Aktualności >>> Wyzwolili, czy zajęli Bisztynek >>>

 .: Jak armia Czerwona wyzwalała Bisztynek

WYZWOLENIE CZY PO PROSTU ZAJĘCIE ?

30 stycznia 2010 r. mija 65. rocznica tzw. wyzwolenia Bisztynka. To okazja do zapoznania się z nieznanymi powszechnie szczegółami tego wydarzenia. Tym bardziej, że dysponujemy relacją naocznego świadka wyzwolenia - wówczas siedmioletniego chłopca - Horsta Roggli - dziś mieszkającego w Leverkusen w Niemczech. Wówczas mieszkał przy dzisiejszej ulicy Reymonta 6, w pobliżu Banku i Bramy Lidzbarskiej.

Najpierw jednak zapoznajmy się z wynikami badań historycznych.

     "Bisztynek miał szczęście znaleźć się na odległym zapleczu niemieckich regionów umocnionych, które wysunięte były znacznie dalej na wschód. Nie było tu żadnych zgrupowań wojsk, ani też fortyfikacji, które Armia Czerwona musiałaby rozgramiać i zdobywać. Nie było tu żadnych przeszkód terenowych, na których cofające się wojska niemieckie mogłyby choć przez chwilę znaleźć oparcie. Nic dziwnego przeto, iż żołnierze "Division Gross-Deutchland", którzy znajdowali się w odwrocie, zaledwie na kilka godzin przed wkroczeniem Rosjan 29 stycznia opuścili miasto, rezygnując z organizowania jakiegokolwiek oporu.

     Od południowego wschodu szła tu 50 Armia Piechoty stanowiąca prawe skrzydło II Frontu Białoruskiego. Według źródeł niemieckich, Rosjanie byli więc w Bisztynku 29 stycznia w godzinach przedwieczornych, według zaś oficjalnych źródeł sowieckich, miasto Bisztynek "wyzwolono" dopiero 30 stycznia. Skąd ta różnica ? Chodziło o to by stworzyć pozory ostrej walki o miasto, w którym w rzeczywistoście nie napotkano żadnego oporu. Zaraz więc po wkroczeniu do miasta podpalono wszystkie domy w Rynku. Nie mając z kim walczyć, strzelano do osób cywilnych. Niemcy wspominają z pogardą, iż rosyjskim oprawcom towarzyszyli w ich pijatykach i rozbojach ulicznych "polscy obcy robotnicy" (polnische Fremdarbeiten), choć poprawnie należałoby ich nazwać "polskimi robotnikami przymusowymi" którzy świadczyli Niemcom niewolniczą pracę; nie można się tedy zbytnio dziwić, iż niektórzy z nich brali odwet na swych "panach".

     W szczegółowy sposób opisano masakrę, jakiej dokonali pijani żołnierze zabijając w jednej chwili około 90 osób, a następnie podpalając zabudowania dla ukrycia zbrodni. Napisaliśmy o tej zbrodni >>> Taka też jest geneza 20 % "zniszczonych w czasie wojny zabudowań".

Bisztynek w latach 30-tch XX wieku. Zaznaczony obszar podpalili czerwonoarmiści i już nigdy nie powrócił do wyglądu przedstawionego na zdjęciu.

A oto relacja z "wyzwolenia" Pana Horsta Roggli z Leverkusen:

     "Rosjanie wkroczyli do Bisztynka 29 stycznia miedzy godziną 19-tą, a 20-tą. Wiem, bo o godzinie 16-tej bawiłem się jeszcze koło bramy i volksbanku. Starszy, kulawy mężczyzna przechodząc tam, zostal ostrzelany z broni pokladowej samolotu. Nie trafiono go. Wystraszony, bo kule z broni pokładowej uderzajac w bruk ulicy, jakieś 3-5 metrow obok mnie, powstające przy tym iskry oraz huk strzałów spowodował, że przestraszony uciekłem do domu, tzn. chciałem uciec, ale w korytarzu domu nr 6, na trzecim stopniu w korytarzu stal wielki (jak dla mnie) pies, wilczur. To bylo za wiele, w tak krótkim czasie dla siedmioletniego chłopaka: huk broni pokladowej i "warkot" nurkujacego samolotu, iskry z bruku ulicznego i zagradzajacy wejście do domu wilczur. Wiem ze mama musiała po tym moje spodnie wyprać.

     O godz. 18-tej huk armat zmusił nas do szukania schronienia w piwnicy. Potem byla chwila zupełnej ciszy. Mniej wiecej o godz. 20-tej, na dworzu było słychać czołgi i samochody, więc ojciec wyszedł by zobaczycz co sie dzieje. Wracajac do domu, do piwnicy mówił, że w ciemności nie mógł żołnierzy rozpoznać, ale słyszał tylko dziwne krzyki, jak "K.... mać", "Je... twoju mać", więc wiedział, że to Rosjanie. Po pół godziny słychać bylo w mieszkaniu głośne krzyki i kroki. W drzwiach wejściowych do piwnicy stanął żołnierz, celując karabinem krzyczał: Mużyki wychodzić ! Wsie ! ...

     Bisztynek trafiony był pięcioma pociskami armatnimi: 1 trafił w Kościół katolicki, 1 w Szkołę przy dworcu (przestrzelona pomiędzy parterem a pierwszym piętrem), 1 w wysoki komin przy młynie (u samego wierzchołka), 1 w budynek kina bisztynskiego (przy placu Szopena) i 1 w Kościół ewangelicki. Budynek stacji kolejowej był strasznie podziurawiony mniejszymi pociskami z broni pokładowej i karabinów maszynowych . O ile się nie mylę, też i jedna bomba lotnicza trafiła w budynek stacji. Druga bomba, która miała trafić tory kolejowe, spadła kilka metrow od torow na wysokosci przejazdu szosy do Bartoszyc. Atak na Bisztynek był z kierunku Bartoszyc, Wozławek i mniej wiecej ze Sątop...."

Nasz rozmówca Horst Roggli

Pamiątka "wyzwolenia" na murach Szkoły

     Jak wiemy z rozmowy z Panem Horstem był on skutecznie chroniny przez rodziców od widoku radzieckich żołnierzy i nie dopuszczali go do spacerów po miasteczku po wyzwoleniu. Mimo tego miał on kontakty z tymi żołnierzami. Oto jego wspomnienia:

     "Zaraz po wkroczeniu wojsk radzieckich byłem w browarze z żołnierzem rosyjskim, który pożyczył od nas puste emaliowane wiadro, by nam przynieść z tego browaru pełne wiadro ciemnego piwa. Powiedzial: "dzieciom". Bo widział, że nie mamy co jeść ani pić. Inny znów żołnierz przyniósł nam z apteki przy Reymonta pełny porcelanowy, litrowy dzbanek syropu malinowego, tzn. najpierw przyniósł troszeczkę spróbowac, pytajac się czy to można jeść, czy to czasami nie tucizna. Ojciec, albo matka powiedziala mu, że to syrop, ktory używano w aptece do wyrobu leków. Byliśmy bardzo zdziwieni i wdzieczni gdy po dłuższej chwili przyniósł nam pełny dzbanek tego syropu. Powiedzial: "dzieci, kuszajcie". Dzisiaj, kiedy poznałem historie czynów popełnionych na ludnosci obcej przez faszystów, łzy mi się kręcą w oczach, kiedy myślę o zachowaniu się tych rosyjskich żołnierzy, mających "tak wiele serca". Oczywiscie było też inaczej..."

     Do dziś na murach Szkoły Podstawowej można zobaczyć ślad z dnia "wyzwolenia" (zdjęcie wyżej). To zamurowany otwór pomiędzi oknami parteru i pierwszego piętra. Widoczny bo zamurowano go innym rodzajem cegły. Budynek był przestrzelony "na wylot". Od strony ulicy Kolejowej w budynku Szkoły widoczny jest taki sam ślad.

Zebrał: Andrzej Grabowski

w tekście wykorzystano fragmenty opracowania "Historyczno-Urbanistyczne wytyczne i postulaty konserwatorskie dla miasta Bisztynek" - 1992 autorstwa Kazimierza Jakubowskiego, Marty Wielgus i Jezrego Sikorskiego z Pracowni Konserwacji Zabytków w Olsztynie

Copyright: www.bisztynek.strona.pl 2010