Aktualności >>> Turbiny wiatrowe z bliska i z daleka >>>

 .: Jak się żyje z wiatrakami w pobliżu?

TURBINY WIATROWE Z BLISKA I Z DALEKA

Plany budowy elektrowni wiatrowych, turbin wiatrowych w gminie Bisztynek wzbudzają wiele kontrowersji. Są ich zdeklarowani przeciwnicy jak i zwolennicy. Aby zobaczyć i usłyszeć turbiny, pojechaliśmy dziś do gminy Korsze. Rozmawialiśmy też z mieszkańcami i władzami. Oto relacja z podróży.

Łabławki
Turbiny zbudowane na terenie gminy Korsze widać już z okolic Łędławek w gminie Bisztynek. Im bliżej Grzędy, a potem Swędrówki i Łabławek tym sa one widoczne lepiej i widoczna jest ich większa ilość. Zatrzymujemy się w Łabławkach przy pojeździe stanowiącym sklep obwoźny. Mieszkanki wsi akurat robią zakupy. Jest tam nasza czytelniczka, co z radością konstatujemy.

- Nam te wiatraki nie przeszkadzają. Są ładnym urozmaiceniem krajobrazu, w nocy pięknie świecą - mówią zgodnie panie. - Tylko, że my mieszkamy kilka kilometrów od nich - zastrzegają. Kierowca "sklepu" włącza się w rozmowę. Mówi, że był nawet pod samym masztem, gdy działał. - Nie słyszalem tam żadnego hałasu - mówi. - Zdziwiłem się tylko, że to tak potężna budowla. Uważam też, że te budowle nie szpecą krajobrazu - dodaje zdecydowanie.

To opinia mieszkających mniej więcej 3-4 km od siłowni. Nie jest z pewnością obiektywna, a kwestie krajobrazowe i piękna przyrody to rzecz gustu.

Jedziemy dalej.

Łankiejmy
W Łankiejmach siłownie są. Spod sklepu geesu widać jedną z nich, a raczej jej wirnik. Wygląda na to, że jest bardzo blisko wsi. Dopiero potem okazuje się, że odległość (zmierzona przez nas) to około 700 metrów.

Idziemy do sklepu GS, bo gdzie jak gdzie, ale w sklepie dowiemy się wszystkiego.

Sklep jest w remoncie, ale w środku zastajemy trzy miłe panie - mieszkanki Łankiejm i jednego pana wykonującego ten remont.

Panie popijają kawkę. Rozmawiają o innych rzeczach niż wiatraki. No to pytamy o nie. Panie Danusia, Lucyna i Krystyna zgodnie przyznają, że hałas jest, ale jak wieje duży wiatr. - Jak dobrze wieje to słychać takie: łup, łup, łup - mówi pani Danusia. - Mnie to jednak nie przeszkadza - dodaje natychmiast, a mieszkam najbliżej od tego wiatraka i pokazuje kierunek. - Mam do tej turbiny trochę ponad 400 metrów mówi. Pani Lucyna potwierdza, że przy silnym wietrze słychać hałas, ale nie nazywa go uciążliwym. Pani Krystyna mówi, że "to" pięknie świeci w nocy i "niech idą z postępem". - Podobno "to" zakłóca odbiór telewizyjny - mówi. - Eee tam - zaprzecza pani Danusia - jeden się napił i mówił, że mu nie odbiera i że będzie miał odszkodowanie. U mnie wszystko odbiera dobrze - dodaje. Wygląda na to, że nie ma negatywnych ocen. Jedynie pan remontujący sklep włączając się w rozmowę stwierdza, że to jest najgorszy sposób wytwarzania energii, ale nie uzasadnia dlaczego. Stwierdza też, że siłownie nie są dla niego uciążliwe.

Kraskowo, Chmielnik
Jedziemy do Kraskowa. A jakże - do sklepu. Pani sklepowa mówi, że nie jest z Kraskowa, ale jak rano otwiera sklep to turbiny słychać i bardzo hałasują. - Wewnątrz sklepu głośniejsze są lodówki i zamrażarki i już turbin nie słychać - mówi młoda sklepowa. W tym samym budynku mieszka (na parterze) pani Renata i (na piętrze) pani Ania. Od parteru: mama i córka. Mama mówi, że jej wiatraki w żaden sposób nie przeszkadzają. - Na początku, jak je uruchomili to nasz pies trochę wariował, ale już dawno sie przyzwyczaił - mówi p. Renata. Inaczej mówi p. Ania. - Przeszkadzają te wiatraki - mówi - i to bardzo. Muszę na noc zamykać okna, bo nie da się zasnąć - dodaje - a mam chore płuca i muszę mieć świeże powietrze. Poza tym musiałam założyć telewizję cyfrową, bo były zakłócenia, gdy miałam antenę zwykłą tzw. "siatkówkę". - Mnie tam wszystko dobrze odbiera - włącza się jej mama. - A mnie nie odbierało - ripostuje córka.

Udajemy się w kierunku kościoła w Kraskowie. Przy jednym z domów stoją trzy osoby i niemowlę w wózku. Pytamy o wiatraki. Młody mężczyzna mówi, że nie powie nic, bo jest serwisantem tych wiatraków i prosi o kontakt z szefem firmy. Więcej ma do powiedzenia związana z nim rodzinnie pani w średnim wieku. - Panie! Pewnie, że przeszkadzają! - mówi. Jest duży i uporczywy hałas. Teraz akurat nie, ale jak jest większy wiatr to wytrzymać nie da rady. Ja i tak mam szczęście, bo mój dom zasłaniają drzewa, a do turbiny są jeszcze wzgórza. Mimo tego słychać ciągły szum. Działanie turbiny zakłóca też odbiór TV i telefony komórkowe - dodaje. Jej słowa potwierdza druga z pań - mieszkanka Chmielnika, gdzie też stoją turbiny. Pierwsza z pań dodaje, że o budowie turbin dowiedziała się z gazety. Nikt nas nie pytał o zdanie - mówi wzburzona. Mówi też o tym, że to nie ma nic wspólnego z naturą, przyrodą i jest po prostu brzydkie. - Na Mazurach stawiać takie coś?! To jakiś chory pomysł - prawie wykrzykuje.

Gdy dowiaduje się, że przybywamy z Bisztynka, informuje nas konfidencjonalnie, że do Bisztynka "pojechała delagacja z Kraskowa, żeby powiedzieć jak naprawdę żyje się przy wiatrakach". Aaa... to pan wie - dodaje, gdy mówię, że na spotkaniu była jedna pani z Kraskowa. - Nie dziwię się, że to ona. Ona jest w najgorszej sytuacji ze wszystkich mieszkańców Kraskowa - twierdzi nasza rozmówczyni.

Między Kraskowem, a Korszami
Wracamy w kierunku Korsz. Przy jednym z pól wiatrakowych zatrzymujemy się, bo do masztu prowadzi całkiem przyzwoita droga. Zobaczymy jak to jest naprawdę blisko.

Wiatr wieje w naszym kierunku "przez" pióra wirnika i maszt. Stoimy w odległości około 100 metrów od masztu. Hałas jest wyraźnie słyszalny. To szum i coś w rodzaju świstu, jaki można uzyskać dmuchając w brzeg kartki papieru. Słyszalne jest też to wspiominane "łup, łup, łup", gdy skrzydło wirnika mija maszt. Hałas jest naprawdę męczący i na dłuższą metę nie do zniesienia. Po kilkunastu minutach pewnie bym tam zasnął. Natężenie tego hałasu nie jest duże. Silnik samochodu, pracujący (jeszcze) cicho, całkowicie go eliminuje. Hałas eliminują też samochody przejeżdżające pobliską drogą Bartoszyce-Kętrzyn. Co ciekawe - pod samym masztem zupełnie nic nie słychać. Nie słychać też żadnego hałasu, gdy stoimy "z wiatrem".

Trzeba tu jednak przyznać, że hałas o którym piszemy wcześniej, jest na tyle dolegliwy, że nigdy nie życzyłbym nikomu, aby go słyszał stale. Dla porządku dodajemy jednak raz jeszcze - słychać go w odległości około 100 metrów od masztu. Dalej już zupełnie nie. A przynajmniej piszący te słowa nie słyszał :-)

Korsze - Wiceburmistrz
Wypada wysłuchać zdania "drugiej strony", choć to tu złe określenie. W Urzędzie miejskim w Korszach rozmawiamy z wiceburmistrzem Wiesławem Prusikiem. - Przede wszystkim odrzucam kompletnie zarzut, że mieszkańcy o inwestycji dowiedzieli się z gazety - mówi Prusik. - Przed rozpoczęciem inwestycji odbyła się specjalna prezentacja z udziałem radnych i sołtysów, odbywały się konsultacje społeczne, można było zgłaszać wnioski i uwagi do planów zagospodarowania przestrzennego - wylicza wiceburmistrz Korsz. - Kto chciał, to się o inwestycji dowiedział - dodaje.

Na pytanie o protesty odpowiada, że nie było ich w fazie przed rozpoczęciem inwestycji. - Nawet mnie to trochę dziwiło, bo spodziewałem się protestów, ale ich nie było - mówi. - Pewien rodzaj protestu miał miejsce już po uruchomieniu siłowni. Pisemnie protestowali mieszkańcy Kraskowa. Złożyli kilkanaście podpisów pod swego rodzaju petycją informującą o nadmiernym i uciążliwym hałasem z turbin i zakłóceniach w odbiorze TV. Ta sprawa jest w toku. Pismo trafiło też do inwestora. Zostaną wykonane pomiary hałasu nie tylko poszczególnych turbin, ale i farmy jako całości. Firma ma techniczne możliwości reagowania na nadmierny hałas, poprzez zmianę kąta nachylenia łopat, albo nawet wyłączanie turbin w nocy - mówi Prusik.

Firma zadeklarowała też, że w przypadku stwierdzenia zakłócania odbioru TV sfinansuje "poszkodowanym" zakup cyfrowej telewizji satelitarnej wraz z abonamentem na 2 lata. Jak to zgłosić? - Problemy z odbiorem TV należy zgłaszać sołtysom, a oni już wiedzą, że te zastrzeżenia mają przekazać do urzędu - informuje wiceburmistrz.

Co gmina Korsze zyskała na tej inwestycji? - Szacowane wpływy podatkowe od istniejących już siłowni wyniosą do 2 mln. złotych, przy czym - w przypadku naszej gminy - nie utracimy tez subwencji budżetu państwa - twierdzi Prusik. I tak prawie z nich nie korzystamy - dodaje. - Firma wyremontowała nasze drogi gminne, przekazała darowizny na infrastrukturę rekreacyjną (plac zabaw np. przy przedszkolu), współfinansowała Dni Korsz - wylicza wiceburmistrz. - Mam przekonanie, że firma, która u nas zainwestowała, jest niezwykle otwarta na wszelkie propozycje, ale też uwagi mieszkańców.

Znowu Łankiejmy
Wracamy do Łankiejm. Wstępujemy do sklepu. Mówimy, że można dostać telewizję cyfrową za darmochę i wie o tym sołtys. - To nieprawda - mówi jedna z pań. - Gadałam z sołtysem i nic mi nie powiedział. A kto to panu mówił - pyta rozmówczyni. Wiceburmistrz - odpowiadam. - No to ja już opowiem o tych "cyfrówkach" wszystkim mieszkańcóm - deklaruje mieszkanka Łankiejm. No i narozrabialiśmy :-)

Andrzej Grabowski - 05.08,.2011 r.



Copyright: www.bisztynek24.pl 2011