Główna >>> Historia Bisztynka >>>

 .: Historia

O niektórych, wybranych wydarzeniach historycznych możesz przeczytać klikając w poniższe odnośniki:

>>> ZBRODNIA ARMII CZERWONEJ >>>
>>> HISTORIA RATUSZA W BISZTYNKU >>>
>>> HISTORIA SZKOLNICTWA W BISZTYNKU >>>
>>> TAJEMNICE DAWNEJ LEŚNICZÓWKI >>>
>>> BISZTYNEK W OCZACH PODRÓZNIKA 1923 R. >>>
>>> CIEKAWOSTKI HISTORYCZNE >>>
>>> NIEMIECKIE NAZWY ULIC >>>
>>> "WYZWOLENIE BISZTYNKA", CZY PO PROSTU ZAJĘCIE? >>>
>>> ORGANY W BISZTYNKU STARSZE NIŻ PRZYPUSZCZANO >>>
>>> HISTORIA POMNIKA HENRYKA SIENKIEWICZA >>>
>>> SPACERKIEM PO STARYM RYNKU >>>
>>> MIESZKAŃCY BISZTYNKA NA STARYCH FOTOGRAFIACH >>>
>>> LISTA POLEGŁYCH W I WOJNIE ŚWIATOWEJ (NAZWISKA Z POMNIKA) >>>


HISTORIA MIASTA BISZTYNEK
POCZĄTKI, ROZWÓJ.

Jeśli chcesz od razu przejść do XX wieku kliknij tu >>>>


     Początki miasta Bisztynka wiążą się z szeroko zakrojoną akcją kolonizacyjną na Warmii, która od 1326 roku przeniesiona została na tereny puszczańskie. Akcję tę prowadzili doświadczeni wójtowie biskupstwa, z którch pierwszy Fryderyk von Liebenzelle uprzednio był komturem Ragnety i zasiedlał tamtejsze rejony puszczy. Jego następca Henryk LUTER, w latach 1333-1342 zdołał wejść daleko głębiej w puszczę, zakładając miasto Reszel, a wokół niego dużą liczbę osad wiejskich, by następnie cofnąć się ku środkowej Warmii, gdzie założył miasto Jeziorany. Od Jezioran zaś, ku Dobremu Miastu, prawie dokładnie co 5 kilometrów, zakładał kolejne wsie czynszowe.
     Na obszarach tych, co najmniej 23 wsie utworzone zostały przez Prusów, ale i wsie zakładane przez Niemców często miały ludność pruską, niezależnie od niemieckich nazw, które tym wsiom nadawano. Według szacunków historyków niemieckich, ludność rejonu reszelskiego składała się aż w 3/4 z Prusów.

     Gdy kolonizację puszczy wraz z biskupem Hermanem z Pragi (1338-1349) kontynuował jego wójt Bruno von Luter, posługiwano się wyłącznie osadnikami pochodzącymi z wcześniej zasiedlonych rejonów Warmii, i tak też miało być w przyszłości. "Swoi" ludzie, nie zaś przybysze z Rzeszy, założyli więc Olsztyn (1350), Barczewo (1364), jak też Bisztynek (1385) i Biskupiec (1395).

     Założyciele Bisztynka, bracia Jan i Jakub, pochodzili z Różnowa (Rosenau), z okolic Olsztyna, gdzie zetknięto się dość wcześnie także i z polskim żywiołem osadniczym, choć jego masowy napływ z Mazowsza miał dopiero nastąpić.

     Lokatorzy miasta, działający na podstawie przywileju wystawionego 30.04.1385 r. przez biskupa Henryka III Sorboma, mieli je zakładać w oparciu o istniejącą już od 1346 r. wieś, którą nazywano dwojako: Schoneflys (Schönflies) albo Strowangen. Choć założyciel wsi, imieniem Jan pochodził z Rogóża pod Lidzbarkiem i jeśli przywiódł ze sobą osadników, to musieli być nimi ludzie od dawna na Warmii osiadli, wszelako fakt, iż urzędowo nadana nazwa Schönflies musiała ustąpić nazwie Strowangen (litewskie "srove", albo łotewskie "strave" = potok, zaś pruskie "wangus" = dąbrowa) świadczy, ponad wszelką wątpliwość, o przewadze elementu pruskiego nie tylko na wsi, ale i w okolicy.


     Wieś otrzymała przywilej lokacyjny na prawie chełmińskim na tyle wcześniej w stosunku do lokacji miasta, że tutejsi mieszkańcy zdążyli na dobre zgaospodarować się. W istocie też istniały we wsi: młyn zbożowy, olejarnia i karczma, a także kościół pod wezwaniem Świętej Marty, który został później zastąpiony przez okazalszy kościół miejski, ale tradycja miejscowa przechowała go w pamięci przez stulecia - do tego stopnia, że poświęcony w 1633 r. drugi kościół miejski Św. Michała nazywano z uporem "kościołem Św. Marty" - aż dotąd, gdy w 1859 r. na terenie dawnej wsi Strowangen zbudowano kaplicę pod wezwaniem Św. Marty.Jak to się działo, że w Bisztynku mogły działać młyny - przeczytaj tu >>>>


     Motywy założenia miasta były niewątpliwie prostsze, anieżeli w przypadku innych miast warmińskich, które współdziałały z zamkami obronnymi i zyskiwały przez to znaczenie strategiczne. Tutaj zamku nie było, więc biskupi zadbali o to, by w porę wesprzeć miasto przy budowie murów obronnych, jak uczyniono to choćby w przypadku znacznie mniejszych Jezioran, które jeszcze w XIV wieku opasały się murami.

     Bisztynek (Bischofstein) na odwrót - powstawał jak najmniejszym kosztem, ponieważ decydował tu jedynie motyw fiskalny; miał być centrum osadniczym w rejonie, w którym należało stworzyć rynek dla szeregu wsi położonych mniej więcej w połowie drogi pomiędzy niezbyt odległymi już - jak na owe czasy - miastami - Lidzbarkiem i Reszlem. Jest to więc jedyne miasto na Warmii, któremu dano po prostu wieś, by rozwinęło się w oparciu o jej zasoby gwarantowane przywilejem, jak też stworzone już przez nią same.

     Do uposażenia posiadanego przez wieś, którego wielkość wynosiła 66 łanów, dorzucono jeszcze tylko 34 łany wolne, toteż nic dziwnego, że mieszczanie już od zaraz będą używali wszelkich możliwych zabiegów, aby otrzymać, lub choćby dokupić od biskupa więcej.
     Mimo to, Bisztynek od początku należał do najuboższych miast Warmii, ponieważ zaś bieda trzyma się ubogich, ubóstwo, pogłębione co rusz to kolejnymi nieszczęściami, stało się jego udziałem w ciągu kolejnych stuleci.
     W stosunku do ogółu 12 miast warmińskich był lokacyjnie zapóźniony - jeszcze tylko Biskupiec lokowano po nim, w 1395 roku, również bez zamku, i również z byle jakimi po latach murami, toteż oba te miasta nie mogły odegrać większej roli w wewnątrzwarmińskiej administracji.

     Raczej dla prestiżu niż z konieczności biskupi zdecydowali zbudować tu dla siebie lub dla swoich urzędników stację noclegową w postaci dworu, a raczej kurii, wymienianej po raz pierwszy w 1429 roku, a później w 1448 r. i nazwanej "Gerichtshof"; spłonęła w 1457 r. i jako zbyteczna nie została więcej odbudowana, choć miasteczko pielęgnowało wspomnienie jej w postaci przykościelnego zakątka nazywanego "Richthof", który można odnaleźć jeszcze na planach miasta sprzed ostatniej wojny.(Dzisiejsza ulica Michała Kajki - przyp. webmastera)

     Następca biskupa Sorboma, Henryk Vogelsang (1401-1415), doszedł zdaje się do wniosku, że miasto jest tutaj zbyteczne i chciał je - zdaniem A. Sorca - po prostu zlikwidować. Nie można bowiem inaczej rozumieć jego zarzutów, które wysunął pod adresem Bisztynka. Zaskarżył mianowicie radę miejską w Kurii Rzymskiej o alienację dóbr kościelnych. Uważał, że miasto posiada przyznane sobie w przywileju lokacyjnym tereny bezprawnie, a to tylko dlatego, że na dokumencie lokacyjnym brakowało pieczęci kapituły, wymaganej dla ważności tego rodzaju lokacji.

     Rzym wyznaczył sędziego w osobie biskupa Vogelsanga. W praktyce musiałoby to oznaczać utratę praw miejskich, do czego jednak nie doszło, ponieważ biskup zapewne został zaspokojony w swoich roszczeniach, u podstaw których znajdowały się niewątpliwie korzyści finansowe -  jak sądzi V. Röhrich.
     Wewnętrzne spory musiały zresztą ustąpić wobec poważnej sytuacji politycznej, jaka zaistniała na tle stosunków polsko-krzyżackich w latach poprzedzających bitwę grunwaldzką, a zwłaszcza bezpośrednio po niej. Biskup, który złożył hołg Jagielle, musiał uciekać z kraju w obawie przed zemstą Krzyżaków, miasto zaś doznało co prawda poważnych szkód w tzw. "wojnie głodowej" 1414 r. szacowanych na ponad 1000 grzywien, jednak uratowało swą formalno-prawną egzystencję.

     Szczególnie łaskawym okazał się dla Bisztynka biskup Franciszek Kuhschmalz (1424-1457), który już w dwa lata po objęciu rządów na Warmii dorzucił mu spory obszar lasu (o czym niżej), a nade wszystko, na prośbę rady miejskiej potwierdził całość przywileju miasta, wystawiając mu 26.12.1448 r. odnowiony dokument lokacyjny.

     W spokojną egzystencję miasta wkroczyć miał niebawem kolejny kataklizm. Pod wpływem fiskalizmu i bezprawia, których dopuszczał się zakon krzyżacki, w 1440 roku zawiązała się konfederacja ziem i miast pruskich - Związek Pruski. Przystąpiły do niego również miasta warmińskie, niechętne nie tylko Zakonowi, ale i swemu biskupowi, który był doradcą Wielkiego Mistrza.
     Solidarnie uczynił to również Bisztynek, aczkolwiek doznawszy w 1488 r. - jak o tym wspomniano - szczególnych łask tegoż właśnie biskupa, wolał odmówić związkowcom płacenia specjalnego podatku na proces z Zakonem. Gdy przyszło jednak do wybuchu powstania zbrojnego w lutym 1454 roku, a biskup wyemigrował, Bisztynek pozbył się skrupułów i przystąpił do wojny, pomimo, że sąsiedni Reszel pozostał wierny biskupowi.

     Miasto zadeklarowało też podatek na cele wojenne w wysokości 50 grzywien (znacznie bogatszy Olsztyn miał płacić 100 grzywien). Wkrótce jednak spontaniczność towarzysząca wybuchowi powstania ustąpiła miejsca rosnącej kalkulacji i aby uchronić się od nieszczęść optowano za tym, kto w wojnie zdawał się być silniejszy.
     Toteż gdy w połowie 1455 r. kanonicy warmińscy wpuścili do Olsztyna zaciężnych krzyżackich, wiele innych miast warmińskich potraktowało to jako istotną wskazówkę dla własnych postaw i dokonało natychmiastowej reorientacji politycznej. Tak więc jesienią 1455 roku Barczewo, Reszel, Biskupiec i - cóż się dziwić - także Bisztynek, z własnej woli zgłosiły władzom krzyżackim chęć przyjęcia ich załóg wojskowych, pomimo że uciążliwości związane z "goszczeniem" zaciężnych dało się łatwo przewidzieć. Bisztynek nie miał, co prawda, murów obronnych, był jednak miastem ufortyfikowanym, wyposażonym w fosy, wały ziemne i palisady. Wielki Mistrz w istocie przysłał tu zaciężnych pod wodzą Szymona Schlegela. Przebywali tu oni do stycznia 1462 roku, gdy nowy biskup warmiński Paweł Legendorf (1458-1467), lawirując pomiędzy dwiema walczącymi stronami, zdołał wyjednać u Wielkiego Mistrza ich wycofanie. W zamian obiecał, że będzie dzierżył miasto "ku pożytkowi Zakonu i Kościoła" i że nikogo obcego (tj. wojsk królewskich) tam nie wpuści. W istocie gotów był zrobić wszystko, by słowa dotrzymać, choć tragiczne w skutkach konsekwencje tej polityki mieli ponieść mieszkańcy Bisztynka, którzy w końcu stycznia 1462 roku złożyli mu hołd i przyjęli załogę biskupa pod wodzą Andrzeja Senskau.

     Tymczasem wiosną 1463 roku Bisztynek został zaatakowany przez załogę polską z Pasymia, przez co znacznie ucierpiał; dowiedziawszy się o tym biskup kazał najpierw rozmontować swój młyn, a następnie, w obawie przed powtórnym atakiem i dostaniem się miasta w ręce Polaków, kazał je załodze doszczętnie spalić.

     Gdyby miasto miało mury obronne, zapewne nie decydowałby się biskup na ten krok. Jak pochopna jednak była to decyzja świadczy fakt, że już w marcu następnego roku biskup zawarł "pokój wieczysty" ze związkowcami, ratyfikowany przez króla polskiego i przeszedł na ich stronę.

     Miasto, które od pokoju toruńskiego w 1466 r. aż po zabór Warmii przez Prusy w 1772 r. pozostawało w granicach Królestwa Polskiego, wskutek determinacji jego mieszkańców, nie przestało istnieć, pomimo że kolejna wojna, którą wypowiedział Polsce następny biskup Mikołaj Tungen (1478-1479) w przymierzu z zakonem krzyżackim i Węgrami, dała się Warmii we znaki nie mniej niż poprzednia. W czasie jej trwania (1478-1479) usadowiła się tu załoga polska, która następnie zniszczyła miasto, a także będący w odbudowie młyn biskupi.

     Wskutek tego, po wojnie zakończonej ugodą z królem, biskup Tungen myślał o całkowitej likwidacji miasta, które nie mając murów obronnych przynosiło w rzeczywistości więcej strat niż korzyści. Świadomi swego losu mieszkańcy w ciągu dwóch następnych lat musieli dać biskupowi przekonywujące świadectwo swej zdecydowanej postawy, skoro 5 marca 1481 roku wystawił on miastu nowy przywilej. Potwierdził w nim posiadanie przez miasto wszystkich jego dotychczasowych posiadłości i zobowiązał mieszkańców do posług przy odbudowie młyna biskupiego.

     Wspomina się tu również, że miasto nie posiadało dotychczas obwarowań w postaci murów obronnych i choć nie ma tu wyraźnej sugestii co do ich odbudowy, można się domyślać, że właśnie tego rodzaju obietnica lub zobowiązanie ze strony miasta, skłoniła Tungena do zmiany poglądu i wystawienia owego przywileju. W ten sposób masywne obwarowania Bisztynka należałoby datować na czas bezpośrednio następujący po 1481 roku. Wolno przypuszczać, że budowę murów z powodzeniem zakończono w ciągu najbliższych, spokojnych dziesięcioleci, a już z całą pewnością - pomni dotychczasowych doświadczeń - mieszkańcy Bisztynka musieli ukończyć ich budowę co najmniej przed 1510 rokiem, odkąd coraz wyraźniej rysowała się nad Warmią perspektywa nowej wojny.
     Wybuchła ona w istocie - jako ostatnia między Polską a zakonem krzyżackim przed jego likwidacją - w Nowy Rok 1520. Nic też nie słychać, aby Bisztynek spotkała jakakolwiek związana z nią tragedia, pomimo, że inne miasta, jak np. Orneta, Pieniężno, Frombork czy Dobre Miasto - zostały zdobyte i w znacznym stopniu zniszczone. Nie ulega też wątpliwości, że miasto obsadzone było zacięznymi czeskimi, kiedy zaś ich odwołano, mieszkańcy Bisztynka popadli w trwogę i jesienią 1520 roku gotowi nawet byli - jak podają marginalnie J. Kolberg i M. Biskup - podobnie jak mieszkańcy Jezioran, uznać władzę Wielkiego Mistrza, byle tylko uchronić miasto przed konsekwencjami ewentualnego szturmu. Wytrzymali jednak nerwowo, a wojna skończyła się kilka miesięcy później.

     Pomimo, że następna wojna, związana z najazdem szwedzkim, miała przyjść dopiero za sto lat, wystarczył jeden tylko przypadkowy pożar, który wybuchł 09.06.1547 roku, aby dorobek dziesięcioleci poszedł na marne. W obrębie murów miejskich spłonęło wszystko, cokolwiek tam istniało, łącznie z ratuszem, w którym przechowywano przywileje miejskie. W związku z tym, na prośbę rady miejskiej odnowił je biskup Jan Dantyszek 09.07.1548 roku. Po wspomnianym pożarze miasto podupadło gospodarczo w tym stopniu, iż zwrócono się do biskupa Stanisława Hozjusza z prośbą o prawo odbywania jednego targu co tydzień, lecz sprzeciwiały się temu sąsiednie miasta - Reszel, Jeziorany i Lidzbark. Na zjeździe stanów warmińskich 16.07.1566 r. zgodzono się dać to prawo Bisztynkowi na okres dwóch lat, po czym 04.11.1568 r. biskup ten wystawił miastu przywilej upoważniający do odbywania jednego tylko targu rocznie, na wzór innych miast, lecz na usilne prośby rady miejskiej zezwolił Bisztynkowi kontunuować targi cotygodniowe, tyle że nie w soboty, jak dotychczas, lecz w piątki, co wiązało się zapewne z koordynacją tego typu targów odbywanych w miastach sąsiednich.
     W akcie wystawionym przez Marcina Kromera wyznaczono 7 wsi, dla których rynek Bisztynka był obowiązkowy. Targi przyczyniły się do wsparcia miejscowej wytwórczości, w Bisztynku bowiem, obok mieszczan trudniących się rolnictwem i kupiectwem, istnieli także rękodzielnicy, przede wszystkim zaś sukiennicy i garncarze.


     W XVI i XVII wieku działały tu olejarnia, młyn zbożowy, folusz i garbarnia, które obsługiwały miejscową wytwórczość. Już w XVI wieku miasto produkowało piwo i wódkę, lecz podstawą utrzymania mieszkańców przez całe stulecia były na ogół rolnictwo i sukiennictwo. Po czterdziestu latach pomyślności, mieszkańcy doznali w dniu 12.04.1589 r. kolejnej klęski pożaru, tyle że ocalał tym razem kościół z plebanią, choć równocześnie epidemia dżumy zdziesiątkowała mieszkańców.
     Cudowne ocalenie kościoła, a w końcu i ustąpienie zarazy, natchnęło mieszczan do złożenia zbiorowych ślubów, iż w przyszłości, każdego roku pierwszy czwartek po Zielonych Świątkach będzie dniem modłów o ochronę przed pożarami; później dniem tym był 23.04 (Św. Wojciecha). W 1626 r. miasto nawiedziły dwa oddziały piechoty i jazdy konfederatów, którzy wymusili na mieszkańcach dostarczenie im żywności i furażu na łączną kwotę 7920 florenów, mimo że już rok wcześniej, w zamian za zaniechanie spalenia miasta, pobrano od niego wykup na sumę 3000 florenów. W 1655 r. najazd Szwedów na Polskę wywołał też perturbacje w całych Prusach.

     Ciągłe przemarsze wojsk szwedzkich, na przemian z brandenburskimi i polskimi, spustoszyły Bisztynek i jego okolice; w grabierzach celowali zwłaszcza Szwedzi. Od kwietnia do listopada 1662 r. grasowała ponownie epidemia dżumy, która w całej parafii pochłonęła 700 ofiar. Wobec tego parafianie uchwalili, że w każdą rocznicę przypominającą o początku tej klęski, tj. w pierwszy czwartej po Wielkanocy, odbywać się będą modły. Niezależnie od tego, od 1640 r. ustaliła się tradycja pielgrzymek całej parafii do Świętej Lipki. Z kolei w 1666 r. mieszkańcy Bisztynka ślubowali regularne pielgrzymi do cudownego obrazu NMP Matki Pokoju w Stoczku Warmińskim, kiedy to na skutek gwałtownych burz i ulewnych deszczów nie byli w stanie rozpocząć żniw. Obyczaj ten uległ wzmocnieniu w 1714 r. wskutek następującego wydarzenia: podczas letniej burzy uderzenie pioruna spowodowało pożar, który zagrażał całemu miastu. Wówczas "burmistrz Michał Lampert wybiegł na Rynek i modlił się na kolanach ślubując, że jeśli Matka Miłosierdzia ocali miasto, wówczas on zarządzi uroczystą procesję d Świątyni Pokoju ku jej czci. I natychmiast ogień przygasł mimo silnie wiejącego wiatru".
     Pierwszą dziękczynną pielgrzymkę burmistrz prowadził już 20.10 i gwardianowi klasztoru wręczył podpisaną przez siebie relację o tym wydarzeniu. Wydaje się, że tak dalece rozwinięta w Bisztynku tradycja kultu Matki Boskiej oraz nawiedzania miejsc z tym kultem związanych, mogłoby potwierdzać obecność w tym mieście sporego odsetka ludności polskiej, o której istnieniu wiadomo już sto lat wcześniej. Mianowicie wizytacja kościelna parafii w 1566 r. tj. w czasach biskupa Stanisława Hozjusza, ujawniła nieporozumienia między Polakami, a tutejszym proboszczem, który był Niemcem. Parafianie prosili wizytatorów, "aby im dano polskiego kapłana, który by ich pouczał i rozgrzeszał" (tj. głosił kazania i spowiadał).

     W czasie wojny północnej (1700-1721) miasto również ucierpiało wskutek przemarszów wojsk, a nadto w 1707 r. pożar zniszczył całe miasto.

     Wśród tych nieszczęść znaczącym dla mieszkańców faktem było zupełne ominięcie miasta przez jedną z większych w Prusach epidemii dżumy z lat 1708-1711. Wierzono, iż stało się to dzięki wstawinnictwu Świętego Rocha, którego kult odtąd rozwinął się w Bisztynku, zwłaszcza w kościele Świętego Michała zbudowanym w 1632 r.
Niezależnie od tego odnowiła się w tamtych latach tradycja cudu, jaki miał wydarzyć się przed wiekami w dniu konsekracji kościoła parafialnego przez biskupa Henryka Sorboma. Podczas uroczystej mszy konsekracyjnejw 1400 roku miały spaść na ołtarz podczas podniesienia hostii krople Krwi Przenajświętszej, co po pewnym czasie ugruntowało tradycję pielgrzymkową ku czci Najświętszego Sakramentu. Nasilona frekwencja pielgrzymów była wysoce na rękę miastu, które od 1579 roku, gdy zbudowano wieżę, aż po wiek XVII i XVIII stopniowo rozbudowywało swój kościół, by mógł swobodnie pomieścić pielgrzymów.

     W okresie 20.04-18.05.1738 roku w mieście stacjonowały wojska konfederacji litewskiej pod wodzą hetmana Pocieja. Zażądały one kontrybucji w wysokości 12.000 florenów, której miasto nie było w stanie zapłacić, ponieważ już wcześniej poniosło ono duże straty wskutek rabunku dokonanego przez wojska rosyjskie oraz wskutek pożaru. W drodze pertraktacji, przy użyciu pośredników z Królewca, wynegocjowano zapłatę i tak wielkiej sumy w postaci 7183 florenów. Mimo wszystko miasto prosperowało nieźle, jak dowodzi tego taryfa podatkowa ustalona w 1748 r. na podstawie ilości piwa, produkowanego w danym mieście: na 13 miast warmińskich Bisztynek zajmował w tym względzie 7 miejsce.

     W mieście reprezentowane było nawet tak specyficzne rzemiosło, jak złotnictwo które pojawia się w 1637 roku. Tutejszy warsztat wykonał wiele różnorodnych zamówień kościelnych. W 1687 roku biskup Michał Stefan Radziejowski zatwierdził statut bednarzy. W 1715 roku, na wniosek obydwu burmistrzów miasta i rady, biskup Teodor Andrzej Potocki zatwierdził wilkierz miejski, składający się ze 154 artykułów. Postanawiał on, że prawa miejskie przysługiwało wyłącznie katolikom, kandydat musiał też udowodnić, że nie znajduje się w żadnej zależności prawnej. Posiadacz prawa miejskiego mógł tu handlować albo zajmować się rzemiosłem.

     W XVIII wieku - jak wskazują nowsze badania - istniała tu przewaga Niemców nad Polakami. Ustrój miasta w zasadniczych sprawach był podobny do innych miast warmińskich. Stale było tu 2 burmistrzów i 6 członków rady, tworzących magistrat co usankcjonowała jednolicie dla całej Warmii ordynacja z 1610 r.

     Według urzędowej informacji, udzielonej przez miasto 04.11.1772 r. na żądanie komisarzy króla pruskiego po aneksji Warmii przez Prusy, miasto płaciło podatek roczny do skarbu koronnego w wysokości 1360 florenów, zaś biskupowi z tytułu czynszów od nieruchomości 133 floreny, z tytułu dzierżawy młyna biskupiego 450 florenów, podatek cechowy około 400 florenów oraz honorarium dla sędziego krajowego w wysokości 77 florenów. Zeznano, że oprócz 23 sukienników, przedstawicieli innych rzemiosł w mieście w danej chwili nie było, zaś główny zarobek mieszkańców pochodził z gorzelnictwa i browarnictwa. Podatek za warzenie piwa wynosił 600 florenów. O w istocie rolniczym charakterze miasta świadczy ilość posiadanego przez mieszczan inwentarza żywego: 360 koni, 20 wołów, 280 krów, 200 świń, 40 owiec, 30 źrebiąt i 40 sztuk innych zwierząt młodych. Liczba mieszkańców wynosiła ogółem 1053 osoby, w tym 232 dorosłych mężczyzn i 250 kobiet, dzieci zaś w wieku poniżej 12 lat było 190. Mieszczanie zatrudniali 49 parobków oraz 170 osób służby domowej obojga płci.

     Daje to mieszkańcom Bisztynka świadectwo stosunkowo niezłej kondyci materialnej, z jaką wkraczali pod przymusem w progi militaryzującego się coraz bardziej państwa pruskiego o niedoświadczanym dotąd na Warmii, niebotycznym fiskalizmie.
     Ma się rozumieć, że po wcieleniu do państwa pruskiego przestał obowiązywać miejscowy wilkierz i 20 rodzin ewangelickich, które pojawiły się wówczas w mieście, korzystało w pełni z praw miejskich, a także ze szczególnych względów władz zwierzchnich. Już od 1773 roku wymogli oni prawo odbywania swych praktyk religijnych w sali sesyjnej w ratuszu, które przez 30 lat prowadził dojeżdżający z Galin pastor; już od 1777 r. był tu katecheta.

     Napływ nigdy tu wcześniej nie widzianych protestantów, będących jakby reprezentantami nowej, niechcianej przecież władzy, nie był przyjmowany życzliwie przez tubylczą większość katolicką, niezależnie zapewne od narodowości jednych i drugich. Proboszcz Kunigk popadał w utarczki z gminą luterańską. Sprawy poszły tak daleko, iż w kwestii stosunków wyznaniowych w tym mieście interweniował u biskupa Ignacego Krasickiego (1767-1795) król pruski Fryderyk Wilhelm II. Monarcha pruski odmówił też pożyczki w wysokości 2000 talarów na pokrycie miedzią wieży kościoła katolickiego, pomimo osobistej prośby Krasickiego; ostatecznie kościół przy pomocy wiernych uporał się z tym o własnych siłach w 1802 r. Wobec zaś małej liczby ewangelików i tylko 20 dzieci w wieku szkolnym, gmina ta nie byłaby w stanie utrzymać stałego nauczyciela, gdyby władze w Królewcu nie wsparły jej finansowo od 1787 roku.

     W okresie wojen napoleońskich mieszkańcy Bisztynka ponieśli znaczne straty, choć nie tak znaczne jak niektóre inne miasta. Francuzi wkroczyli do miasta po raz pierwszy 08.01.1807 roku, kwaterowali też tutaj dwaj generałowie napoleońscy. Na opłacenie żądanej kontrybucji miasto zmuszone było zaciągnąć dług w wysokości 6614 talarów, zaś suma strat materialnych oszacowana była na 13.363 talary. Gdy zaś wiosną 1812 roku Napoleon wyruszył na Moskwę, Prusy były z nim sprzymierzone, toteż musiano zapewnić wojskom nie tylko wolny przemarsz, ale i zaopatrzenie. Znaczna część "wielkiej armii" szła na przełaj przez Prusy i zawadziła też, między majem a sierpniem, o Bisztynek. W dniu 28 maja pruski następca tronu kwaterował u jednego z mieszczan, zaś marszałek Ney u proboszcza. Pomimo zawczasu przygotowanego magazynu, którym zawiadywał burmistrz, mieszczanie utrzymujący się z rolnictwa musieli wyzbyć się na rzecz Francuzów zarówno inwentarza żywego i własnych zapasów żywności jak też środków transportu. Rekwirując niemal wszystko, Francuzi zachowywali się jak we wrogim kraju i zapamiętano ich nie tylko w Bisztynku, ale i całych Prusach, z jak najgorszej strony.
     Nic dziwnego tedy, że uchwałą sejmu krajowego w Królewcu z marca 1813 r. o powołaniu na koszt mieszkańców tej prowincji, landwehry w sile 20.000 ludzi, przyjęto jako olbrzymi ciężar, ale bez zbytnich utyskiwań. Odpowiednio do liczby mieszkańców, Bisztynek musiał zaciągnąć w sumie 217 ludzi w wieku 17 - 40 lat. Gdy zaś przyszła wiadomość o zwycięskiej "bitwie narodów" pod Lipskiem, w kościołach Bisztynka odprawiono modły dziękczynne za upadek Napoleona. W dniu 10.03.1813 r. król pruski ustanowił odznaczenie "Żelaznego Krzyża", którym pośmiertnie odznaczono poległych, a ich nazwiska, zgodnie z zarządzeniem króla, miały być uwiecznione w kościołach parafialnych.

     W następnych latach sytuacja ekonomiczna miasta i jego mieszkańców stopniowo pogarszała się. Około połowy XIX wieku w mieście na 757 rodzin, 391 stanowiło rodziny robotnicze. Dużo było drobnych rzemieślników, jednak najwyżej 100 rodzin zdolnych było regularnie płacić podatki komunalne. Ogólne dochody miasta wynosiły 5848 talarów, z czego na samych tylko siedmiu nauczycieli miasto wydało 933 talary. Trudności gospodarczych dopełniły pożary w 1847 i 1851 r. w czasie których część miasta doszczętnie się spaliła. Na tym tle dochodziło znów do nieporozumień między faworyzowanymi przez władze królewieckie protestantami, a większością katolicką. W 1852 r. miasto liczyło 2966 mieszkańców, a wtym 1604 katolików, 311 protestantów i 51 Żydów.

     W szkole katolickiej uczyło się 344 dzieci, w ewangelickiej 61. Miasto chciało opłacać tylko jednego nauczyciela protestanckiego, a nie dwóch, jak tego żądały władze. Mimo to wobec 5 nauczycieli katolickich, musiano zatrudnić 2 protestanckich. Na wyposażenie szkół brakowało jakichkolwiek środków. Dzięki pomocy finansowej zagwarantowanej jeszcze w 1800 r. przez króla Fryderyka Wilhelma III w wysokości 2265 talarów, zakupiono grunt i zbudowano w 1803 r. kościół ewangelicki, któremu w 1853 r. przydano wieżyczkę.

     W latach 1883-1888 zbudowano nowy kościół ewangelicki, a w latach 1890/1891 nową pastorówkę. W 1891 r. oddano do użytku nową szkołe ewangelicką naprzeciwko kościoła. W 1914 r. zbierano fundusze na budowę szpitala ewangelickiego.
     W 1895 r. na 3157 mieszkańców było 2844 katolików, 261 protestantów i 49 Żydów. Ci ostatni założyli swój cmentarz po przeciwnej stronie cmentarza katolickiego, przy dzisiejszej ulicy Ślonecznej. Katolicy z kolei zbudowali nową plebanię przy kościele Świętego Macieja, co zaś się tyczy samego kościoła, to po jego znacznej rozbudowie w latach 1776-1781, zakończonej konsekracją dokonaną przez biskupa Ignacego Krasickiego, w 1875 r. dobudowano zakrystię. W 1910 r. kościół otynkowano, a w 1911 zelektryfikowano i w miejsce starych organów zainstalowano nowe. Natomiast kościół Św. Michała otrzymał wieżę.


O wieku XX w Bisztyku dowiesz się tutaj >>>>

Treść pochodzi z opracowania: "Historyczno-Urbanistyczne wytyczne i postulaty konserwatorskie dla miasta Bisztynek" 1992 - wykonanego przez Pracownie Konserwacji Zabytków w Olsztynie, autorzy:
mgr inż. arch. Kazimierz JAKUBOWSKI; mgr Maria WIELGUS; dr Jerzy SIKORSKI
a udostępnionego nam przez Burmistrza Gminy i Miasta w Bisztynku, Jana WÓJCIKA któremu serdecznie dziękujemy. Podkreślenia, akapity, fotografie - Andrzej Grabowski i zbiory prywatne.

© Copyright by: www.bisztynek.strona.pl 2003-2009