i w ten sposób zmniejszył szerokość głowni. Czasem trafiała do mnie sama rękojeść, fragmenty pochwy, a nawet sam rygiel, jelec czy rękojeść. Tak naprawdę, im gorszy stan oryginału, tym dla mnie lepiej. Wtedy mam większą satysfakcję z mojej repliki - mówi Jan Zapolski.

Tato, a szablę to byś umiał zrobić?
- Gdy wykonałem już kilka bagnetów, syn - z wyraźnym powątpiewaniem zapytał mnie, czy umiałbym wykonać szablę. - Synu, nie wierzysz we własnego ojca?! - Oczywiśce, że umiem - odpowiedziałem niedowiarkowi. Tak zacząłem prace nad szablami. Na podstawie dokumentacji historycznej, rysunków technicznych wyszukanych w internecie wykonałem dwie szable szeregowca wzoru 1921. Rękojeść z głowicą, jelcem, wąsami i trzonem chciałem zrobić z mosiądzu, ale to mi sie nie udało. Nie mam pieca do stopienia metalu i wykonania odlewu. Wyczytałem, że szable dla szerowców były wykonane w całości ze stali i takie repliki wykonałem. Nie mam innego majątku więc córka i syn odziedziczą po mnie po szabli i już - żartuje pasjonat.

Podróbki
- Nazywam moje "produkcje" podróbkami. To nie są przecież repliki w ścisłym znaczeniu, poza szablami wykonanymi "z niczego". Wszystkie rekonstrukcje - to chyba dobre słowo - mają w sobie oryginalne elementy. Nigdy ich nie usuwam. Do tego co mam dodaję resztę, zawsze z zachowaniem oryginalnych wymiarów i kształtu. Przy okazji poznaję historię, bo każdy bagnet i jego wzór wykonane były kiedyś w konkretnym momencie historii. Czytając o nich, czytam o konkretnych bitwach, wojnach i histrii oręża.

Nie sprzedaję, nie oddaję, nie kupuję
- Do rekonstrukcji dostaję zwykle coś, co dla posiadacza jest kawałkiem złomu, czyli czymś nic nie wartym. Jedna z moich ostatnich prac to bagnet do karabinu Mannlicher wz. 1895. Odtworzyłem go z końcowego kawałka rękojeści, czyli metalowego elementu z ryglem mocującym bagnet do lufy.

Nikt mi nie powie, ż taki kawałek metalu jest coś warty więc trudno, abym to kupował - śmieje się Jan Zapolski. - Nad rekonstrukcją pracuję zwykle około tygodnia, po godzinie lub kilka dziennie. To wszystko jest ręczna robota przy użyciu pilników, spawarki i szlifierki. Nie wiem na ile miałbym wycenić tydzień mojej pracy, ale na pewno, za taką cenę nikt nie kupi "podróbki" więc ich nie sprzedaję, a nie będę przecież ludziom wmawiał, że to oryginały, bo fachowiec natychmiast to rozpozna. Zresztą nie ukrywam tego, a te moje podróbki robie wyłącznie dla siebie i dla własnej satysfakcji.

Drobne szantaże
- Bo byś się zajął czymś pożytecznym - z wyrzutami mówiła mi żona, gdy zacząłem spędzać większość czasu wolnego w warsztacie lub piwnicy. Denerwowało ją, że ciągle nie ma mnie w domu. Zaakceptowała tego mojego świra, gdy postawiłem ją przed alternatywą: albo idę do knajpy, albo szlifuję bagnet?! Wolała szlifowanie i już się przyzwyczaiła, że jak mam jakiś nowy "złom" to siedzę w warsztacie. Przy okazji i mnie to na zdrowie wychodzi - śmieje się Zapolski.

- Jest w Bartoszycach taka mosiężna rękojeść z kawałkami ostrza bagnetu do francuskiego karabinu Chassepot wz. 1866. Przeczytałem o tym kilka miesięcy temu >>>

Leży w redakcji "Gońca Bartoszyckiego" i się marnuje - śmieje się Zapolski. - Wiem, że naczelny "Gońca", Tomasz Miroński, to też pasjonat historii, ale może zechce mi oddać ten "złom", a ja go odtworzę, ale już nie oddam! Mogę jedynie zapewnić, że efekt mojej pracy pokażę redaktorowi, a on będzie mógł to opublikować. Chętnie też wezmę każdy kawałek szabli, czy każdej innej broni białej. Jeśli ktoś ma coś takiego i jest mu to niepotrzebne, chętnie to przyjmę a znaleźć mnie łatwo, w jedynym w Bisztynku samochodzie z dwoma Jaśkami.

Andrzej Grabowski - 07.09.2012 r.



Copyright: www.bisztynek24.pl 2012