Jedyny oznakowany, niebieski szlak trystyczny biegnący przez gmine Bisztynek na odcinku Łędławki-Nowa Wieś Reszelska pokryty został tłuczniem. Skutekiem tego utwardzenia droi szutrowej jest wstrzymanie ruchu turystycznego na tym odcinku. Podróż piesz, rowerowa, motorowerowa czy samochodowa jest tu zwyczajnie niebezpieczna albo, co najmniej, ryzykowana finansowo i zdrowotnie.
W Internecie, na portalach społecznościowych, pojawiały się sygnały i informacje o tym, że utwardzono drogę Łędławki - Nowa Wieś Reszelska w sposób - delikatnie mówiąc - mało profesjonalny. Informacje te mówiły o wysypaniu i wyrównaniu tłucznia na tym odcinku gminnej szutrówki, ale bez użycia wału drogowego, czy dosypania żwiru i piasku na ów tłuczeń.
Skutek jest taki, że rowerzyści, motorowerzyści i motocykliści - w zasadzie - tą droga poruszać się już nie mogą. I nie ma tu mowy o rowerzystach-turystach czy pasjonatach jazdy jednośladem w czasie wolnym od inych obowiązków, tylko mieszkańcach, którzy rowerami (z powodu braku samochodu) docierają do stolicy gminy po zakupy, w sprawach zdrowotnych i urzędowych oraz innych im tylko wiadomych.
Akurat ja reprezentuję tych rowerzystów, którzy jeżdżą dla przyjemności. Szlak pomiędzy Łędławkami a Nową Wsią Reszelską należał do moich ulubionych. Nie o mnie jednak tu chodzi i nie o ekipę "rOwerOwa gmina Bisztynek". Ostatecznie przecież nie musimy jeździć po kamieniach ani do Łędławek, ani do Nowej Wsi Reszelskiej.
Internetowe wieści należało sprawdzić w praktyce i osobiście. Uczyniłem to wczoraj (17 maja 2014 r.). Pojechałem przez las, od drogi wojewódzkiej do Sątop. Ta leśna droga jest dla rowerzytów przyjazna, bo tłucznia na niej nie ma.
Po dojechaniu do drogi łączącej Łędławki z Nową Wsią Reszelską stwierdziłem, że dalej jechać się już nie da, bo na całej szerokości leży rozsypany "tłuczeń ostrokrawędziasty".
Do skrzyżowania od Nowej Wsi zmierzał akurat jakiś facet na czerownym skuterze. Jechał z prędkością przy której już równowagę trudno jest utrzymać, ale szybciej też się jechać nie da z uwagi na kamienie usuwające się pod kołami i czasem wzbijające się w powietrze. Widząc, że fotografuję i drogę i krajobrazy piękne, powitał mnie ni to pytaniem, ni stwierdzeniem: "zajebista droga co?!". Rzucił jeszcze kilka mało cenzuralnych słów i skręcił w tę drogą co nią przyjechałem.
Poruszając się poboczem tłuczniowego, niebieskiego szlaku turystycznego, oznakowanego i zwanego europejskim oraz napoleońskim dotarłem na całych oponach do przepięknego placu rekreacyjnego w Nowej Wsi Reszelskiej. Mogłem sobie na tę jazdę pozwolić, bo od skrzyżowania do wsi jest tylko 200-300 metrów a w zapasie miałem akurat dętki dwie i zestaw narzędzi do usuwania awarii rowerowych.
Na placu rekreacyjnym mieszkańcy, w czynie społecznym, kosili trawę, podlewali kwiaty, porządkowali i... klęli.
Bogu ducha winna sołtys Jadwiga Kuźlik się nasłuchała tak, że wreszcie ewakuowała się do domu.
Z Sątop-Samulewa przybył rowerzysta Andrzej Małachowski, który nie szczędził słów ostrych jak ten tłuczeń. Mówił, że tak jak jego żona, wędrująca pieszo ze znajomą (tu padło nazwisko), tak i on zrezygnuje z wizyt w Nowej Wsi Reszelskiej, bo nie stać go na opony, a żona (i jej znajoma) nie chce sobie skęcić kostek w czasie wędrówki po kamieniach.
Mieszkańcy już obserwują mniejszy ruch przez ich wieś.
- Niedawno rowerami jechało małżeństwo. Nie mam pojęcia skąd. Stwierdzili, że są tu pierwszy i ostatni raz. Ze względu na tę tłuczniową drogę - mówiła nam jedna z mieszkanek.
- W poprzednich latach przychodziło, przyjeżdżało do nas wielu mieszkańców okolicznych wsi. Mogli odpocząć na naszym placu. Teraz ich nie ma i nie dziwię się - kontynuowali mieszkańcy. - Jadąc tą drogą można uszkodzić karoserię samochodu albo opony. Nikt nie będzie ryzykował wydatków, czy kontuzji. A to jest przeciez szlak turystyczny. Chyba jedyny w naszej gminie - mówili zebrani na placu.
O ile turysta może wybrać sobie szlak inną trasą, ktora jeszcze nie jest wyremontowana tłuczniem, o tyle mieszkańcy juz nie bardzo. Podobno ci kórzy już poprzebijali opony szykują jakąś petycję do władz. Podobno wkrótce trafi na biurko burmistrza. Piszemy "podobno" bo jej nie widzieliśmy. Tym, którzy pytali radziłem zgłaszać roszczenia finansowe w Urzędzie miejskim, bo droga jest zapewne ubezpieczona. Przebita opona, uszkodzona karoseria, nadkola, błotniki i temu podobne oraz skęcona kostka, skaleczona stopa to "szkoda", którą należy zgłosić i zażądać jej likwidacji. Tak się składa, że znam inżyniera od dróg i mostów. Mógłbym go zapytać jak się drogę tłuczniem utwardza. Tak profesjonalnie. Nie pytałem, bo nie trzeba być do tego inżynierem i magistrem. To co zrobiono na tej gminnej drodze jest "półfabrykatem". Trzeba ten kamień ubić walcem i dosypać żwiru i piachu. Tak, jak to zrobiono w lesie w okolcach Sułowa. Może trzeba było zapytać leśników jak się to robi?
Mieszkańcy Nowej Wsi Reszelskiej mają cichą i słabnącą nadzieję, że walec, żwir i piach pojawią się na szlaku turystycznym niebieskim, europejskim i napoleońskim wiodącym przez ich wieś. Ja także.
Andrzej Grabowski - 18.05.2013 r.
|