Prawdopodobnie nieszczelny komin stał się przyczyną pożaru do jakiego doszło wieczorem 11 stycznia w Unikowie. W momencie przyjazdu pierwszych zastępów strażackich ogień nie rozprzestrzenił się jeszcze na cały dom.
Wczoraj około godz. 20 strażacy zostali powiadomieni o pożarze jednego z domów w Unikowie w gminie Bisztynek.
Na miejsce skierowano duże siły i środki. Do akcji wyjechały 2 zastępy OSP Bisztynek, 2 zastępy OSP Sątopy-Samulewo, zastęp JRG Bartoszyce, zastęp OSP Reszel (zawrócił w trakcie jazdy ponieważ siły i środki były wystarczające), zastęp OSP Troszkowo, zastęp OSP Unikowo.
Na szczęście w momencie przyjazdu pierwszych zastępów OSP pożar nie rozprzestrzenił się jeszcze na cały budynek. W domu panowało duże zadymienie. Strażacy zdemontowali tlący się drewniany strop wokół komina i dogasili miejsce pożaru.
To kolejny przykład pożaru, którego prawdopodobną przyczyną było niewłaściwe użytkowanie komina. Pożar mógł powstać dzięki temu, że nie był on czyszczony i przeglądany przez specjalistów. Mogły wystąpić jego rozszczelnienia.
- To już jest prawdziwa plaga - mówi st. kpt Marek Wojczulanis z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Bartoszycach. - Na nic zdają się nasze apele publikowane na nszym i innych portalach internetowych, aby wykonywać przeglądy przewodów kominowych i je po prostu czyścić. Ludzie przypominają sobie o tym dopiero, gdy komin zapłonie. Teraz jest dobry okres do wykonania takich przeglądów. Sezon grzewczy trwa już około trzy miesiące i pora na czyszczenie kominów z tego, co już się w nich osadziło apeluje Wojczulanis.
Okazuje się, że nawet pożar w kominie nie skłania do wezwania kominiarza lub samodzielnego wyczyszczenia komina. Z takim przypadkiem mieli do czynienia strażacy z Galin. We wtorek 10 stycznia gasili komin o g. 4 nad ranem i w to samo miejsce wrócili dziewięć godzin później.
Brak przeglądów przewodów kominowych mógł być także przyczyną pożaru do jakiego doszło dzień wcześniej w jednym z budynków usługowo-handlowych w Bisztynku >>>. Tu od nieszczelnego przewodu odprowadzającego spaliny z kominka zapalił się drewniany strop. Strażacy musieli zdemontować część dachu, aby dostać się do ognia. Straty materialne są duże, ale na szczęście nikt nie odniósł obrażeń.
Podobne przyczyny spowodowały zadymienie w jednym z domów w Mintach (gm. Bartoszyce). Na szczęście do zdarzenia doszło w dzień i domownicy natychmiast zauważyli niebezpieczeństwo. Gdyby stało się to w nocy, sprawa mogłaby mieć tragiczny finał.
Ile trwa akcja związana z gaszeniem komina? Strażacy z Górowa Iławeckiego z takim przypadkiem zmagali się prawie cztery godziny. W poniedziałek 9 stycznia przy ul. Nowej musieli kolejno: wygasić kocioł centralnego ogrzewania, dostać się na dach (odkładając dachówki, bo w pobliżu komina nie było włazu), zabezpieczyć sitem komin, ugasić ogień piaskiem, po ugaszeniu sprawdzić stężenie tlenku węgla, sprawdzić stan budynku kamerą termowizyjną oraz... wyczyścić komin, w którym było tyle sadzy, że był zatkany u podstawy. To zapobiegło powtórnemu zapłonowi, ale przecież strażacy nie mają obowiązku czyszczenia kominów!
- Zapłon w kominie to poważne niebezpieczeństwo. Pożar może nie skończyć się na samym kominie, a przenieść się na poddasze, strop. To także wydzielanie się zabójczego tlenku węgla przestrzega Marek Wojczulanis.
Andrzej Grabowski - 12.01.2017 r.
Materiał znajdziesz także na portalu:
|