Aktualności >>> Katastrofa w Sątopach-Samulewie w 1954 r. >>>

 .: Jak to się stało, że doszło do katastrofy kolejowej w 1954 r. w Sątopach-Samulewie

Okoliczności katastrofy z 1954 roku w Sątopach-Samulewie.
Lista ofiar...

  Andrzej Grabowski, Małgorzata Kundzicz - Gazeta Olsztyńska, Radosław Patecki - Gazeta Olsztyńska - 23.03.2012 r.

Katastrofa kolejowa pod Szczekocinami poruszyła całą Polskę. Nagłośniły ją i pokazały wszystkie możliwe media. Prezydent ogłosił dwudniową żałobę narodową. Zupełnie inaczej było w 1954 roku. Wtedy, pod Sątopami-Samulewem, też doszło do katastrofy, ale wiedzieli o niej nieliczni. Wiedzieli kolejarze, rodziny ofiar i rannych, przypadkowi świadkowie oraz śledczy z MO i UBP oraz prokuratorzy i sędziowie.

Po naszych publikacjach odezwali się do nas jej świadkowie. Kolejarze i osoby, które jechały pociągiem osobowym, którym tylko zbiegi okoliczności uratowały wówczas życie.

Wreszcie dotarliśmy też do akt sprawy karnej prowadzonej w sprawie katastrofy. Akta tej sprawy pod sygnaturą 1801/3829 przechowywane są pieczołowicie w Archiwum Państwowym w Olsztynie. Ich oryginalna, sądowa sygnatura to IVK 39/54. To jeden tom pożółkłych i częściowo zniszczonych, złożony z niespełna 400 kart. Protokołów, notatek, wypisów z instrukcji, zdjęć zwłok, szkiców, aktu oskarżenia, wyroku i wyroku Sądu Najwyższego.

Dziś, na podstawie tych akt oraz wcześniej wysłuchanych wspomnień, możemy odtworzyć wydarzenia z tamtego okresu.

Białystok

Jest bardzo mroźny poranek 26. stycznia 1954 roku. Z Koryn koło Bielska Podlaskiego do Białegostoku przyjeżdża 28-letnia Maria Mikołajczuk. Na dworcu czeka na pociąg osobowy (w aktach używa się wyłącznie określenia "pociąg osobowy" i nigdzie nie znaleźliśmy zwrotu "pociąg pospieszny") relacji Białystok - Olsztyn - Gdynia, oznaczony w rozkładach numerem 0912. Gdy skład ciągnięty przez parowóz Pt47-45 staje przy peronie, wraz z innymi pasażerami, Maria wsiada do pierwszego pasażerskiego wagonu 3. klasy, za lokomotywą i wagonem bagażowym. W wagonie bagażowym swe obowiązki pełni 57-letni Stefan Blach. Nie domyślają się nawet, że to ich ostatnia podróż.

Maszynistą parowozu jest 34-letni Zdzisław Kasprzak, jego pomocnikiem 24-letni Tadeusz Gałkowski. Obaj są mieszkańcami Olsztyna. Pociąg rusza. Obaj kolejarze znajdą się potem w spisie rannych w katastrofie, ale nie uprzedzajmy faktów...

Olsztyn

Dzień wcześniej, w parowozowni w Olsztynie służbę kończy załoga parowozu towarowego Ty23-154. Mechanik Jan Pielak i pomocnik Romuald Bratkowski są zmęczeni. Wbrew instrukcjom kolejowym nie sprawdzają ile piasku zostało w zbiorniku w ich parowozie. Nie sprawdzają też i nie odwadniają „główkowego zbiornika powietrznego”. Będzie to miało dla nich przykre konsekwencje. Ich błąd powiela załoga, która tym samym parowozem ruszy w podróż z 1780 tonami węgla, który miał trafić do Korsz. Doświadczony maszynista Edward Żymajtis obowiązkowe czynności obsługowe powierza swemu pomocnikowi. Późniejszy proces udowadnia, że pomocnik nie wykonuje poleceń mechanika. Parowóz sprzęgany jest z wagonami typu Wddo. 26 stycznia 1954 r. o 11.15 – według rozkładu – ten pociąg ma minąć stację w Sątopach-Samulewie. Tak się nie dzieje.

Górowo

Towarowy 401933 ma od początku problemy z hamulcami. Pociąg jedzie wolno, ale wagony szarpią. Ostatecznie, przed stacją Górowo, dochodzi do rozerwania składu na dwie części. Szarpnięć nie wytrzymują sprzęgi.

Rozpoczyna się długotrwała procedura ściągnięcia obu części składu na stację w Górowie. Dyżurny ruchu z Górowa - Edmund Sieroń - przyjmuje części składu. Wraz z kierownikiem pociągu towarowego podejmują decyzję o ponownym sprzęgnięciu składu i wysłaniu składu w dalszą podróż.

Przed rozpoczęciem jazdy należy wykonać próbę hamulców. Tego kolejarze nie robią. Winą za niedopilnowanie tego obowiązku śledczy obarczają początkowo dyżurnego Sieronia i kierownika pociągu. Ostatecznie stwierdzają jednak, że Sieroń nie zaniedbał swych obowiązków, ale w areszcie spędził ponad miesiąc. Pociąg towarowy nr 40193 dopiero wieczorem rusza w dalszą drogę, w kierunku Sątop-Samulewa.

Sątopy-Samulewo

O godzinie 21.40 dyżurny ruchu Edward Zagrajek otrzymuje telegram o odejściu pociągu towarowego ze stacji w Górowie. O 21.48 zamawia u nastawniczych Franciszka Dominiaka i Stefana Wójcika odpowiednie ustawienie zwrotnic. Towarowy z węglem ma trafić na tor nr 1. Na wszelki wypadek semafor wjazdowy i tarcza ostrzegawcza przed stacją od strony Górowa ustawione zostają na "STÓJ". Zagrajek wie, że sygnalizator świetlny nie działa od kilku dni. Sygnały semafora są jednak jasne. Mówią "STÓJ!". Zagrajek wie też, że towarowy jedzie z niewielką prędkością. Nie przekracza ona 45km/h.

O godzinie 22.08 dyżurny Zagrajek otrzymuje zapytanie od Józefa Walasza ze stacji w Łankiejmach, czy może przyjąć pociąg osobowy 0912. Zagrajek daje zezwolenie. O 22.11 Walasz nadaje powiadomienie, że pociąg osobowy odszedł ze stacji w Łankiejmach. Za 8 minut dojdzie do tragedii...

Giżycko, Sterławki Wielkie, Korsze

Zanim osobowy dojechał do Łankiejm zatrzymywał się w Giżycku i Sterławkach Wielkich. Do pociągu wsiadali tam uczestnicy wycieczki do Warszawy. Byli to pracownicy spółdzielni "Samopomoc Chłopska". Kilkunastu jej uczestników wsiadało do pociągu w Sterławkach. Wśród nich Klaus Holz i Zygfryd Dreyer. Wsiedli początkowo do pierwszego wagonu osobowego, ale panował tam niesamowity ścisk. Pociąg już ruszał, gdy postanowili przesiąść się do innego wagonu. Wyskoczyli na peron. Kolejarz z "lizakiem" zaklął siarczyście i powiedział do nich żeby tak więcej nie robili. Młodzi mężczyźni wsiedli do trzeciego wagonu. Było tam równie tłoczno co w pierwszym, ale dzięki temu wybrykowi uratowali swoje życie.

W Korszach pociąg stoi na stacji dłużej niż zaplanowano. Czeka na skomunikowany z nim, opóźniony pociąg osobowy z Bartoszyc. Opóźnienie wynosi około 10 minut. Z Bartoszyc na wycieczkę do Warszawy jedzie 21-letnia Krystyna Bill. Wycieczkę dla pracowników spółdzielni "Samopomoc Chłopska" zorganizował ówczesny poseł Ostapowicz z Maszew pod Bartoszycami.

Do pociągu Białystok-Gdynia przesiada się też konwój z więźniem z aresztu w Bartoszycach, który miał być dostarczony na rozprawę do Susza.

Pani Barbara wsiada do wagonu 3 klasy, tego z którego w biegu, w Sterławkach wysiedli Holz i Dreyer. Dlatego, że w pierwszym wagonie jest najcieplej, a temperatura spadła już do minus 30 stopni Celsjusza. Opóźniony o 10 minut pociąg rusza z Korsz w kierunku Łankiejm i Sątop-Samulewa. Po drodze nadrobi 2 minuty opóźnienia. W czasie tej drogi Barbara idzie do drugiego wagonu wołana przez posła, który znalazł jej miejsce. To ratuje jej życie.

352 kilometr szlaku...

Stacja Sątopy-Samulewo przygotowana jest przez dyżurnego Edwarda Zagrajka do przyjęcia obu pociągów jadących w przeciwnych kierunkach. Nastawniczy ustawili zwrotnice we właściwy sposób.

Od Górowa nadjeżdża towarowy 401933. Nie zatrzymuje się pod semaforem wjazdowym i jedzie z prędkością około 30 km/h. Dyżurny Zagrajek wyskakuje na pomost i daje sygnały "STÓJ!" latarką. Pociąg jakby trochę zwolnił, ale toczy się dalej. Zawiadowca z Sątop - Stanisław Bieńkowski - widząc co się dzieje, daje przeraźliwy sygnał "STÓJ!" trąbką kolejarską. Z parowozu Ty23 wyskakują dwie osoby. Pomocnik maszynisty i kierownik pociągu, który powinien być w pierwszym wagonie hamulcowym. Pomocnikowi kazał wyskoczyć mechanik Edward Żymajtis. Sam pozostaje na parowozie wiedząc już, że dojdzie do katastrofy.

Maszynista próbuje hamować. Sygnały "STÓJ!" widzi i słyszy konduktor hamulcowy towarowego - Józef Grykin. Próbuje hamować ręcznie. Zabiegi kolejarzy są bezskuteczne. Pociąg "rozerżnął rozjazd" i wjeżdża na pojedynczy tor, którym jedzie osobowy z Białegostoku.

Światła parowozu na tym samym torze widzi maszynista osobowego - Kasprzak. Hamuje, a nawet włącza bieg do tyłu w parowozie, ale w tym momencie dochodzi do czołowego zderzenia lokomotyw. Konduktor hamulcowy Grykin pada między wagony-węglarki, bo sekundy przed zderzeniem usiłuje rozłączyć przewody hamulcowe między zderzakami wagonów, aby spowodować zaciśnięcie się klocków na kołach składu. Nie zdążył.

Huk stawia na nogi jedzącego akurat kolację, mieszkającego w budynku dworca w Sątopach-Samulewie kolejarza, Tadeusza Rząpa. Biegnie na miejsce katastrofy. Do zderzenia doszło na 352 kilometrze 236 metrze szlaku. Była dokładnie godzina 22.19. Na miejsce biegnie też zawiadowca Bieńkowski. Stwierdza, że klocki hamulcowe towarowego nie są zaciśnięte na kołach. Słychać jęki rannych i konających.

Na miejsce początkowo przyjeżdża tylko jedna karetka pogotowia. Po drodze zakopuje się jeszcze w zaspach. Dopiero po upływie kilku godzin pojawia się więcej karetek. Mieszkańcy Sątop-Samulewa oraz PGR Wojkowo organizują transport rannych saniami do szpitala w Reszlu. Część ocalałych pasażerów znajduje tymczasową opiekę na dworcu w Sątopach. Tu piją gorącą herbatę i mogą się ogrzać.

Krystyna Bill z Bartoszyc leży nieprzytomna w wagonie. Świadomość odzyskuje dopiero, gdy na miejsce przybywają żołnierze i wynoszą zwłoki oraz ratują rannych. Płaszcz w który była ubrana jest przesiąknięty krwią. Leżała długo nieprzytomna. To spowodowało, że odmroziła stopy.

Z aktu oskarżenia:

(...) Tu padają nazwiska i imiona kierownika pociagu towarowego oraz pomocnika maszynisty tego pociągu
oskarżeni o to, że:

w dniu 26.01.1954 r. na linii kolejowej Olsztyn-Korsze sprowadzili niebezpieczeństwo katastrofy kolejowej przez to, iż tu pada nazwisko jako kierownik pociągu towarowego nr 401933 wbrew przepisom kolejowym nr "R1" §32, pkt. 4, ust. 2, 4 i 5 w związku z instrukcjami Nr "R25" §20, pkt. 3 i Nr "M56" §10 i 11 niedopilnował, na poprzedniej stacji Górowo, dokonania próby hamulców zespolonych przy w/w pociągu oraz wbrew §34, pkt. 10 wyżej cytowanych przepisów, w czasie jazdy tegoż pociągu, zamiast w pierwszym wagonie hamulcowym, znajdował się w parowozie, jak również - wbrew wspomnianym wyżej przepisom §31, pkt. 10 w związku z instrukcją Nr "R25" §20, pkt. 2 przed dojazdem do stacji Sątopy-Samulewo nie zwracał uwagi na sygnały "stój" podane na tarczy ostrzegawczej odnoszącej się do semaforu wjazdowego;

tu pada nazwisko - jako pomocnik maszynisty parowozowego PKP, wbrew instrukcji "M2" §11, pkt. 2, ust. 4 - przy rozpoczęciu w Olsztynie pracy na parowozie Ty 23-154 od wspomnianego wyżej pociągu, nie spowodował zaopatrzenia tegoż parowozu w piasek oraz wbrew instrukcji Nr "D25" §2, pkt. 11, w zw. z przepisami Nr "R1" §34, pkt. 2 i przepisami Nr "A5" §36 nie odwadniał, we właściwym czasie, "główkowego zbiornika powietrznego" i "odwadniaczy" tego parowozu, jak też wbrew przepisom "R1" §30, pkt. 7, nie dokonał osobiście sprzęgnięcia na stacji Górowo parowozu ze składem pociągu nr 401933 oraz wbrew instrukcji "M2" §13, pkt. 4 - przy wjeździe do stację kolejową Sątopy - Samulewo nie obserwował tarczy ostrzegawczej odnoszącej się do semaforu wjazdowego i tegoż semaforu ustawionych na sygnały "Stój" w wyniku czego, na skutek opóźnionego hamowania tegoż pociągu i zamarznięcia wody w przewodach hamulcowych pod tendrem parowozu oraz w pierwszym wężu hamulcowym między tendrem i wagonem, ze względu na nieodwadnianie w/w zbiornika i odwadniaczy, a następnie zaprzestania działania hamulców zespolonych i niemożności użycia piasku w czasie hamowania przez maszynistę hamulcem parowozowym i przeciwparą

przyczynli się do przejechania przez pociąg 401933, na stacji Sątopy-Samulewo semaforu wyjzdowego ustawionego na sygnał "Stój", na odległość 543 metrów i zderzenia się - już na szlaku - z idącym z przeciwnego kierunku pociągiem osobowym nr 0912, przy czym 17 osób poniosło śmierć i 37 zostało ciężko i lżej rannych, w tym jedna zmarła w szpitalu na skutek odniesionych obrażeń oraz straty PKP wyniosły około 1.330.000 złotych, tzn. zostało uszkodzonych: 2 parowozy i rozbitych względnie uszkodzonych 6 wagonów oraz 45 metrów torów i przerwa w ruchu na tej linii trwała 18 godzin.

tj. przestępstwo z art. 215 § 1 kodeksu karnego z 1932 roku. (Dz.U. 1932 nr 60 poz. 571)

Śledztwo i wyroki

Tadeusz Rząp zapamiętał, że pociąg osobowy stał przed semaforem. Akta śledztwa wskazują, że w chwili zderzenia pociąg jechał. Zeznania kolejarzy pełniących służbę, złożone przed funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego też wskazują na to, że pociąg osobowy nie zatrzymywał się przed semaforem, bo miał "wolne".

Na miejscu (według akt sprawy) ginie 17 osób. 16 z pociągu osobowego oraz maszynista towarowego - Edward Żymajtis. Ginie bagażowy Blach z pociągu osobowego. 18. ofiara umiera 28 stycznia w szpitalu w Kętrzynie. To 24-letnia Lidia Narewska z Ostródy. W spisie zabitych są trzy NN kobiety i jeden mężczyzna, którego potem zidentyfikowano. Był nim Tadeusz Manicki ze Szczecinka. Ginie dwoje dzieci: Krysia Bielska z Bydgoszczy - lat 9 i Irenka Zajczyk z Ramsowa k. Barczewa - lat 6. Dziesięcioro zabitych trafia do kostnicy w Reszlu, siedmioro do kostnicy w Kętrzynie. Rannych zostaje 37 osób. Także oni trafiają do szpitali w Ketrzynie i Reszlu.

Śledczy fotografują zwłoki podczas wykonywania ich lekarsko-sądowych oględzin. Ciała ułożone są na ramach i sprężynach łóżek szpitalnych na dziedzińcu szpitali. Mają złamania wielu kości i urazy wielonarządowe. Te złamania widoczne są na zdjęciach, mimo że zwłoki fotografowane są w ubraniach. Ich kończyny są nienaturalnie powyginane...

W protokołach oględzin zwłok powtarzają się zapisy o zmiażdżonych nogach, złamaniach kości ramion...

Przesłuchaniami kolejarzy zajmują się funkcjonariusze UBP. Kolejarze przesłuchiwani jako świadkowie mówią o okolicznościach związanych z katastrofą, ale gdy stają się podejrzanymi, muszą opowiadać o swej rodzinie oraz o tym, czy byli w konspiracji podczas wojny. UB bierze pod uwagę możliwość sabotażu. Te protokoły mają taką treść jakby nie dotyczyły w ogóle katastrofy. Kolejarze muszą opowiadać o rodzicach, czym się zajmują, gdzie mieszka brat i czy utrzymuje się z nim kontakty. Pytania o katastrofę są jedynie zdawkowe i zajmują niewielką część protokołu.

Oględziny miejsca katastrofy wykonuje ppor. Stanisław Kondrat z Wydziału Śledczego KW MO w Olsztynie. Zapisuje, że do wypadku doszło 350 metrów od nastawni Sątopy-Północ w kierunku Łankiejm. W niezwykle krótkim protokole oględzin pisze: "wagon bagażowy i osobowy 3 klasy całkowicie zmiażdżone i wparte jeden w drugi". Opisuje parowóz towarowy leżący poza torowiskiem. Rysuje też odręczny szkic. Wynika z niego, że pociąg towarowy, w znacznej części, znajduje się jeszcze przed rozjazdem, który "rozerżnęła" lokomotywa.

Protokół kończy zapisem: "obok wagonów leżą skrzynie z masłem (…) oraz zabawki dziecinne "misie"".

Powołani jako biegli, kolejarze z Warszawy i Łodzi wydają opinię, że przyczyną katastrofy było niewykonanie próby hamulców w Górowie. Przyczynił się do niej też brak piasku w parowozie i zamarznięcie wody w przewodach hamulcowych. Wody, która powinna być usunięta z "główkowego zbiornika powietrza i odwadniaczy" przez załogę parowozu Ty23 jeszcze przed podjęciem jazdy.

Kierownik pociągu towarowego nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że był w pierwszym wagonie hamulcowym i podejmował próbę zatrzymania pociągu. Początkowo potwierdza to dyżurny Zagrajek. Dyżurny jest jednak przesłuchiwany tuż po katastrofie. Jest w szoku. Zeznaje, że widział kierownika w wagonie. Później prostuje swe zeznania i zaprzecza jakoby widział w wagonie kierownika.

Kierownika zdradził ubiór. Był bez kożucha, którym mógłby się okryć w wagonie hamulcowym. Kożucha nie miał, bo przebywał w parowozie, a tam było ciepło. Kierownik pociągu, dyżurny Edward Zagrajek i dyżurny z Górowa - Edmund Sieroń trafiają do tymczasowego aresztu. Wobec tego ostatniego areszt zostaje uchylony, a sprawa umorzona w dniu 2 marca 1954 r. Tego samego dnia umorzono też śledztwo wobec zawiadowcy z Sątop-Samulewa Stanisława Bieńkowskiego. Zarzucano im niedopełnienie obowiązków, ale śledczy źle interpretowali przepisy kolejowe.

W trakcie śledztwa okazuje się, że kierownik pociągu towarowego nie ma najlepszej opinii. Jego przełożeni piszą, że jest "mało sumienny". W latach 1952-1953 był ośmiokrotnie karany dyscyplinarnie i karami porządkowymi. W 1953 roku był tez skazany za niedopełnienie obowiązków, co doprowadziło do rozerwania pociągu na innej trasie. Skazano go na 2 miesiące aresztu, ale do więzienia nie trafił. Na mocy amnestii darowano mu karę. Nadal pełnił funkcję kierownika pociągów.

Śledztwo trwa około miesiąca. Sprawa trafia z aktem oskarżenia obejmującym pięciu kolejarzy, do Sądu Okręgowego w Olsztynie. Wyrok zapada 16 kwietnia 1954 roku. Wszyscy są - według sądu - winni zarzucanych im czynów. Na 6 lat więzienia skazano kierownika pociągu towarowego. Karę odbędzie w Ośrodku Pracy Więźniów w Knurowie, czyli pracując w Kopalni Węgla Kamiennego "Knurów".

Na 2 i pół roku więzienia skazany zostaje pomocnik maszynisty towarowego.

Zapadają też dwa wyroki w zawieszeniu. Za niedopełnienie obowiązków na 8 m-cy i 6 m-cy skazano załogę parowozu, która nie sprawdziła piasku w parowozowni w Olsztynie. Sąd w uzasadnieniu wskazuje jednak, że ich zaniedbanie nie miało bezpośredniego wpływu na katastrofę. Są więc winni zaniedbania, ale ich zaniedbanie powinno być usunięte przez pomocnika, który służbę obejmował i to dopiero jego zaniedbanie przyczyniło się do tragedii.

2 miesiące więzienia dostaje dyżurny Edward Zagrajek, a ponieważ był wcześniej aresztowany, z rozprawy wychodzi na wolność. Ukarano go za złożenie fałszywych zeznań. Zeznań, które wielokrotnie prostował. W dzisiejszym stanie prawnym z pewnością nie postawiono by mu nawet zarzutu.

Sąd Najwyższy w orzeczeniu z 18.08.1954 r. (sygn. akt IIIK - 653/54) utrzymuje wyroki wobec kierownika pociągu i pomocnika maszynisty towarowego. Nie pomógł wniosek o rewizję wyroku sądu I instancji złożony przez obrońcę oskarżonych.

Akta sprawy zawierają jeszcze dramatyczne prośby kierownika pociągu i jego żony o ułaskawienie. Prośby kierowane są do Przewodniczącego Rady Państwa Aleksandra Zawadzkiego. Nie znajdujemy w aktach postanowienia o ułaskawieniu.

O ułaskawienie prosi też pomocnik maszynisty. Orzeczoną wobec niego karę 2,5 lat więzienia odraczano mu wielokrotnie z uwagi na stan zdrowia. Zdrowia psychicznego. Gdy wyskakiwał z parowozu został lekko ranny, o czym pisze w swej notatce ppor. Kondrat. Akta nie zawierają informacji, czy ostatecznie trafił do więzienia, czy też nie. Józef Walasz mówił nam, że został ułaskawiony.

Kierownik pociągu po latach zwraca się z prośbą o wydanie mu zaświadczenia o sześcioletniej pracy w KWK "Knurów" do celów emerytalno-rentowych. To karty akt opatrzone datą z roku 2003.

Media

W ówczesnym "Głosie Olsztyńskim" nie ma żadnej wzmianki o katastrofie. W dniu 28.01.1954 r. i w dniach następnych pisano głównie o II Zjeździe PZPR. Na pierwszej stronie wydania z 28. stycznia znajdujemy materiał o propozycji ZSRR zwołania konferencji międzynarodowej. O katastrofie nie napisały też inne gazety wydawane w ówczesnym województwie w Olsztynie. Sprawdziliśmy to w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Olsztynie.

Dziś naprawiamy to zaniedbanie...

W katastrofie zginęli:

W kolejnści w jakiej zapisano dane w aktach sprawy.
Dnia 26.01.1954 r. zmarli:

- Edward ŻYMAJTIS - maszynista pociagu towarowego nr 40193 - zwłoki przewieziono do Reszla
- Stefan BLACH - bagażowy pociągu osobowego nr 0912, lat 57, zam. Białystok - zwłoki przewieziono do Reszla
- Bronisław SOCHUN - pasażer, lat 55, zam. Białystok - zwłoki przewieziono do Reszla
- Franiszek OBUCHOWSKI - pasażer, lat 20, zam. Chażyno, pow. Kołobrzeg - zwłoki przewieziono do Reszla
- Gertruda TAMANET - pasażerka, lat 32, zam. Korzeniewo, gm. Ryn - zwłoki przewieziono do Reszla
- Maria MIKOŁAJCZUK - pasażerka, lat 28, zam. Koryny, pow. Bielsk Podlaski - zwłoki przewieziono do Reszla
- Nadzeja BOBRYK - pasażerka, lat 24, zam. PGR Perkuny, pow. Giżycko - zwłoki przewieziono do Reszla
- NN Kobieta - zwłoki przewieziono do Reszla
- NN Kobieta - zwłoki przewieziono do Reszla
- NN Mężczyzna- później zidentyfikowany jako: Tadeusz MANICKI - pasażer, zam. Szczecinek - zwłoki przewieziono do Reszla

- Aleksander MARCINCZUK - pasażer, lat 63, członek ZSL, zam. Pomorska Wieś, pow. Elbląg - zwłoki przewieziono do Kętrzyna
- Władysław HULL - pasażer, lat 48, sekretarz Kom. Wojew. SD, zam. Olsztyn - zwłoki przewieziono do Kętrzyna
- Helena MANTURA - pasażerka, lat 18, członek ZMP, zam. Koryciny, pow. Siemiatycze - zwłoki przewieziono do Kętrzyna
- Joanna Janina STAWIŃSKA - pasażerka, lat 50, zam. Łobki, pow. Ciechanów - zwłoki przewieziono do Kętrzyna
- Krystyna BIELSKA lat 9, zam. Bydgoszcz - zwłoki przewieziono do Kętrzyna
- Irena ZAJCZYK - lat 6, zam. Ramsowo k. Barczewa - zwłoki przewieziono do Kętrzyna
- NN Kobieta - zwłoki przewieziono do Kętrzyna

Dnia 28.01.1954 r. w Kętrzynie zmarła
- Lidia NAREWSKA - pasażerka. lat 24, zam Ostróda.

Czytelniku! Internauto! Przed sobą masz imiona i nazwiska Ofiar.
Uszanuj ich pamięć w taki sposób, w jaki potrafisz!



Od jednego z autorów:
Z aktami sprawy dotczącej katastrofy zapoznawałem się przez kilka godzin. Nie powinienem popełnić żadnego, istotnego błędu, ale taka możliwość zawsze istnieje. Aby dokładnie zapoznać się z tymi aktami potzreba co najmniej kilku-kilkunastu dni na studiowanie każdej z kart, pisanych ręcznie, często bardzo nieczytelnie. Myślę jednak, że najbardziej istotne elementy sprawy zdołałem w aktach znaleźć. Możliwe jest jeszcze, że wkrótce uzupełnimy dane osób zmarłych. Osoby NN prawdopodobnie zostały ostatecznie zidentyfikowane, ale nie ma o tym informacji we wspominanych aktach.

Z punktu widzenia dzisiejszej procedury karnej akta te mają niezwykle wiele braków i gdyby takie "śledztwo" pojawiło się dziś, to prowadzący je trafiliby do więzienia. Nie ma tam naprzykład treści zarzutów jakie przesłuchujący stawiali podejrzanym. Nie ma żadnych pouczeń osób pokrzywdzonych i podejrzanych i przysługujących im uprawnieniach. Zarzuty pojawiają sie dopiero w postanowieniach o tymczasowym aresztowaniu i w samym akcie oskarżenia. Mało tego, osoby pokrzywdzone nie były w ogóle przesłuchiwane. Skupiono się jedynie na kolejarzach. Dziś sprawy wiele mniejszej wagi skaładają się z wielu tomów akt. Z 400 kart składają się niektóre sprawy kryminalne dotyczące np. wypadków drogowych w których zginęły 2 osoby. Ciekawostką dla wielu będzie to, że sąd orzekał wtedy według kodeksu karnego z 1932 roku mimo, że obowiązywał także tzw. Mały Kodeks Karny, ale ten obejmował wyłącznie najcięższe przestępstwa. Tak naprawdę był to Dekret z dnia 13 czerwca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa. Cóż - takie to były czasy i taka procedura karna.


Parowóz PT47. Zdjęcie ze zbiorów skansenu w Chabówce.

Parowóz Ty23. Zdjęcie ze zbiorów Muzeum Parowozów w Wolsztynie.




Zobacz większą mapę >>>

Poprzednie materiały opublikwane na ten temat znajdziesz klikając linki poniżej:
Wspomnienia dyżurnego ruchu z Łankiejm - Józefa Walasza + materiał dźwiękowy >>>
Wspomnienia Tadeusza Rząpa, pasażerów pociągu osobowego oraz ustalenia daty katastrofy >>>

Copyright: www.bisztynek24.pl 2012