Poczynania polskiej i rosyjskiej młodzieży uczestniczącej w warsztatach artystycznych w ośrodku kultury w Bisztynku obserwowaliśmy już po raz trzeci. Oczami dwoma i poprzez dwa potężne szkła korekcyjne, a więc ostro. Znaczy się, z dobrą ostrością, bez rozmywania się obrazu. Co zatem widzieliśmy?
Widzieliśmy zarys przedstawienia teatralnego, które podsumuje projekt "Potyczki ze sztuką - transgraniczne warsztaty artystyczne". W ciągu trzech ostatnich dni młodzież ćwiczyła poszczególne sceny. Na "sucho" i z muzyką. Uczyła się być aktorami, czyli grać i uczyła się tańczyć. Ściślej - Rosjanie tańczyć już umieli i zbierali brawa. Nasi trochę gorzej, ale już lepiej niż na początku projektu. "Nasi" mają kłopoty ze sztywnością kręgosłupów, ale bardziej giętkimi czyni je Aleksandra Jaworska ucząca tańca i tworząca układy choreograficzne do przedstawienia.
Prace nad przedstawieniem są już na tyle zaawansowane, że można sobie wyobrazić jak będzie ono wyglądało. Jeszcze bez kostiumów i gry świateł. Jeszcze bez scenografii, ale już widać i słychać to, co będzie widać i słychać.
Kostiumy już są przygotowywane. Małgorzata Wędrowska z Bartoszyc zrobiła przymiarki i już je szyje. Poza przymiarkami obserwowała wszystkich aktorów, bo - jak mówiła - musi też zobaczyć ich w ruchu, na scenie, aby kostiumy dobrze wykonać.
Po raz pierwszy odbyły się warsztaty plastyczne. Poprowadziła je Renata Pugowska - artystka z Olsztyna. Pokazała uczestnikom zajęć podstawy witrażu, a potem nauczyła... filcować wełnę. Ze zdziwieniem skonstatowaliśmy, że do budowy witrażu używa się lutownic, szlifierek, okularów ochronnych, miedzi, cyny, cęgów, szczypiec, kombinerek i... opatrunków na nieuniknione skaleczenia. Ostatecznie witraż wykonuje się przecież ze szkła, które trzeba przyciąć, połamać i... pokaleczyć dłonie.
O tym, że wełniane swetry filcują się same, po latach używania i są wtedy do wyrzucenia, wie wiele naszych babć, mam i ciotek, co je na drutach dziergały. Ale żeby filcować wełnę specjalnie! I jeszcze robić z tego sztukę!? Tak! Okazało się, że ze sfilcowanej wełny robi się biżuterię, płaskie i przestrzenne obrazy i to, co tylko wyobraźnia podpowiada.
- Trzeba do tego nieco cierpliwości i... miziania - mówiła Renata Pugowska. - Kłaczki wełny moczy się gorącą wodą z mydłem i kręci kulki, różnobarwne wałki, albo ukałada się obraz, czy tworzy przestrzenny kwiat. Tę mokrą wełnę trzeba "miziać", czyli pocierać - i to długo - przez folię bąbelkową - wyjaśniała artystka i pokazywała "jak to się robi". Tak powstaje trwały filc. Na naszych oczach powstał obraz oraz dziesiątki korali, kolczyków i bransolet ze sfilcowanej wełny.
Warsztaty, okiem kamery telewizyjnej, obserwował Jurij Czasovnikow z zelenogradskiej TV kablowej. W najbliższy czwartek, w Zelenogradsku, na antenie jego telewizji, pokazany zostanie reportaż o warsztatach i Bisztynku. - To takie spojrzenie na miasteczko okiem rosyjskiego dziennikarza - mówił nam Jurij. - Materiał może być zaskakujący dla mieszkańców Bisztynka. To zupelnie obce spojrzenie - mówił dziennikarz. Obiecał nam, że materiał ten zostanie nam udostępniony. Opublikujemy go zaraz po jego otrzymaniu.
I na koniec refleksji kilka. Warsztatom przyglądała się mama z synem, którzy mieszkają w jednej z miejscowości gminy Sępopol. Małolat patrzył na odgrywane, przez polsko-rosyjską młodzież, sceny jak na rzeczywistość z innego wymiaru czasoprzestrzeni. Zachwycony, że jego rówieśnicy grają jak "prawdziwi aktorzy". Że potrafią "jakoś tak dziwnie" się poruszać, chodzić, krzyczeć. Pytał, gdzie się tego wszystkiego nauczyli? Mama mu wyjaśniała, że tu właśnie, czyli w OKiAL, podczas warsztatów. Że tu, w Bisztynku "takie rzeczy się dzieją, a nie jak u nas...". Pytanie małolata: "Dlaczego u nas nie można takich zajęć zorganizować?", pozostało bez odpowiedzi. Widząc jego nieskrywane przygnębienie zmusiliśmy go do... sfilcowania wełny. Zrobił własnoręcznie bransoletkę dla swej młodszej siostry i uszczęśliwiony pojechał z tą biżuterią do domu pod lasem.
Wspominany już "tv-operator" Jurij z podobnym, kompletnie nieobiektywnym zachwytem, rejestrował kamerą poczynania mlodzieży. - To zajęcia, o których wiedzieć powinna jak największa liczba mieszkańcow i Bisztynka i Zelenogradska, wojewodztwa warmińsko-mazurskiego i obwodu kaliningradzkiego - mówił podczas rozmowy z nami. - Obwód się o nich dowie, bo to pokażę i to nie jeden raz. Mam nadzieję, że ty zrobisz to samo - mówił do niżej podpisanego. Więc to robię!
|