Jeśli ktoś w naszym grojdole zrzędzi to jest to na pewno dorosły, zasiedziały mieszkaniec. Do takiego wniosku prowadzą badania przeprowadzone wśród dzieci oraz sygnały od przyjezdnych jakie otrzymujemy. | Aż 9 na 10 dzieci deklaruje zadowolenie ze swojego dotychczasowego poziomu życia. Żadne z nich nie jest zdecydowanie niezadowolone. Tak wynika z badań wykonanych na zlecenie marki Perfecta, przeprowadzonych w świetlicach środowiskowych w województwie warmińsko - mazurskim.
W ramach programu "Perfecta Mój talent", w czerwcu 2011 r. firma Lokalne Badania Społeczne przeprowadziła badanie wśród ponad 200 dzieci
z 18 świetlic w województwie warmińsko - mazurskim. Wyniki nie tylko pozwoliły lepiej poznać codzienne życie dzieci uczęszczających na zajęcia w świetlicach, ich wartości, marzenia, aspiracje. Badanie pokazuje, że dzieci ogromną wagę przykładają do pozytywnych relacji z bliskimi, ciepłego, przyjaznego środowiska lokalnego oraz możliwości rozwijania ich talentów. |
Badania prowadzono w miejscowościach: Dywity, Młynary, Płoskinia, Mingajny, Orzysz, Łęcze, Ruda, Staświny, Wojciechy i Aniołowo. Najistotniejsze wartości w życiu dzieci to rodzina, zdrowie, religia i miłość. Posiadanie pieniędzy wymieniane jest dopiero na 7 (ostatniej pozycji).
Najważniejszą osobą w życiu dzieci jest mama i to z nią rozmawiają zarówno w smutnych, jak i radosnych chwilach. Prawie 60% badanych deklaruje, że chcieliby,
aby ich przyszła rodzina przypominała obecną.
Badane dzieci zaznaczają, że bardzo lubią miejscowości, w których mieszkają i dobrze
się w nich czują. Zwracają szczególną uwagę na walory przyrodnicze oraz krajobrazowe swojego otoczenia oraz na funkcjonowanie świetlicy, w której mogą nie tylko bawić się
z przyjaciółmi, ale także rozwijać swoje pasje. Warto zauważyć, że większość respondentów woli spędzać czas wolny w swoich miejscowościach, niż poza nimi.
Ponad połowa badanych pragnie pójść na studia. 9 na 10 dzieci marzy o tym, by założyć rodzinę, a prawie 80 % chciałoby mieć w przyszłości potomstwo. Preferowane przez dzieci zawody można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza z nich to typowe marzenia młodych ludzi, którzy chcieliby zostać sławnymi artystami lub sportowcami, zaś drugą grupę stanowią zajęcia obserwowane w życiu codziennym, wykonywane przez osoby
z otoczenia młodych ludzi (nauczyciel, fryzjer, lekarz).
W świetle przedstawionych wyników najlepszym prezentem, jaki możemy podarować dzieciom jest umożliwienie im pełnego rozwoju w sprzyjającym środowisku lokalnym,
do którego przykładają ogromną wagę. Dzieci pragną dorastać mogąc liczyć na wsparcie znaczących dla nich osób, a by zrealizować ich marzenia należy zapewnić im możliwość rozwoju talentów, które posiadają. Tutaj uwidacznia się rola świetlic środowiskowych, gdzie dzieciaki nie tylko mogą realizować swoje pasje, ale także uczą się funkcjonowania w grupie oraz mogą liczyć na wsparcie społeczne wychowawców i rówieśników.
Jak zaznaczają młodzi respondenci, ma to dla nich ogromne znaczenie.
Tyle o badaniach, których efekty poznaliśmy dzięki przesłanej nam informacji prasowej. Wniosek z badań jest jasny. Dzieciaki nie zrzędzą, nie narzekają i są ogólnie zadowolone z miejsc w których mieszkają. W przeciwieństwie do niektórych dorosłych. Oczywiście pogląd na otaczającą rzeczywistość zmienia się wraz z wiekiem, a dorośli są z pewnością bardziej krytyczni wobec rzeczywistości, ale często zbyt krytyczni. Prowadzi to do frustracji i "tytułowego" zrzędzenia.
Obserwujemy zwłaszcza zrzędzenie związane z szeroko pojętym lokalnym podwórkiem. "Źle, brzydko, wiocha, nic się nie dzieje, zadupie" to tylko niektóre, i to dość łagodne określenia bisztyneckiego ogródka. Czy powszechne? Tak, ale wyłącznie wśród samych mieszkańców!
Odwiedzający Bisztynek goście mają zupełnie ine zdanie. Pisaliśmy już, że w oczach Rosjan jesteśmy "bajkowym miasteczkiem". Okazało się, że podobnie oceniają nas Irlandczycy, którzy okres świąteczno-noworoczny spędzili w Bisztynku. Nie uszły ich uwadze (podobnie jak i Rosjanom) zaniedbane elewacje wielu budynków (szczególnie Brama Lidzbarska), ale miasteczko określali jako wyjątkowo urokliwe, przyjazne i gościnne. Tylko pozytywnie mówili o restauracji "Marysieńka" w której spędzali Sylwestra i witali Nowy Rok.
Zrzęda powie, że to jakieś "nawiedzone Zagraniczniaki". No to teraz o "nawiedzonych Warszawiakach". Jeden ze znanych mi jedynie poprzez e-maile (z kilkunastu ostatnich dni) mieszkaniec stolicy o imieniu Maciej, pisze o Bisztynku i okolicach jako o jego "ulubionej krainie", ktorą odwiedza w każde wakacje. Pisze o pozytywnych zmianach jakie obserwuje w miasteczku za każdym razem, gdy się w nim pojawia. "Okolice są przepieknymi terenami. W pobliżu Nowej Wsi Reszelskiej, w gąszczu leśnym gniazdują nieliczne już w Europie czarne bociany. Turystyka jest wielką szansa dla miasteczka i okolic. Jeżeli to będzie pomocne, to z każdego pobytu w Bisztynku przekażę Państwu swoje uwagi i spostrzeżenia." - czytamy w jednym z listów.
Inny Warszawiak, o imieniu Piotr, nie może pogodzić się z tym, że jego zawodowe i rodzinne obowiązku uniemożliwiają mu przyjazd do naszego miasteczka. Odwiedził je kilkanaście razy o różnych porach roku. Piotr narzeka i zrzędzi, ale na... stolicę. Podobnie zresztą Maciej.
Może więc spojrzeć na swą "Małą Ojczyznę" oczyma tych odwiedzających nas, albo zostawić w sobie jakąś cząskę dziecka? Nie wypowiadać się o swym mieście i miejscowości jedynie negatywnie, a raczej zapraszać tu gości. Niech oni się cieszą skoro sami mieszkańcy nie potrafią.
Andrzej Grabowski - 07.01.2012 r.
|